Artykuły

Na scenach łódzkich

KIEDY W ROKU 1918 ZAGRANO W WARSZAWIE "JUDASZA" K. H. ROSTWOROWSKIEGO, W. ZAWISTOWSKI TAK M. IN. NAPISAŁ W "PRO ARTE ET STUDIO": "PRZYWRÓCENIE SCENIE WARSZAWSKIEJ NAJPOTĘŻNIEJSZEGO DZIEŁA DRAMATYCZNEGO, JAKIE POJAWIŁO SIĘ W POLSCE OD CZASÓW ŚMIERCI WYSPIAŃSKIEGO I UTRZYMANIE GO W REPERTUARZE, BYŁO OBOWIĄZKIEM WZGLĘDEM LITERATURY, A ZARAZEM OBOWIĄZKIEM WZGLĘDEM TEATRU". DZIŚ, PO KILKUDZIESIĘCIU LATACH MOŻNA ŚMIAŁO STWIERDZIĆ, ZE WYSTAWIENIE "JUDASZA" NIE BYŁO OBOWIĄZKIEM TEATRU NOWEGO, NIEMNIEJ ZASŁUGUJE NA UWAGĘ.

Autor znakomitego "Caliguli" i teatralnej trylogii "Niespodzianka", "Przeprowadzka", "U mety" (aczkolwiek jego credo polityczne budziło i budzi nasze sprzeciwy!), był istotnie czołowym dramaturgiem polskim w okresie międzywojennym. Tak więc zaprezentowanie "Judasza z Kariothu" dzisiejszemu widzowi, godne jest nie tak świeczki, jak raczej rzęsistych świateł teatralnych kinkietów...

W napisanej w 1913 r. sztuce, Rostworowski stara się znaleźć argumenty, ażeby Judasza, który był złą legendą, uczłowieczyć i (jak to zrobi kilka lat później w swoim dramacie o analogicznym tytule Kazimierz Przerwa-Tetmajer), w pewnym sensie zrehabilitować. Przedstawia też zgoła inne motywacje jego zdrady, sugerując, że nie dla 30 srebrników zgrzeszył Judasz "wydając krew niewinnego".

W rezultacie jest to, bogaty w różnorodne podteksty, dramat ubogiego duchem człowieczka, którego przypadek wplątał w wielkie wydarzenia przerastające jego małość.

Judasza realistę, tego co "w Galilei sklepik miał", choć początkowo stał on na boku, zafascynowała później osoba Chrystusa i jego nauka. Zobaczył w nim - jakbyśmy to określili dzisiaj - trybuna ludu i rewolucjonistę, który założy królestwo na ziemi judzkiej i "światu wolność da", przy czym on sam, Judasz, "na wysokim siądzie urzędzie". Z czasem jednak dochodzi do wniosku, że Chrystus głosi "naukę nędzy i niewoli", że królestwo, które obiecuje, "nie jest z tego świata". Na próżno czekając na cud, na znak, potwierdzający potęgę Mesjasza, zawiedziony zwątpił i "odsunął się od niego.

Lecz nie to wielkie rozczarowanie - jak sugeruje Rostworowski - zadecydowało ostatecznie o zdradzie - lecz przemożny, bardzo ludzki strach. Postawiony przed Synchedrionem, zagrożony torturami i śmiercią, załamuje się - bo jest tchórzem, bo jest niby garnek z gliny, a jak określa Piotr, "gliniany garnek łatwo pęka".

Te zasadnicze cechy charakteru Judasza, jego wewnętrzne rozbicie i pobudki działania, z wielką siłą dramatyczną zademonstrował Bogusław Sochnacki.

Judasz Bogusława Sochnackiego nie był rozkojarzonym psychicznie cherlakiem, ale fizycznie mocnym, energicznym i zdolnym do czynów człowiekiem. Tym większa też będzie jego tragedia, kiedy, załamany, zmieni się w "bezradnego, słabego tchórza". Artysta nie dał się tu sprowokować młodopolskiemu chwilami patosowi tekstu, Słowem - wspaniała, znacząca kreacja, druga z kolei, jaką po Rogożynie w "Idiocie" stworzył ten czołowy dziś artysta łódzki.

Jeśli od materialisty - Judasza pada cień posępnego sceptycyzmu, to z kolei postać Racheli rozjaśnia srebrny blask wiary i mistycyzmu, przy czym jednak raz wraz uderza ona również w ton natchnionej prorokini. Grająca te rolę Ilona Bartosińska stworzyła postać na pewno ą j ciekawą, ale trudno jej było zwłaszcza przy pewnych mankamentach głosowych - stać się równorzędną partnerką znakomitego Sochnackiego.

Reżyser Andrzej Przybylski zadbał nie tylko o dobry aktorski poziom interpretacyjny, ale również o harmonijne grupowanie na scenie poszczególnych postaci. Przede wszystkim jednak zamierzając zbliżyć tę znakomitą lecz (powiedzmy to szczerze) rozgadaną pięcioaktową (!) sztukę do dzisiejszego widza, dokonał wielu skrótów tak, ażeby tym celniej doszedł do nas jej najistotniejszy, sens filozoficzno-moralny.

Nie roztoczono też przed nami przepychu zielonej panoramy jeziora Genezaret czy doliny Cedronu - jedynymi plastyczno-dekoracyjnymi akcentami jakie Henri Poulain wprowadził na pustą scenę, są, - symboliczny bochen chleba, dzban wina oraz biały żagiel. Zrezygnowano również ze stylowych kostiumów. Tylko Chrystus (Andrzej May), który tylko przewinął się przez tę sztukę, ma na sobie tradycyjne szaty z ówczesnej epoki. Natomiast apostołów (świetny Jan Zdrojewski, Dobrosław Mater, Jan Kasprzykowski) pokazano w ubraniach dzisiejszych rybaków, saduceuszów (Bolesław Nowak, Wiesław Nowicki) - w białych koszulach i czarnych spodniach, a faryzeuszów (Wojciech Pilarski, Stanisław Szymczyk) - w ubraniach półsportowych. Dzięki temu spektakl stał się bardziej laicki a i bogatszy w uogólnienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji