Artykuły

Psychoanalityczne gusła

Prawdziwa sztuka powinna nas poruszać. Susan Sontag twierdzi nawet, że... irytować. Temu właśnie problemowi poświęciła utwór "Sztuka" (1994) Yasmina Reza, trzydziestokilkuletnia francuska aktorka i dramatopisarka. Premierę polską światowego hitu ostatnich sezonów teatralnych, granego m.in. w Paryżu, Berlinie, Londynie, Buenos Aires, Tel Awiwie i Moskwie, zawdzięczamy - na scenie Starego Teatru w Krakowie - Krystianowi Lupie. W bliskiej czasowo i przestrzennie odległości "Sztukę" wystawił również zakopiański Teatr Witkacego w reżyserii Piotra Dąbrowskiego.

Obie wersje są jak ogień i woda. Inscenizacja Lupy skupia się głównie na tym, co pod, ponad i poza tekstem. Dąbrowski odwrotnie - wyeksponował wszystko to, co w tej nieco gorzkiej komedii w stylu Woody'ego Allena najbardziej błyskotliwe.

Życie trzech przyjaciół, mężczyzn około czterdziestki, zakłócone zostało nieoczekiwanym fktem. Jeden z nich, lekarz dermatolog Serge, za bajońską sumę 200 tysięcy franków kupił dzieło sztuki uznanego współczesnego malarza Antriosa. Przedstawiało ono ukośne białe paski na białym tle. "To, że Serge kupił ten obraz, przerasta mnie, niepokoi i budzi we mnie jakiś nieokreślony lęk" - wyzna w chwili szczerości inżynier aeronautyk Marc. Zwymyślał swego przyjaciela za ów zakup, będący dla niego przejawem trudnej do zaakceptowania ekstrawagancji i ulegania modnym, ale bezpłodnym prądom w sztuce. Dla Marca to nie obraz, lecz (cytuję)... gówno.

Serge'a i Marca będzie się starał pogodzić Yvan. Nieudacznik, który "całe życie" przepracował w branży tekstylnej, a nagle został przedstawicielem hurtowni papierniczej wuja swej narzeczonej. To spowodowało, że ostatnio jest, jak mówi, "nieco spięty". Między trzema przyjaciółmi dochodzi do wymiany zdań niebezpiecznie szczerych. W słowach nierzadko nacechowanych agresją, wychodzą na jaw zadawnione urazy. Burzliwe spięcia, jako żywo przypominające seanse psychodramy, stają się coraz bardziej komiczne i niedorzeczne.

Poza zasygnalizowaną tu czysto zewnętrzną warstwą - z nieco moralizatorskim podtekstem - "Sztuka" Yasminy Rezy kryje w sobie również wiecznie aktualną polemikę między dwoma wzajemnie się przenikającymi światami (światkami?): artystów i odbiorców. A ściślej: artystów i krytyków. Autorka kpi sobie na potęgę z idiotycznych klisz językowych w ocenach tego, co ulotne i niewyrażalne - nie mówiąc już o braku umiejętności doboru właściwych kryteriów. Kpi też sobie, zarazem, z pseudoartystycznej hochsztaplerki. Bo, na szczęście, nie napisała utworu z tezą. Niektórzy inscenizatorzy potrafią się jej jednak dogrzebać.

Krystian Lupa inteligentną komedię Yasminy Rezy przerobił na mroczny dramat egzystencji artysty. Niestety, żaden z bohaterów "Sztuki" nie jest artystą, więc protagonistą przedstawienia uczynił Lupa białe płótno, wokół którego trzech zneurotyzowanych facetów po czterdziestce odczynia psychoanalityczne gusła. Najciekawiej w tej konfrontacji wypadł Piotr Skiba w podatnej do plastycznej obróbki roli Yvana. Granie osobnika bez wyraźnej tożsamości, emocjonalnie niedojrzałego, skupionego na smętnych kłopocikach, które w jego oczach urastają do rangi nierozwiązywalnych problemów, zdaje się odpowiadać psychofizycznej konstrukcji aktora. Andrzej Hudziak (Serge) i Zbigniew Kosowski (Marc) przedkładają racje własnych postaci z zadziwiającą konsekwencją - w tonie powagi i namaszczenia. Toteż zwroty w rodzaju: "Trochę humoru, Stary", wydają się być w ich ustach dziwnie nie na miejscu. Można się zastanawiać, dlaczego reżyser najwyraźniej przestraszył się esprit "Sztuki". Czyżby komediowy rodowód utworu - że sparafrazuję wypowiedź Marca - przerastał reżysera, niepokoił i budził w nim jakiś nieokreślony lęk?

Komediowość eksponuje, a nawet więcej- wdzięczy się nią i zaleca do widza - zakopiańskie przedstawienie Piotra Dąbrowskiego. Reżyser i aktorzy najwyraźniej postanowili zabawić się wspólnie z widzami, co przyszło im z podejrzaną łatwością.

Najciekawszy materiał do roli miał, oczywiście, odtwórca roli Yvana. Grający go Maciej Stępniak najwięcej braw zebrał po brawurowo odegranym monologu, w którym opowiadał o przyczynach spóźnienia na przyjacielskie spotkanie. Marc w wykonaniu Krzysztofa Łakomika i Serge - Krzysztofa Najbora, podobnie zresztą jak Yvan, noszą identyczne garnitury, koszule i krawaty. Bo czym, w gruncie rzeczy, istotnie różnią się między sobą? Stosunkiem do wątpliwej jakości dzieła sztuki?

Otrzymaliśmy dwie, możliwie skrajne interpretacje "Sztuki" Yasminy Rezy, które niezawodnie znajdą swoich zwolenników. Mnie jednak nie przekonuje bez reszty ani dogłębne czarnowidztwo Krystiana Lupy, ani powierzchowny optymizm Piotra Dąbrowskiego. Wartościami samymi w sobie są natomiast scenografia (reżysera) w spektaklu krakowskim i muzyka (Jerzego Chruścińskiego) - w zakopiańskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji