Artykuły

Okiem Jerzego Stuhra: Pochwała rzemiosła

Gdyby zapytać muzyka, czy kształci artystę czy rzemieślnika, to powie, że ma go nauczyć rzemiosła. Gdyby zapytać aktora - odpowiedź nie byłaby tak jednoznaczna. A przecież rzemiosło wszędzie jest podstawą, choć ostatnio wyraźnie jest negowane. Gdy umiesz użyć odpowiedniej formy, masz świadomość komunikowania się z odbiorcą. Dlatego martwi mnie dzisiejszy teatr, bo on to zaczyna negować. Neguje formę, stawia na ekshibicjonizm wewnętrzny - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Zbliża się Kongres Kultury Polskiej, który odbędzie się we wrześniu w Krakowie. Ma Pan tam jakieś specjalne obowiązki. Co to będzie?

Mam poprowadzić jedną z dyskusji. To maleńki wycinek, dotyczący edukacji artystycznej. Temat: "Kształcić artystów, czy rzemieślników". To stary dylemat, nie do rozwiązania. Są różne działy sztuki, gdzie odpowiedź nigdy nie jest jednoznaczna.

Gdyby zapytać muzyka, czy kształci artystę czy rzemieślnika, to powie, że ma go nauczyć rzemiosła. Gdyby zapytać aktora - odpowiedź nie byłaby tak jednoznaczna. A przecież rzemiosło wszędzie jest podstawą, choć ostatnio wyraźnie jest negowane. Gdy umiesz użyć odpowiedniej formy, masz świadomość komunikowania się z odbiorcą. Dlatego martwi mnie dzisiejszy teatr, bo on to zaczyna negować. Neguje formę, stawia na ekshibicjonizm wewnętrzny.

Byłem na ostatnim przedstawieniu Krzysztofa Warlikowskiego, na jego Apolonii i pomyślałem, że jest to jedyny chyba w tej chwili zespół teatralny, który mógłbym porównać do dawnych europejskich teatrów z lat osiemdziesiątych. Tam ludzie tak pracują, jak dawniej się pracowało. Z dumą zobaczyłem, że znaczna większość tych aktorów jest po krakowskiej Szkole. Pierwotnie miała to być współprodukcja ze Starym Teatrem, potem Stary zrezygnował, ale aktorzy pozostali: Małgorzata Hajewska, AdamNawojczyk, Ania Radwanówna, plus skład warszawski, z Magdą Cielecką, Rafałem Poniedziałkiem i moim Maćkiem.

Widziałem w tym przedstawieniu to, w co myśmy przed laty wierzyli w Starym, że trzeba się oddać grze całkowicie, "do zdechu", jak wtedy mówiliśmy. I oni teraz też są tacy. Widziałem, że ideały Maćka z dzieciństwa, a więc Jurek Trela w Wielkiej Improwizacji, Radziwiłowicz i ja w "Zbrodni i karze", Jurek Bińczycki w "Emigrantach", Nowicki w "Biesach" - że to wszystko pobrzękuje w tym, co on teraz z siebie daje.

Gdzieś zakiełkowało, gdzieś to wraca. Pokolenie dzisiejsze potrafi nawet ułożyć sobie sztukę! Apolonia, to całość stworzona z historii Agamemnona, Klitajmestry, Ifigenii i innych, znanych z literatury dramatycznej postaci. Nakładają się na to mity, ale chodzi o takie dzieje, w których ktoś poświęca się dla kogoś, a kończy się opowiadaniem Hanny Krall o Apolonii, która poszła na śmierć za przechowywanie Żydów, a pozostawiła własne dzieci.

W przedstawieniu przewija się pytanie o moralny aspekt oddania siebie za innych. Bo na końcu syn, odbierając nagrodę za matkę, jako "Sprawiedliwą wśród Narodów Świata" oskarża ją, że pozbawiła ich -dzieci-swojej obecności, nie dała im poczucia tego, czym jest bezpieczeństwo w ramionach matki.

Spektakl trwa 4 godziny, ale nie zauważasz tego. Inna rzecz, że moje poczucie artystyczne nie dałoby mi takiej odwagi, by zderzyć z sobą tak różne materiały: od starożytnej literatury - do współczesnego reportażu.

A oni nie mają żadnego dylematu. Wystarczy przypomnieć, co zrobił Mariusz Treliński z "Orfeuszem i Eurydyką" -w operze: przeciągnął mit przez dzieje, z zupełnie innym ustawieniem bohaterów. Na początku Eurydyka popełnia samobójstwo, a więc to nie Los spada na Orfeusza, wpostaciwęża, którym została ukąszona na początku. To "tylko" naćpana facetka pije,

i podcina sobie żyły. I wtedy jego tragedia jest czymś zupełnie innym. Takiego sprzeniewierzenia się w stosunku do oryginału ja bym w sobie nie zniósł. Awięc jest różnie.

Ale u Warlikowskiego powstało piękne przedstawienie. To bodaj jedyny w tej chwili reżyser, który potrafi ubrać swoje rozważanie w piękną, wyrafinowaną formę. I potrafi tak "zmusić" aktorów, że grają całymi sobą.

O tym wszystkim mówię przed kongresem, bo mój udział wymaga przygotowania się. Dyskusja ma być na marginesie raportu o stanie kultury, który ogłosiło ministerstwo. Będzie na pewno ważne, co będą mieć do powiedzenia praktycy, którzy się już z tym zmagali przez lata. Zobaczymy - jeszcze jest "chwila czasu" na przemyślenia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji