Artykuły

"Wiśniowy sad" z Krakowa

W TYM przedstawieniu nie ma tytułowego bohatera. Wiśniowy sad jest "fizycznie" nieobecny, nie widać go ani z okien pokoju dziecinnego Raniewskich, ani z perspektywy rżyska, po którym wśród mendli zboża baraszkują lokaj i pokojówka. Istnieje jako symbol wartości, które zmuszeni jesteśmy porzucić. J. P. Gawlik podsuwa nam w programie sugestie, że Jerzy Jarocki zrobił przedstawienie o ludziach, którzy pozbawieni nadziei, skazani na przemijanie mogą tylko zachować godność, jako jedyną rękojmię względnej niezależności.

Tak, ale Jerzy Jarocki pokazał jednocześnie, że droga do jej osiągnięcia i ocalenia godności może prowadzić też i przez śmieszność. Ta śmieszność nie przeszkadza tylko wtedy, jeśli ludzie posiadają świadomość rangi wartości do których dążą. Może to być miłość, idea, może to być także praca. Śmieszny jest przecież Trofimow - Jerzego Radziwiłowicza, idealista pozornie naiwny, infantylny w swoich reakcjach, a przecież tak prawdziwie oceniający istotę niesprawiedliwości społecznej. A. Raniewska (Ewa Lassek), piękna i dumna Raniewska zatopiona w swojej odległej i wyniszczającej ją miłości, a przy tym tak trzeźwo oceniająca sytuację.

Dalej Łopachin (Edward Lubaszenko), parweniusz, kupczyk-milioner o kanciastych, zbyt szerokich ruchach i subtelnych rekach, miotający się między radością z osiągniętego sukcesu i kompleksami swego parweniuszostwa, a także zapracowana, ofiarna i zsychająca w tej beznadziejnej krzątaninie, gubiąca szanse swoiej miłości Waria - (Elżbieta Karkoszka). Nawet Gajew - tak precyzyjnie, miękko i przecież wyraziście zagrany przez Wiktora Sądeckiego, też poszukuje w swoich nierealnych projektach szansy dla ocalenia własnej godności grzęznącej w egzystencji dobrze wychowanego sybaryty.

Jest to Czechow pokazany precyzyjnie bez mgiełek i niedomówień, ale przeciąż nie uproszczony, nie sprowadzony tylko do psychologii. Bohaterowie sztuki uwalniając się od nieuniknionego, które staje się faktem, idą w nieznane jutro zarazem tak łatwe do przewidzenia, że Ich losy rysują się nam jasno. W pustym domu pozostaje tylko stary Firs i on swoją godność pragnie ocalić dzięki właściwemu jego wiekowi doświadczeniu, przyjęciu śmierci. Wspaniała i prosta zarazem gra Romana Wojtowicza wzbogaca tę postać tak pamiętną i kolejnych inscenizacji.

Firs utożsamia się w tym domu x przemijającym czasem, z ginącym wiśniowym sadem, z przedmiotami, które niszczeją i ludźmi których spotyka los przedmiotów. Bo jest to w istocie przedstawienie o wartości rzeczy pozornie nieużytecznych, które powinni docenić kolejni właściciele "wiśniowych sadów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji