Artykuły

"Wiśniowy sad"

"WIŚNIOWY SAD" Antoniego Czechowa należy do stałego repertuaru polskich teatrów. Jak każda pozycja klasyczna wymaga poszanowania dla swych treści, ale także myślowej i inscenizacyjnej pomysłowości. Nie chodzi bynajmniej o płasko pojmowaną nowoczesność, ale o próbę nowego odczytania intelektualnej zawartości utworu, zbliżenia jej do współczesnego widza. Teatr Czechowa niełatwo poddaje się takim zabiegom. Ma swój kanon, od którego odstąpić jest bardzo trudno, swoją psychologię, nastrój, charakterystyczne postacie. Zmusza niemal do wystawiania "po prostu", z całym dobrodziejstwem czechowowskiego inwentarza.

"Po prostu" wystawił "Wiśniowy sad" Jerzy Jarocki w krakowskim Teatrze Starym. Dramat ziemiańskiej rodziny, której zadłużony majątek zostaje zlicytowany, a ona sama rozchodzi się w cztery strony świata, ukazany tu jest z ogromną dbałością o psychologiczny szczegół, o każdy gest i każde słowo. Scenograf Jerzy Kowarski uczynił z całej sceny wnętrze dworu, zadbał nawet o podłogę z desek. Tylko w jednym akcie akcja wychodzi poza to wnętrze - na ściernisko.

W czterech ścianach domu spotykają się i ścierają niezwykłe postacie tej sztuki: fascynująca wszystkich mężczyzn, lekkomyślna, ale i wspaniała na swój sposób Ratyńska, jej gadatliwy brat, córki - młodziutka Ania i prowadząca gospodarstwo Waria, bogaty kupiec Łopachin i biedny student Trofimow. Wśród nich rozgrywają się osobiste dramaty, i toczy się dyskurs nie tylko o sposobach ratowania się z opłakanej sytuacji finansowej, ale i o sprawach ostatecznych - sensie życia, miłości, poświęcenia dla innych, samotności.

Spektakl Jarockiego ma tempo spokojne, rytm prawie niewyczuwalny. Jest to pewna niespodzianka u reżysera zaskakującego nas zazwyczaj pomysłami. Ciężar inscenizacji spoczywa w tym wypadku wyłącznie na aktorach. Jak zwykle w Teatrze Starym aktorstwo jest tu bardzo wysokiej próby. Z licznej obsady trzeba na pewno wymienić Ewę Lassek jako Raniewską, jedną z niewielu polskich aktorek potrafiących grać podobne role. Wyrazistą sylwetkę Łopachina stworzył Edward Lubaszenko, zaś starzejącym się safandułowatym Gajewem był Wiktor Sądecki. Student Trofimow grany przez Jerzego Radziwiłowicza, w tej inscenizacji potraktowany jest niemal komediowo, a przez to jego tyrady przeciwko światu opartemu na wyzysku i obłudzie tracą jakby część swojej mocy.

W sumie jest to rzetelny spektakl, który jednak niewiele wnosi do czechowowskiej tradycji i do naszej wiedzy o bohaterach tej sztuki. W programie nazywa się inscenizację Jarockiego wzorem subtelności i umiaru. Ale cóż to za zaleta w sztuce - umiar?

Na koniec sprawa dość wstydliwa. "Wiśniowy sad" grany jest w przekładzie samego reżysera. Gdyby spektakl był na tym poziomie co przekład, mówilibyśmy chyba nie o niedosycie, ale o porażce. Nie wiem, jakie kwalifikacje językowe ma reżyser, ale to co słyszeliśmy ze sceny, każe w nie poważnie wątpić. Raziła nadmierna potoczystość języka, nie mówiąc już o prawdziwych błędach gramatycznych(!). A przecież dobrych przekładów "Wiśniowego sadu" wcale nie brakuje...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji