Artykuły

Czechow - dziś

BĘDZIE TO TEATR ZASKOCZEŃ. Przede wszystkim - zaskoczeń wynikłych z omijania utrwalonego schematu "na granie", Czechowowskich sztuk scenicznych. Tych komedii, które nie są komediami - chociaż często tkwi w nich element pogrubionego komizmu, niemal farsy. Ślad po autorze humoresek, który wesołkowatość przetopił w ironię owiniętą w mgiełki poetyckie, a sceptycyzm filozofa - chłodny i prozaiczny - starał się ocieplić akcentami współczucia dla ludzi przez siebie krytykowanych. Współczucia właściwie dla ich bezsilności wobec losu, którego nie potrafili sobie wyobrazić. A w tej sytuacji nie umieli (nie chcieli, nie mogli?) z nim walczyć. I jest w tym cały Czechow: pisarz, który był lekarzem i lekarz-diagnosta, który odczuwał bezradność wobec śmiertelnych chorób. Bezradność w roli pisarza, myśliciela, moralisty. Nic dziwnego, że wyznawał w listach do przyjaciół, iż "świadome życie bez określonego poglądu na świat nie jest życiem, lecz ciężarem i przerażeniem".

BĘDZIE TO WIĘC TEATR naznaczony piętnem niepokoju. Teatr potęgujący nastroje czegoś, co przepływa przez czas; czegoś, co kończy i co jest aktem pożegnania. A jednocześnie nie można tego zatrzymać, odwrócić i przezwyciężyć. Czuje się w tej rzeczywistości przedstawianej na scenie - oraz rozciągającej się poza wymiary teatru - ciąg pytań ostatecznych, bez odpowiedzi. Zadaje je instynkt dramaturga, nie odpowiada ideolog. Bo nie znajduje idei. Może jej nie szuka? Może, ogarnięty lękiem, wraz ze swoimi bohaterami, przeczuwa koniec opoki nie umiejąc wskazać siły, która tę epokę zniszczy i uzdrowi społeczeństwo? Przecież - poprzez postacie sceniczne - wciąż mówi o potrzebie pracy. Ale nie podkłada pod jej pojęcie żadnych konkretnych wartości społecznych. Podkłada tylko krytycyzm ostry - aż do bólu. Lecz podszyty beznadzieją. Przypomina - w sposób paradoksalnie bliski - tych pisarzy naszej epoki, którzy choć bogatsi w doświadczenia rewolucji socjalistycznej, brną dalej w niepokoje egzystencjalne, stawiają pytania ostateczne o los człowieczy i pozostają nadal na wysepkach beznadziei. Krąg tu jakby się zamykał. Jakby stwarzał teatrowi punkty odniesienia do współczesności. Równocześnie zaś, jakby podsuwał możliwości ujęć - jeśli nie polemicznych, to dyskusyjnych - a co dalej ?

WIŚNIOWY SAD Czechowa może więc dzisiaj być odskocznią do poszukiwań jakiegoś wyjścia ze stagnacji, z bezruchu, z beznadziejnego osaczenia, w jakie ludzi wepchnął los, lub w jakie sami (akceptując istniejące warunki) zabrnęli. To sprawa świadomości, że nic, poza upodlaniem - bolesnym? groteskowym? - nie czeka "na końcu" egzystencji ludzi słabych, wiecznych dzieci uciekających od dojrzałego życia. Cień optymizmu? Oczywiście, jeśli wyciągniemy wszystkie wnioski z lekcji Czechowa. I z lekcji jego pogrobowców współczesnych odrzucających - jak autor "Wiśniowego sadu" - szersze spojrzenie na świat zamieszkały nie tylko przez wybrane jednostki, lecz przez różne warstwy i klasy społeczne. Nie przez dekadentów tylko, ale przez środowiska, w których mogą żyć (i żyją) obok słabych oraz chorych, także zdrowi i silni. Na tej płaszczyźnie zmieniają się proporcje stawiania pytań o sens bytu, o los - i łatwiej wtedy szukać odpowiedzi, czy (komu, gdzie, jak) grozi stan beznadziei. I dlaczego?

(...)

JERZY JAROCKI proponuje w Teatrze Kameralnym teatr współczesnych zaskoczeń Czechowem. Będzie to wprawdzie teatr Jarockiego ze sceny - lecz bez prób nicowania jego poetyki Bez łamania stylu. Bez modnych dziwactw. A przecież Czechow współczesny nam. Dobijający się do świadomości ludzi, starszych o 80 lat od jego dzieła. Czechow, jakby delikatnie parodiujący - sparodiowany na modłę egzystencjalistów.

PIERWSZE ZASKOCZENIE: klatka sceny-salonu bez widoku na wiśniowy sad. Dopiero za drzwiami przedsionka, drugi pokój i okno. To zamknięte pomieszczenie jest klamrą całości widowiska. Tu rozegra się dramat życia i śmierci. Osaczenia, z którego są dwa wyjścia: dla Raniewskiej i jej rodziny - ucieczka, dla starego sługi Firsa, symbolu tego domu należącego już do Łopachina (innego wcielenia Raniewskich) - śmierci samotnej. W pustce.

Los Łopachina, pod wpływem jego postawy nowobogackiej niczego nie zmieni w układzie obowiązującego systemu społecznego. Nawet przez wycięcie sadu, czy wpuszczenie do starego dworu letników. To nie ten wymiar zmian. Łopachin, choć chłop, ma pańskie ambicje. Choć chciałby e pomóc Raniewskiej, bardziej przecież (dba o siebie jako "dziedzica". On będzie dalej trwał na pozycjach przeszłości. Upodobniony do poprzedników.

DRUGIE ZASKOCZENIE: ton spektaklu. Ton gryzącej ironii na tle melodramatu. Dystans wobec naturalizmu. Najwymowniejszy w odsłonie z dywanem trawy na pocmentarnej łące, Deklamacje, gadulstwo, udawanie. Fałszywa poezja, w którą wierzą osoby komedii beznadziejnej.

TRZECIE ZASKOCZENIE: nie sam los Raniewskiej, lecz wieloosobowe wcielenie losu tragikomicznego w duszach (?) ludzi-dzieci. Bo wszyscy są dziećmi. Małymi i dużymi. Starymi i młodymi. Nawet Lopachin, niby rozsądny i trzeźwy, odrzucający związek z Warią. Nie ma też różnicy pomiędzy Trofimowem-studentem-gadułą, a Gajewem - starym plotkarzem, rozmieniającym się na drobne słowa i słówka. Nie ma różnicy pomiędzy Jaszą-sługusem z paryską ogładą, a Duniaszą-służącą zaściankową. Ani pomiędzy Szarlottą, podstarzałym dzieckiem a młodą Anią. Wszyscy są zagubieni w mgle. Infantylni. Smutni oraz śmieszni. Godni litości? Chyba nie. Godni pogardy. Subtelnie zawoalowanej, ale pogardy dla mięczaków. Wszystko jedno, czy lirycznych - czy odartych z sentymentalizmu.

CZY ÓW CZECHOW z "Wiśniowego sadu" - ukazany trochę w krzywym zwierciadle przez Jarockiego - nie traci niczego z rosyjskiego klimatu, ze stylu narzucanego nam tradycją sceniczną? Oczywiście, nie jest to styl tradycyjny. Nie jest to także Czchów Akademicki, znany z realizacji na scenach radzieckich. Jest w spektaklu pewna uniwersalność nastroju, który mimo to nie przestaje być "rosyjski" - choć uzyskuje znaczenie ogólniejsze. Jarocki umiał pouczyć te dwie specyfiki i dzięki temu pokazał niemal wszystko to, co w Czechowie rosyjskie oraz ogólnoludzkie - sposobem współczesnym. Może tradycjonaliści przyjmą takie spojrzenie inscenizatora z powątpiewaniem. Wydaje się jednak, że Jarocki miał rację. I wygrał w starciu konwencjonalnego Czechowa z Czechowem widzianym dziś. Na korzyść tego ostatniego. Najważniejsze, w moim odczuciu, że w teatrze Jarockiego nie zagubiła się istota Czechowowskiej dramaturgii. A nawet zyskała wiele dodatkowych, bliskich widowni znaczeń.

ROLA Raniewskiej (Ewa Lassek) choć czołowa, nie dominowała nad przedstawieniem. Na skutek "przygaszonej", dyskretnej - a przez to trudniejszej do wygrania przez aktorkę tonacji, pozwalała jak gdyby poszerzyć inne role, oświetlić je mocniej. Toteż wzbogaciła się w ten sposób postać Gajewa, scenicznego brata Raniewskiej - świetnie i oszczędnie w środkach artystycznych charakteryzująca "niemożności" jego działań (Wiktor Sądecki), bardzo sugestywnie zaznaczył swą dekadenckość Jerzy Radziwiłowicz (Trofirnow-student), o wiele ciekawiej, niż dotychczasowe schematy chłopskiego-pana, zaprezentował Edward Lubaszenko niejednoznaczny wizerunek Lopachina. Zofia Więcławówna wzruszała ujęciem partii guwernantki-Szarlotty, wyraziście podkreślił karykaturalne cechy Jaszy - Jerzy Stuhr, naturalnie i przejmująco, bez nadużywania łzawych chwytów ukazał starego Firsa Roman Wojtowicz, dobrze rozegrała melodramat Warii Elżbieta Karkoszka. Przekonywała do roli Ania (Anna Dymna) najbardziej naiwna wśród naiwnych, śmieszył-smucił Juliusz Grabowski (Piszczyk) podobnie, jak - w innym stylu - Jepichodow (Leszek Swigoń), czy Dunjasza (Ewa Kolasińska). Obsadę uzupełniali: Edward Wnuk, Jerzy Święch i Edward Dobrzański.

Odschematyzowaną scenografię, która dopełnia wizję reżysera, zaprojektował Jerzy Kowarski, zaś oprawę muzyczna - równie mocno wkomponowaną w nastrój spektaklu - stworzył Zygmunt Konieczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji