Śmiech zamiast rechotu
"Opera mleczana" w reż. Mikołaja Grabowsskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Telewizyjną wersję przedstawienia komentuje Jacek Wakar w Tele Tygodniu.
Pomysł był, trzeba przyznać, zgoła niecodzienny. Napisać spektakl i to w operowej formie do satyrycznych rysunków, które zna doskonale cała Polska. Sprawcami tego zamieszania byli znakomity kompozytor Stanisław Radwan, a przede wszystkim Andrzej Mleczko. Właśnie na historiach przez niego narysowanych opiera się libretto widowiska.
Bowiem "Opera mleczana" jest najprawdziwszą operą. Aktorki - Ewa
Kaim i Anna Radwan [na zdjęciu] - śpiewają altem i sopranem, a ich sceniczni partnerzy - Zbigniew W. Kaleta oraz Jakub Przebindowski - tenorem i basem. W przedstawieniu nie ma jednak operowego zadęcia. Autorom udało się przełożyć humor rysunków Mleczki na język teatru. Muzyka Radwana to ukłon dla tych, którzy pamiętają najlepsze czasy polskiego kabaretu, przede wszystkim Piwnicy Pod Baranami. Żartobliwe pieśni i kantaty z "Opery..." utrzymane są właśnie w specyficznym, piwnicznym klimacie.
Mimo że śmiałem się szczerze, wiem, że nie każdy kupi spektakl. Tym bardziej że pierwotna wersja "Opery mleczanej" powstała w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Niewielka scena powodowała, że aktorów miało się na wyciągnięcie ręki. W Teatrze TV zabrakło tego kontaktu. Wiadomo też, że siłą tego rodzaju przedstawień jest spontanicznie reagująca publiczność. Telewizja nas tego pozbawiła, ale i tak w zalewie słabych kabaretów krakowska "Opera..." jest propozycją nie do zlekceważenia. Bowiem oferuje śmiech zamiast rechotu.