Artykuły

Uroki "Pornografii"

Urzędowa anatema nałożona przed laty na Gombrowicza uchronić miała niewinne nasze główki przed zgubnym wpływem zdeprawowanego obrazoburcy. Jakoś się nie udało, no i anatemę zdjęto. Wkroczył Gombrowicz do naszej kultury także i od frontu. Ciągle niezupełnie i ciągle nie do końca, gdyż ciągle nie można było dlań dopasować odpo-wiedniej etykietki. Z obecnością książek "wielkiego szydercy" w naszych księgarniach jest tak jak jest. Najstarsi księgarze nie pamiętają.

Wkroczył Gombrowicz do naszych teatrów. Trzy dramaty, które napisał, są niemal stale obecne w repertuarze. Zdążyliśmy już do tego stanu rzeczy przywyknąć, ale przecież dzieje się tak od bardzo niedawna. Co prawda w roku 1957 Halina Mikołajska wyreżyserowała "Iwonę księżniczkę Burgunda" (z Barbarą Krafftówną w roli tytułowej), lecz potem nastała siedemnastoletnia posucha. W tej chwili mamy w Warszawie wszystkie trzy dramaty naraz: "Operetkę" gra Dramatyczny, "Ślub" - Współczesny, "Iwonę" - Powszechny.

To jednak nie wszystko. Coraz więcej i śmielej sięga się po powieści. Przykrojono już dla teatru "Trans-Atlantyk", "Opętanych", "Ferdydurke". Nieubłagani adaptatorzy idą dalej. Nadszedł czas "Pornografii". Dalejże na scenę!

Scena jest mała. Teatr Ateneum. Adaptacji dokonał i przedstawienie wyreżyserował Andrzej Pawłowski. To praca dyplomowa na Wydziale Reżyserii Dramatu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Zwyczajna to praktyka, że, by uzyskać tytuł Reżysera Dramatu, najlepiej wyreżyserować powieść.

Nikt już dziś nie wojuje z modą na adaptacje. Dawno przebrzmiały echa batalii oburzonych koneserów z pragmatycznymi profanami - obrońców czystości gatunków i praw autora ze zwolennikami totalnej swobody twórczej. Ktoś kiedyś nazwał adaptację "szturmem współczesnej miernoty na akropol tradycji". To górnolotne sformułowanie spotykało się ż prostą konstatacją: cała kultura opiera się na zapożyczeniach, przeróbkach, inspiracjach, trawestacjach, adaptacjach i plagiatach. Nie zmienia to jednak faktu, że niewiele istnieje w światowej literaturze adaptacji, które pod względem za-wartości intelektualnej i poziomu artystycznego dorównywałyby swym pierwowzorom.

"Wieść o przysposobieniu dla potrzeb sceny "Pornografii" wzbudzać musi uczucia ambiwalentne. Wspaniale, że w ogóle jest, skoro jej nie ma. ("Pornografia" nie została dotychczas u nas wydana.) Z drugiej jednak strony, jakże można oddać w formie dialogowej specyfikę narracyjną, misterną konstrukcję fabularną, dywagacje odautorskie, klimat owej powieści? Czyżby znowu zrobiono z Gombrowicza komiks i kabaret?

Żadna adaptacja nie zadowoli wszystkich. Ta zadowoli chyba bardzo wielu. Zrobiono ją z wyczuciem materii, taktem, rozeznaniem wagi spraw, świadomością interpersonalnych zależności między bohaterami. I chyba także - co u adaptatorów bardzo rzadkie - ze świadomością dokonywania gwałtu na gatunku literackim.

Jest tu - tak jak w powieści - narrator. On to "pisarz polski Witold Gombrowicz" opowie nam tę dziwną historię, w którą wplątał się trochę przypadkiem, trochę mimo woli, lecz z tłumioną, skrywaną przed sobą samym rozkoszą.

Wojna, wieś, polski dworek. W zharmonizowany mikrokosmos konwencji, gdzie - jak się wydaje - każdy ma swoje miejsce, wdziera się ktoś obcy -"nihilista" Fryderyk. Rozpoczyna swą grę. Grę z losem, grę ze światem, grę z samym sobą. Zburzy ten świat, by zbudować swój własny porządek. On więc jest właściwym narratorem, sprawcą i reżyserem całej historii. Uosabia wszystkie skrywane, na wpół uświadomione i nieuświadomione dążenia i tęsknoty Witolda. Nie jest jednak zwykłym ciemnym odbiciem narratora. Sam waha się, sam się kontroluje. W relacji z Witoldem szuka potwierdzenia. ("Cóż to za system zwierciadlany - on się we mnie przeglądał, ja w nim".)

Intryga, którą snuje, a raczej, którą obaj snują, jest ciosem w etyczne, obyczajowe, kulturowe konwencje, jest perwersyjną prowokacją. Ci, którzy się jej przeciwstawiają, sami okazują się bankrutami swych zwietrzałych idei, giną nie potrafiąc wytrwać na swych piedestałach. Ci, którzy grę przyjmują -niewinni w swej Młodości i wyuzdani w swej nieświadomości - do końca pozostają sobą, nawet gdy gra przekracza granice zbrodni.

Perwersja, seksualne wyuzdanie, wyrafinowana prowokacja nie jest tu zatem czystą zabawą, zwykłym okrucieństwem - jest symptomem prawdy, żywym, pulsującym nurtem pośród strupieszałej krainy konwencji.

"Pornografia" w Ateneum tkwi w klimacie Gombrowicza, rysuje główne linie problematyki powieści, oddaje wiele jej uroków.

Jeśli w wieloosobowej obsadzie wszyscy, bez wyjątku grają co najmniej bardzo dobrze - to bez wątpienia należy ten fakt przypisać sztuce reżyserii. Wszystkie postacie chodzące po deskach Sceny 61, od sprawców intrygi Fryderyka i Witolda, aż po Kucharkę, są żywe. Mają krew, kości i osobowość. Każdy z aktorów ma koncepcję roli. Wierzymy im bez reszty. Postacie wydają się być przemyślane, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Każde niemal zdanie ma tu wagę pointy. Także kiedy nic się nie mówi, nawet, gdy nic się pozornie nie dzieje, aktorzy są na scenie w taki sposób, że nie można oderwać od nich wzroku.

Mamy więc rewelacyjną wprost rolę Jerzego Kamasa (Fryderyk), łączącą brawurę z chłodną ironią, kpinę z powściągliwą powagą. Doskonale wydobywa on humorystyczne akcenty postaci, nie ośmieszając jej jednak do końca. Bawi i porywa jednocześnie.

Doborową parę zaściankowych snobów tworzą Ewa Wiśniewska (Amelia) i Jacek Borkowski (Wacław). O ile u Amelii pseudoarystokratyczna nienaganność form okazuje się pozą, jej syn Wacław ma ją już po trosze we krwi. Swą wielkopańską bezradnością i kruchością megalomana z wyższych sfer prawdziwie urzeka. Któż by się spodziewał po tym młodym aktorze tak niebywałych możliwości.

Michał Bajor (Karol) jest - jak chciał Gombrowicz - chłopięco-cielesny i młodzieńczo- zmysłowy. Jego partnerce Annie Gornostaj (Henia) brak wprawdzie wdzięku rozkwitającej kobiecości, ale w przyjętej koncepcji postaci potrafi być autentyczna.

Nie sposób nie wymienić groteskowego Jana Kociniaka (Hipolit) czy znakomicie rysującego tragiczną ewolucję postaci Siemiana Mariana Opani oraz plebejskich epizodów Tatiany Kołodziejskiej (Kucharka) i Tadeusza Chudeckiego (Skuziak).

Z dystansem i taktem całą historię opowiada Marek Lewandowski (Witold).

W dobie posuchy na uczciwe teatralne rzemiosło szczególnie cieszą uroki tej "Pornografii": kunszt aktorów i rzetelność, mądrość reżyserii. A przecież to dopiero przedstawienie dyplomowe. Wspaniały debiut.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji