Artykuły

Duża talia kart

TEATR NARODOWY przedstawił nam kompozycję staro-grecką, na którą złożyły się następujące dzieła: "AGAMEMNON" AJSCHYLOSA w przekładzie SREBRNEGO oraz "ELEKTRA" EURYPIDESA i "ŻABY" ARYSTOFANESA w przekładzie SANDAUERA. Wszystkie trzy człony przedstawienia są w reżyserii DEJMKA, scenografii STRZELECKIEGO i z muzyką KISIELEWSKIEGO, która stanowi prawdziwą ozdobę przedstawienia.

Mimo że łączy te utwory wspólny mianownik, mianowicie wszystkie reprezentują helleński antyk, są to sztuki z różnej beczki. Ajschylos i Eurypides to przeciwnicy artystycz-ni na polu tragedii, Arystofanes to ojciec komedii. Trzeba mieć spory rozmach, a na to Dejmka stać, żeby zmieszać z sobą te substancje. Co prawda sam Arystofanes przychodzi mu z pomocą, umieszczając w swej komedii scenę komicznej dysputy turniejowej Ajschylosa z Eurypidesem, więc całość zamyka się kompozycyjną klamrą. Skontrastowanie przekładów jest także wyraźne. Srebrny szukał odpowiednika dla wiersza starogreckiego, naśladując jego prozodię. Podkreśla to koturnowość i patetyczność Ajschylosa. Sandauer starał się stosować konwencjonalny polski wiersz z prozodią Mickiewicza i Słowackiego. Nie ustrzegł się przy tym barokowego zdobnictwa oraz takich zbitek jak "rozum skradł", "matkę mą", "czym mogę". W rezultacie znacznie bardziej przekonywająco wyszły mu komiczne "Żaby" niż gwałtowna "Elektra".

Zresztą aktorsko "Elektra" była również najmniej przekonywająca. Wprawdzie trzy kobiety uczyniły wiele, byśmy mogli przeżywać tę tragedię. BARSZCZEWSKA jako Elektra opracowała każde słowo i gest w stylu godnym tej znakomitej aktorki. KAMIEŃSKA z pasją prowadziła chór. NICZEWSKA jako Klitajmestra naśladowała styl Eichlerównej, grającej tę postać w "Agamemnonie", co ma swój smak dla znawców. Ale trudno było uwierzyć MILECKIEMU, że wyraża młodzieńczą furię Orestesa, SZYMAŃSKIEMU, że raduje się z jego męstwa jako Pylades i KRASNOWIECKIEMU, że przedstawia powagę starca. Chwilami ta część wieczoru ocierała się o słynną "Zieloną gęś" Gałczyńskiego, który okazał się niespodziewanym preceptorem swego ambitnego krytyka Sandauera.

Za to "Agamemnon" był tak przekonywający, że nie dziwiliśmy się potem w "Żabach", gdy bogowie przyznawali zwycięstwo Ajschylosowi nad Eurypidesem. I tu przedstawienie prowadziły kobiety. EICHLERÓWNA jako Klitajmestra grą, głosem, gestem, sugestywnością i wielką swą indywidualnością prowadziła przedstawienie na wyżyny godne dzieła, zaś MIKOŁAJSKA na tych wysokościach grała koncert bezbron-nego tragizmu, czy też tragicznej bezbronności, dając widzom przeżycie tak pełne, że kto wie, czy to nie jest jej najwyższe osiągnięcie w katalogu dotychczasowych triumfów. Te obie panie wiodły resztę, ale tym razem panowie sprawniej nadążali za ich przewodem, w każdym razie WYRZYKOWSKI jako Herold i ŻACZYK jako Aigistos, a chwilami także SZALAWSKI, jako Agamemnon, mianowicie gdy dochodził do głosu.

W "Żabach" nie ma pań, bo nawet role Służebnej i Karczmarek przypadły KRYŃSKIEMU i ORDONOWI, wywiązującym się z tego z rzetelnym komizmem. Ta komedia, stanowiąca zresztą łatwiejsze zadanie od obu tamtych tragedii stanowiła także dla widzów pogodne odprężenie. GOGOLEWSKI jako Dionizos, świetny w ruchliwości i reagowaniu, współzawodniczył komiką i charakterystycznością z SIEMIONEM w roli Ksantiasza. Zaś w kolejnych rolach Heraklesa i Ajschylosa oraz Charona i Eurypidesa ubawili nas WICHNIARZ I SZLETYŃSKI, ten ostatni imponując także sprawnością fizyczną.

[data artykułu nie jest ustalona]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji