Artykuły

Ci, co głupio żyją

Nareszcie przedstawienie godne sceny stołecznej. Wypracowane w każdej roli, precyzyjnie skonstruowane, logiczne w układzie stosunków między postaciami, czyste i jednolite w tonie. "Wiśniowy sad" w Teatrze Współczesnym.

Wiadomo, jak trudno grać Czechowa - w jego sztukach wszystko dzieje się poza słowami rzucanymi na pozór bez ładu i składu, jak w życiu. Wiadomo też, jaki to wspaniały materiał dla aktorów i reżysera. Maciej Prus nie silił się na wymyślną, "rewolucyjną" koncepcję reżyserską. Po prostu zawierzył autorowi i potrafił jego inscenizację zrealizować na scenie.

Przede wszystkim wyciągnął konsekwencje z podtytułu: komedia, o czym przeważnie zapominano w teatrze. Gorzka, ironiczna i liryczna, nie prowokująca do głośnych wybuchów śmiechu, ale komedia. Nie ma przeciągania nastrojów ani celebracji. Przedstawienie toczy się wartko, ruch sceniczny sensownie zorganizowany, okruchy zdań składają się na niezmiernie naturalne dialogi (sprzyja temu nowy przekład Jerzego Jarockiego). Partnerzy kontaktują się ze sobą, choć każdy z nich żyje w swoim samotnym świecie.

Z tych wzajemnych reakcji śmiesznych, ale i żałosnych ludzi tworzy się wewnętrzna tkanka nastroju. Obyczajowość, konkretność historyczną środowiska reżyser ograniczył do minimum, ale jej nie pominął, bo bez tego nie ma Czechowa. Z konkretu też wynika sens uniwersalny tej komedii o ludziach, którzy "głupio żyją", o ich bankructwie majątkowym, psychicznym, klasowym, o nudzie prowincjonalizmu, i blichtrze wielkiego świata, o przemijaniu. A także o nieróbstwie i pracy.

Bo centralną postacią w tym przedstawieniu jest - również zgodnie z intencjami Czechowa - Łopachin. Syn chłopa, dorobkiewicz, "co prawda kupiec, ale porządny człowiek", jedyny w sztuce trzyma się realnego gruntu, wie czego chce, pracuje i zbiera owoce tej pracy. Łopachina gra Jan Englert. To chyba najbardziej dojrzała, jak dotąd, rola tego aktora.

Trzeźwy rozsądek i mocny ładunek energii życiowej, twarde prostactwo wyzierające spoza układnego sposobu bycia i swoista uczuciowość - wszystko to przebija w roli Englerta. Wymowne są jego milczenia, jego reakcje, kiedy słucha innych. Subtelnie sugeruje ukrytą miłość do Raniewskiej, miłość, o której nie ma arii słowa w tekście, cala wyraża się poza tekstem. Miłość, która zadecydowała o zainteresowaniu Łopachina niejako w charakterze zastępczym przybraną córką Raniewskiej Warią, a może nawet całym jego wspięciu się w karierze od czasu, kiedy jako 15-letni chłopak wiejski uległ czarom dziedziczki. Tę dziedziczkę, po latach i po bankructwie rzucającą stary dom rodzinny i wiśniowy sad, Lubow Raniewską pięknie gra Halina Mikołajska. Dama, może o stopień podwyższająca w hierarchii społecznej tę prowincjuszkę ze szlifem paryskim, roztacza pociągające uroki ginącego świata. Lekkomyślna i próżna przeskakuje w nastrojach od sentymentalizmu do śmiechu. Wieczne dziecko - nic nie rozumie z rzeczywistości. Czarująco nieznośna w swym lenistwie, z którego wyrwać ją może tylko miłość kapryśna, choćby związana z nieszczęściem.

Jej nieodrodnym bratem Gajewem jest Czesław Wołłejko. Kreacja komediowa wysokiej klasy. Śmieszny w twej bezdennej głupocie, w pogardliwym tonie wobec plebsu, w swych grymasach i manierach, z drobiazgowo wystudiowanym gestem palców układających się do kija bilardowego czy wsuwających cukierki do ust. W niczym nie przerysowany, naturalny i prawdziwy. Do rodziny należą jeszcze córki Raniewskiej: zawiedziona Waria z dyskretnym smutkiem - Marta Lipińska i przemiła Ania - Joanna Szczepkowska.

Z kolei domownicy, wszyscy naznaczeni śmiesznością, ale każdy ze swoim małym dramatem, zawsze utrzymani w granicach prawdy ludzkiej i teatralnej, nawet w postaciach nakreślonych przez autora z zacięciem karykaturalnym, jak guwernantka Szarlotta czy kancelista Jepichow (kapitalni w tych rolach: Barbara Krafftówna i Wiesław Michnikowski). Józef Konieczny gra studenta Trofimowa, który sam słabeusz i nierób, głosi niewątpliwe prawdy o pracy i życiu, a Edmund Fidler jowialnego ziemianina Piszczyka, gadającego nieustannie o pieniądzach i swojej chorobie.

I służba: Firs, istny klejnot aktorski Henryka Borowskiego; godności starego lokaja przeciwstawione jest impertynenckie chamstwo młodego lokaja, Jaszy wyraziście ukazane przez Daniela Damięckiego; Barbara Sołtysik z kokieteryjnym wdziękiem, przedstawia pokojówkę Duniaszę. Jeszcze dla kompletu wymieńmy wykonawców ról epizodycznych: Ryszard Peryt (Przechodzień), Józef Fryźlewicz (Zawiadowca stacji), Włodzimierz Nowakowski (Urzędnik pocztowy), Marian Friedmann (Gość).

Scenografia Łukasza Burnata skromna i surowa, utrzymana w jednolitej materii i kolorystyce drewna, zmieniła pokój dziecinny na coś w rodzaju krytej werandy będącej przejściem do dalszych pomieszczeń. Pozwoliło to na odpowiednie rozłożenie ruchu występujących osób, a w akcie drugim i trzecim scena odsłania się kolejno na pole zbożowe i teren zabawy z wiejskimi muzykantami, zamykając całość w zwartej konstrukcji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji