Artykuły

Szybko, prosto i na temat

Wszystko wskazuje na to, że tym razem uda nam się obejrzeć zapowiadaną już dwukrotnie premierę "Ust Micka Jaggera" Domana Nowakowskiego.

- Moja sztuka opowiada o tym, jak dziadek, jego syn i wnuczek jadą na koncert Rolling Stonesów do Chorzowa. Doszedłem do pewnej konkluzji: w naszym świecie, w którym - jak wielu twierdzi - wszystkie wartości obumierają, okazuje się nagle, że wartościami stają się takie zjawiska, jak zespól The Rolling Stones. W mojej poprzedniej sztuce, "Ketchup Schroedera" chciałem pokazać, że z braku Boga robi się bożka z reklamy. Stonesi, będąc absolutnymi idolami kultury masowej, też są czymś w rodzaju bożka. Trójka bohaterów: dziadek, syn i wnuczek, których wszystko dzieli, którzy nie mają - wydaje się - niczego wspólnego, nagle odkrywa, że łączy ich jedyna rzecz: miłość do Rolling Stones - opowiadał autor przed zapowiadaną emisją, która na początku grudnia nie doszła do skutku, co tylko zwiększyło i tak niemałe zainteresowanie publiczności. Teraz twórcy spektaklu mogą spodziewać się jeszcze szerszego odbioru. I bardzo dobrze, bo "Usta Micka Jaggera" naprawdę obejrzeć warto.

W konwencji opowieści drogi zmieściło się tu trochę gorzkie spojrzenie w przeszłość, nieszczególnie wyszukane, chwilami uproszczone, ale chyba prawdziwe portrety kilku ludzi, ich związków i uczuć, wzajemnych oczekiwań i urazów. Przede wszystkim jednak Nowakowskiemu udało się w sposób bardzo prosty, bezpośredni, a co najważniejsze - bezpretensjonalny zidentyfikować mity tkwiące stale w naszej świadomości. Trójka mężczyzn: dziadek (świetna rola Jana Peszka), syn i wnuk, zatrzymuje się w drodze na koncert Stonesów w domu dawnej kochanki seniora rodu (także wspaniała Ewa Szykulska). Tu rozpoczyna się dziwna, pijacka, magiczna noc pełna wspomnień, długich rozmów, wylewania żalów i demaskatorskich wyznań. "Usta..." nie są utworem doskonałym. Widać tu pewne niezręczności w zbyt dosadnym budowaniu postaci, niedoróbki kompozycyjne, zbyt natrętne operowanie stereotypami, kalkami. Nie wykorzystywał szansy ukrycia tych usterek doświadczony przecież reżyser, Michał Kwieciński. Jednak to wszystko okazuje się mało ważne wobec rzadkiej w naszym teatrze aktualności sztuki, a także jej odbioru. Publiczność młoda reagowała najżywiej, często śmiechem. Dla niej ta historia, sposób, w jaki ją opowiedziano, bohaterowie, to wszystko jest dzisiejsze, świeże - mówi o jej świecie i w jej języku, a pojęciowe kalki okazują się niezbędne do zbudowania z nią wspólnego kodu. Ogromny komplement spotkał sztukę Nowakowskiego ze strony zarówno krytyków, jak i twórców teatru: stwierdzenie, że pierwszy raz od dawna dowiedzieli się czegoś naprawdę nowego o rzeczywistości, która nas otacza. Czegoś, czego inni twórcy albo nie zauważyli, albo nie potrafili lub nie chcieli opowiedzieć. Jest to druga, w ciągu zaledwie dwu lat, dobrze przyjęta sztuka tego autora. Należy mieć nadzieję, że osiągając doskonałość pisarską, nie straci jednocześnie słuchu i wrażliwości na to, co się dzieje w naszym świecie. I refleksu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji