Artykuły

Bułhakow drugiej świeżości

"Mistrz i Małgorzata" w reż. Piotra Dąbrowskiego w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Partacki scenariusz, wątpliwa reżyseria, błędne decyzje obsadowe i kulejące aktorstwo. Oto bilans czwartkowej premiery w białostockim Dramacie.

Powieść Michała Bulhakowa "Mistrz i Małgorzata" to jedna z lektur obowiązkowych każdego polskiego inteligenta - dla wielu "książka życia", pozycja kultowa. To błyskotliwe studium totalitarnego zniewolenia, skrzy się. dowcipem i inteligencją, wywołuje silne emocje i rozpala wyobraźnię. Okazuje się jednak, że ogromny potencjał powieści można łatwo roztrwonić - sprowadzić do serii gagów i pozbawionych głębi spięć dramatycznych.

Brak czasu, brak sensu

Największy udział w czwartkowej klęsce w Dramatycznym miał scenariusz. Na podstawie rozwoju wypadków scenicznych można postawić dwie hipotezy. Pierwsza zakłada, że scenariusza w ogóle nie było: reżyser inscenizował wybrane fragmenty powieści w nadziei, że uda się je na scenie zlepić w całość i "jakoś to będzie". Druga hipoteza opiera się na przypuszczeniu, że scenariusz jednak był, tylko przerabiano go (przede wszystkim skracano) w tak wielkim pośpiechu, że zamienił się w kompletny bełkot. Efektem bałaganiarskiego gospodarowania czasem i scenariuszem jest trwające cztery godziny z przerwą widowisko. Pomimo monstrualnych rozmiarów nie dało się w nim wygrać w pełni żadnego z wątków powieści.

Oddajcie głowę Berlioza!

Małostkowością byłoby czepianie się takich drobiazgów, jak dialogi odnoszące się do scen wyciętych ze scenariusza. Małgorzata jest nazywana jest ni z tego ni z owego Królową Margot (w powieści jest to oczywiste, w inscenizacji Dąbrowskiego kompletnie niezrozumiałe); Azazello mówi o daniu w ucho administratorowi, postrzeleniu (w oryginale zrzuceniu ze schodów) wujaszka, co w spektaklu jest pustym tekstem (pobicie Warionuchy i przepędzenie krewnego Berlioza nie trafiło na scenę). To przykre świadectwa niechlujstwa i pośpiechu, które można jednak łatwo naprawić.

Nie da się naprawić tego, co zrobiono Berliozowi i Iwanowi Bezdomnemu - jednym z najważniejszych postaci powieści. Ten pierwszy w oryginale jest ateistą, intelektualistą i erudytą. Jego obstawanie przy materialistycznej koncepcji świata jest wyzwaniem dla samego Wolanda (szatana), który postanawia dać mu okrutną i ostateczną nauczkę. Jaką? Tego się z przedstawienia nie dowiemy. Dlaczego? Bo Piotr Dąbrowski zgubił odciętą przez tramwaj głowę Berlioza. A przecież bez głowy nie sposób wydobyć nawet namiastki sensów i znaczeń, jakie Bułhakow zapisał w losach dyrektora moskiewskiego teatru Varietes. Co gorsza, nie mając głowy, należałoby zrezygnować z inscenizacji kluczowej dla powieści sceny balu u szatana. Kto czytał, ten wie, że czaszka Berlioza posłużyła Wolandowi do spełnienia toastu krwią pewnego zdrajcy i donosiciela. Upominam się o tę scenę nie z tęsknoty za makabrą, tylko za sensem - bez tego wampirycznego misterium, bliskiego wyobrażeniom o czarnej mszy nie da się zrozumieć istoty i roli bułhakowowskiego diabła. A jak tego się nie da, to całą resztę też można sobie odpuścić.

Piotr Dąbrowski nie odpuścił - nie tylko dał "całą resztę", ale i z balu nie zrezygnował. Efekty? Tańce-łamańce, z których nie wynika kompletnie nic - poza rozwleczeniem i tak długachnego, i coraz nudniejszego widowiska.

W podobny sposób - źle dobranym aktorem, wziętą z sufitu koncepcją postaci czy dokonanym bezmyślnie skrótem -wykańcza się innych bohaterów.

Najbardziej żal Iwana Bezdomnego. To postać bardzo ważna - jedyny uczeń Mistrza, jedyny bohater, który przeobraził się wewnętrznie. Dzięki Iwanowi możemy zachować nadzieję i wiarę w drzemiące w człowieku dobro, które czeka na wyzwolenie. Tak jest u Bułhakowa. Piotr Dąbrowski zostawia Iwana w klinice psychiatrycznej.

Piękna Małgorzata, postawny Woland

Z braku innych powodów do-radości, możemy się cieszyć urodą Małgorzaty, demonicznym wyglądem Wolanda czy z uszytą na miarę kreacją Azazella. Dorota Radomska prezentuje się znakomicie (kaskady rudych loków doskonale zestawione z szarością prostej, lecz gustownej sukienki), a i jej aktorstwo nie sprawia zawodu. Co prawda postać ma nieco toporny rysunek i niezbyt bogatą psychologię, ale to też w głównej mierze "zasługa" nożyczek inscenizatora. 8 " Dobrze patrzy się też na Wolanda Tadeusza Sokołowskiego - odpowiednie warunki zewnętrzne i niski głos, którym operuje wystarczająco zręcznie, by błyszczeć na tle kolegów. Te same w zasadzie uwagi odnoszą się do Roberta Ninkiewicza, który stworzył wiarygodną, budzącą respekt postać Azazella. Ciekawy jest też Korowiow Agnieszki Możejko. Pomysł obsadowy przewrotny, ale sprawdza się na scenie - za co młodej aktorce należą się spore brawa. Grzechem byłoby nie odnotować kilku mniejszych ról, choćby bardzo udanego wejścia Jolanty Borowskiej czy popisowej etiudy Marka Tyszkiewicza w roli Stiopy Lichodiejewa. Na uznanie publiczności może też liczyć Sławomir Popławski, który dość gładko wydobywa pokłady humoru wpisane w postać Nikanora Iwanowicza Bosego.

Zapewne niebawem do tego grona doszusuje również Piłat Piotra Dąbrowskiego. Dyrektor, wypełniwszy obowiązki reżysera, będzie mógł się bardziej skupić na powinnościach aktorskich...

Chwała scenografom

Jeżeli ktoś szukałby twardego argumentu za tym, by wybrać się na "Mistrza i Małgorzatę", to znajdzie go w scenografii Katarzyny Gabrat i Tomasza Szymańskiego. Nie jest ona w stanie zastąpić dobrej reżyserii i wielkich kreacji, ale broni honoru tej inscenizacji. Dowodzi, że ktoś nie tylko przeczytał i zrozumiał dzieło Bulhakowa, ale też potrafił przełożyć je na język własnej pracy. Jeżeli publiczności uda się wynieść z "Mistrza i Małgorzaty" cokolwiek ponad pamięć kilku śmiesznych scen i gierek słownych, będzie to zasługa scenografii i wspierających ją efektów świetlnych, które reżyserował Wiesław Zdort. Wyposażone w intrygującą oprawę plastyczną, z warstwą intelektualną przystrzyżoną do oczekiwań i możliwości szkolnej widowni, dzieło Bułhakowa ma szansę na sukces komercyjny. Co prawda w zestawieniu z oryginałem jest to "jesiotr drugiej świeżości", ale gdy artyzm się ulatnia,dobrze zadbać chociąż o kasę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji