Artykuły

Strzelba wypaliła. "Standing ovation" w Kaliszu

Jak dotąd, publiczności kaliskiej zdecydowanie najbardziej przypadł do gustu spektakl "Miłości na Krymie" Sławomira {#au#87}Mrożka{/#} w reżyserii Erwina Axera, a w wykonaniu warszawskiego Teatru Współczesnego. Taki teatr chwyta bez pudła: świetny aktorsko, żywy, zahaczony wprost o współczesność, z dowcipnym tekstem, a jednocześnie pełnym epickiego rozmachu.

Andrzej Drawicz wierzy, że w "Miłości na Krymie" chodzi przede wszystkim o zrozumienie Rosji. Ale nie tylko, bo w sztuce Mrożka jest też wizja XX-wiecznej historii i miejsca w tej historii człowieka, a zwłaszcza inteligenta. Ta zabawna i gorzka zarazem komedia opowiada o historii nieudanej i miłości niespełnionej, o upadku wartości i spsiałej inteligencji.

W akcie I mamy ponadto inteligentną zabawę z {#au#194}Czechowem{/#}: dekadencję, nieodwzajemnione uczucia, wiśniowy sad, trzy siostry, porucznika z chorą duszą, inteligenta z ironią wobec świata i strzelbę, która musi wypalić. I... Lenina, który na wystrzał z dubeltówki wbiega i woła, "czy to już"?

Akt II z kolei dzieje się w Rosji Sowieckiej i ma już charakter zgoła parodystyczny. Postaci z I aktu muszą teraz służyć złej sprawie. Zaprzedał się więc cynicznie inteligent, w ramionach ideologii szuka ucieczki nieszczęśliwie zakochana nauczycielka, a kupiec z żoną - sprowadzeni do poziomu proletariuszy - zupełnie schamieli. Trywialność, zakłamanie, dęta propagandowa sztuka, miłość jako przeżytek burżuazyjny, cynizm i bylejakość, wreszcie - donosicielstwo. Natomiast akt III to dzisiejsza Rosja, rządzona przez mafię. Upadła i skundlona. Najdobitniej potwierdza to duch carycy Katarzyny odsłaniający swoje wdzięki przed motłochem.

Obejrzeliśmy konwersacyjny teatr (posługujący się pastiszem, parodią, karykaturą i satyrą), ale z jakimiż rolami! Zbigniewa Zapasiewicza zobaczyliśmy w głównej roli Zechedrynskiego, błyskotliwego (ale jakby od niechcenia) inteligenta - dekadenta, z lekka ironizującego, nostalgicznie niepogodzonego z upadkiem świata wartości. W II akcie zostaje on z konieczności sowieckim decydentem od kultury. W interpretacji Zapasiewicza doskonale się maskuje, z pełnym cynizmem gra kabotyńską rolę, udając zaangażowanego, przynajmniej dopóty, dopóki proletariacki poeta nie złamie mu przypadkiem nogi i kariery, donosząc na niego. Natomiast w III akcie, już w Rosji lat 90, ten były łagiernik stał się społecznym wyrzutkiem, ale mocnym jak kamień, zaś Zapasiewicz obdarzył go tonem bardziej serio, świadomością nędzy materialnej Rosji i nędzy duchowej jej nowych "władców".

Z kolei Krzysztof Wakuliński stworzył pyszną postać carskiego porucznika z rozdartą duszą, pozera całą gębą, nieświadomego swej śmieszności, pajacowatą mimozę oficerską, całkiem pozbawioną wiary w sens życia i w miłość. No i Krzysztof Kowalewski - dobroduszny, niezbyt lotny myślowo kupiec Czelcow w carskiej Rosji, a potem - u Sowietów - etatowy personel pensjonatu dla proletariatu. Prawdziwie zabawny, choć bez najmniejszej szarży. A przecież były jeszcze inne, udane komediowo role: Henryka Bisty, Teresy Sawickiej, Marty Lipińskiej, Danuty Szaflarskiej czy Marcina Trońskiego.

Trudno się więc dziwić, że publiczność kaliska po raz pierwszy na tym festiwalu urządziła po przedstawieniu "standing ovation".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji