Artykuły

Piętno kazirodztwa

Toruń jest jednym z nielicznych miast na prowincji, gdzie dyrekcjom teatrów nie zabrakło refleksu na szybkie rozpoczęcie sezonu artystycznego. W niedzielę, 7 września, u Horzycy pokazano sztukę współczesnej francuskiej aktorki Catherine Annę "Agnes" - dramat poruszający tak modny ostatnio w publicystyce temat seksualnego wykorzystywania dzieci. Sztuka opowiada o czteroletnim kazirodczym związku młodej bohaterki z własnym ojcem. Związku, który został dziewczynce narzucony wbrew jej woli i z którego długo nikt nie chciał pomóc jej się wyzwolić, co doprowadziło do trwałych negatywnych zmian osobowości i w efekcie czego później przez całe lata nie potrafiła znaleźć satysfakcji w ramionach mężczyzny. A czy kiedykolwiek odnajdzie u jego boku szczęście? I na to pytanie widzowie nie otrzymują jednoznacznej odpowiedzi.

Rzecz pokazana została z perspektywy wspomnień kobiety czterdziestoletniej, która opowiada o wydarzeniach i doznaniach z dzieciństwa. Na ile optyka ta jest zdeformowana czasem, doświadczeniami? Trudno powiedzieć. Stąd też choć w roli Agnes występują trzy aktorki, w różnym wieku, głosu, inaczej niż w dramacie, użycza im - i to nie tylko na zasadzie narracji - jedna, Agnes współczesna. Ten oryginalny pomysł w praktyce nie do końca jednak się sprawdza. Dość dziwnie bowiem w trakcie dialogów między postaciami brzmią kwestie dobiegające jakby spoza sceny. Wydaje się też przesadą, w sytuacji kiedy dorosła Agnes i Agnes podlotek nie porozumiewają się z sobą na stronie, rolę jak w tekście rozbijać aż na trzy osoby. Agnes dorosłą gra bowiem Jolanta Teska, Agnes-podlotka - Anna Magalska-Milczarczyk, a Agnes dwunastoletnią...trzy gwiazdki. Przy czym wszyscy na widowni doskonale wiedzą, że za tymi gwiazdkami kryje się znakomita, w całym kraju znana bardziej od swych w Agnes dorosłych partnerek i partnerów Karolina Ostrożna, która sławę zdobyła filmem "Wrony", a ugruntowała "Historiami miłosnymi". Takie potraktowanie młodej aktorki potwierdza ograniczenie praw dziecka, co w przypadku tego akurat dramatu ma bardzo szczególną wymowę. Zwłaszcza że Ostrożna obok Teski i Pawła Tchórzelskiego (Ojciec) aktorsko wypadła w spektaklu najlepiej. W prosty naturalny sposób wydobyła cały zawarty w postaci tragizm, delikatnie akcentując ukryty pod smutkiem młodzieńczy urok, dyskretny wdzięk, kobieca uległość. Zabrakło już tego wdzięku u grającej nieco starszą Agnes-Magalskiej. Tu dominuje rezygnacja i przygnębienie. Jej Agnes wypada mniej tragicznie, a bardziej ponuro i oschlej. Kolejne sceny są jakby punktami rozwijającymi publicystyczną tezę o znieczulicy świata dorosłych wobec krzywd dziecka (matka, lekarz, właścicielka pralni, choć z różnych powodów, to jednak zgodnie przymykają oczy na ewidentny gwałt popełniany na dziewczynce).

Przed aktorami konwencja taka stawia zadanie bardzo trudne. Zwłaszcza że wyrzucając nierealistyczną scenę z policjantami o twarzach członków rodziny i znajomych Agnes, sprowadza się rzecz do wymiarów dość suchej relacji. Stosunkowo najbardziej spójną, jednolitą, i to nie tylko dlatego że pojedynczą, postacią jest w tym przedstawieniu Ojciec grany przez Pawła Tchórzelskiego wiarygodnie, aczkolwiek jednowymiarowo. Aktor nie broni postaci, a wraz z innymi zdaje się ją oskarżać. Dlatego skąpi jej odcieni uczuć, wątpliwości czy wahań w upartym dążeniu do absolutnego władania córką. Mniej naturalnie natomiast wypadają postaci Matki (Karina Krzywicka), Ciotki (Kamila Michalska), a już bardzo rażą sztucznością Właścicielka Pralni Małgorzaty Abramowicz i Babka Tatiany Pawłowskiej, aktorki dobrej, której chyba jednak trudno rozstać się z emploi amantki.

Spektaklowi nadano oprawę stosowną do jego wymowy. Różne odcienie szarości - od przybrudzonej bieli po czerwień - w dekoracjach Marka Brauna i kostiumach Zuzanny Korwin adekwatne są do ponurości tematu czy wyciągniętych tu pod osąd publiczny mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. Wprowadzenie do wyraźnie pudełkowej sceny czwartej ściany z cieniutkiej jakby gazy symbolizuje osamotnienie bohaterki w straszliwym świecie kazirodczej zbrodni, zaś usytuowanie w tle luster, w których odbija się scena razem z widownią, ma być aluzją do popularności poruszanego problemu.

Mam jednak wątpliwości, czy w istocie był sens wystawienia tej sztuki. I to absolutnie nie ze względu na tzw. kontrowersyjność tematu. Bo dla teatru każdy temat jest dobry, jeśli w dobrą oprawiony literaturę i w ciekawej artystycznie pokazany formie. Tymczasem tutaj wysoce artystyczna jest tylko muzyka Jacka Ostaszewskiego, reszta pobrzmiewa szelestem gazetowych stron i kłuje w oczy wysłużeniem wizualnych symboli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji