Artykuły

Zaklinanie publiczności

Z serii teatralnych premier, jakie zaprezentowały nam ostatnio łódzkie sceny dramatyczne, "Zaklinacz deszczu" Richarda Nasha ma z pewnością największe szanse na odniesienie frekwencyjnego sukcesu.

Na sobotniej premierze obserwowałem publiczność: siedziała urzeczona, reagując tak naturalnie i pięknie, jak potrafią reagować tylko dzieci. Oklaskiwała aktorów, ale oklaskiwała także dziejące się na scenie wydarzenia, ciesząc się szczerze, gdy sympatyczna para bohaterów została, wreszcie sam na sam ze sobą, bądź gdy uchodząca za brzydulę dziewczyna rozpuściła włosy i odważyła się uwierzyć we własną kobiecość.

Sztuki, w której przed 30 laty święcił triumfy Zbigniew Cybulski, nie chciałbym zbyt szczegółowo opowiadać. Ot, w rodzinie farmerów mamy niezbyt ładną. zakompleksioną dziewczynę, którą ojciec i bracia koniecznie - choć bez powodzenia - chcieliby wydać za mąż. Panuje też susza przetrzebiająca pasące się stada. I wówczas pojawia się niespodziewany gość, nie pozbawiony osobistego uroku oszust podający się za zaklinacza deszczu...

Dariusz Siatkowski gra tę rolę sugestywnie i z wdziękiem, znajdując doskonałych partnerów w całej farmerskiej rodzinie. Zacnego, choć trochę prymitywnego ojca ładnie gra Ryszard Kotys, oschłego Noaha - Marek Kasprzyk, naiwnego Jima - Maciej Jackowski, Joanna Sochnacka (Liza) była początkowo nieco zbyt spięta, finał poprowadziła już jednak w pełni wiarygodnie, rzeczywiście, rozkwitając na scenie.

Bogusław Sochnacki (Szeryf) mógł więc być zadowolony zarówno z córki, jak i ze spektaklu; który wyreżyserował. Dobrze spisał się też jego sceniczny zastępca, długonogi Filo (Adam Marjański), sprawnie funkcjonowała symultaniczna dekoracja Grzegorza Małeckiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji