Artykuły

"Zaklinacz dusz"

Inspiracją napisania "Zaklinacza deszczu" stała się dla znakomitego współczesnego dramaturga amerykańskiego R. N. Nasha, katastrofalna susza, która w roku 1913 dotknęła niektóre regiony Stanów Zjednoczonych. Jednakże Nash tylko na marginesie wspomina o dramacie, rozgrywającym się na pastwiskach Harry Curry'ego. Pasjonują go raczej sprawy dziejące się w domu starego farmera i ciekawe stany psychiczne jego mieszkańców - ludzi bardzo ciekawych a różniących się od siebie temperamentem i poglądami na życie.

Szczególnie eksponowana jest posiać 26-letniej Lizy, która tak spragniona jest miłości, jak zmęczona upałem ziemia - deszczu, a przy tym cierpi na kompleks "kopciuszka na balu", na kompleks dziewczyny brzydkiej, co też wpłynęło na kształtowanie się jej mentalności.

Ostatecznie charakter tej "komedii rodzinnej" ustala pojawienie się wędrownego "zaklinacza deszczu" - uroczego fantasty, marzyciela, łgarza i aferzysty w jednej osobie - który, obiecując sprowadzić deszcz, wnosi do sztuki powiew niezwykłości i zaostrza starcie dwóch zasadniczych tu antynomii: praktyczności życiowej i marzycielstwa, prozy życiowej i poezji. Od tej też chwili "Zaklinacz deszczu", przypominający swym kolorytem sztuki 0'Neilla, zaczyna budzić w nas nieprzypadkowe skojarzenia z pełnymi poetyczności i uroczego romantyzmu, scenicznymi utworami Jerzego Szaniawskiego.

Ostateczny morał "Zaklinacza deszczu" byłby - jak to definiuje jeden z jego bohaterów - że "niedobrze jest żyć tylko marzeniem, ale niedobrze jest również znajdować się poza nim". Sama zaś Liza, mimo chwilowych rozwichrzeń okazała się jednak osobą praktyczną...

"Zaklinacz deszczu" jest w Teatrze Nowym spektaklem interesującym, zarówno dzięki swoim walorom tekstowym, jak i perfekcji ich aktorskiego zinterpretowania. I tu ukłon w stronę reżysera Jerzego Zegalskiego za to że zadbał o atrakcyjność całości przy równoczesnym pogłębieniu istotnego tu nurtu psychologicznego.

O Marku Barbasiewiczu w roli zaklinacza deszczu powiedzieć można, że urosła mu nie tylko... broda (z którą jak twierdzą liczne panie - bardzo mu do twarzy!) lecz że rośnie również skala i klasa jego kunsztu aktorskiego. Barbasiewicz ani trochę nie zwulgaryzował kreowanej przez siebie postaci niebieskiego ptaka, mistyfikatora i fanfarona Billa Starbucka. Postać ta, trochę niewiarygodna, nabrała w jego ujęciu... cech prawdopodobieństwa. Artysta lekko podawał swoje kwestie, przeskakiwał od jednej do drugiej, czarował, łgał, improwizował, zdobywając nie tylko sympatię Lizy, lecz również uznanie publiczności.

Sama ambitna Liza w ujęciu Aleksandry Krasoń przeżywała swoje kompleksy brzydkiej dziewczyny bez werystycznego dramatyzowania, bez gwałtownych buntów, raczej z rezygnacją nie pozbawioną jednak wewnętrznej goryczy. Sugestywnie rozegrała scenę, kiedy "w oczach kochanka ujrzała nagle, że jest jednak piękna". Ważne, że nie zawahała się przez odpowiednią charakteryzację podkreślić braków urody swojej bohaterki. A że nie wszystkie nasze aktorki zdecydowałyby się na podobny zabieg - chwała i cześć odważnej!

Zawsze niezawodny Ludwik Benoit znów stworzył tu aktorskie arcydziełko, jako mądry w swej tolerancji, zabawny w statyczności, po stoicku zrównoważony i dobrotliwie ciepły, stary Harry Curry.

Wojciech Pisarek to wartościowy "nabytek" Teatru Nowego. Jego Jim Curry był bardzo przyjemny w swojej czupurnej zadziorności, zapalczywości chłopięcej, a przede wszystkim pełen niefałszowanego wdzięku.

Zdecydowanym kontrastem spontanicznej beztroski Jima jest jego starszy brat Noah, oschły, praktyczny, wyrachowany "tak przejęty tym co jest w porządku, że nie widzi już tego co jest dobre". I te też cechy jego charakteru wypunktował Maciej Grzybowski.

Zamknięty w sobie, mroczny, posępnie zamyślony był z kolei zastępca szeryfa File - Macieja Grzybowskiego, sam zaś szeryf (Bolesław Nowak) tak sugestywnie namawiał swego pomocnika do kupienia psa, że niektórzy z widzów właśnie odczuli nagle potrzebę nabycia czworonogiego przyjaciela.

Napisałem: "niektórzy". Natomiast wszyscy oklaskiwali szczerze tę przyjemną "komedię rodzinną", dla której Iwona Zaborowska skomponowała dekorację jasną, słoneczną i pogodną - jak sama sztuka!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji