Artykuły

"Czekając na Godota"

Sztuka liczy zaledwie lat kilkanaście, a weszła już do podstawowego kanonu teatralnej klasyki światowej. Być może potomni powiedzą kiedyś: jak niewiele działo się w dramaturgii między Szekspirem a Beckettem... A Beckett, to właśnie przede wszystkim autor sztuki "Czekając na Godota", którą znowu oglądamy po kilkunastu latach w Warszawie. Na scenę "Ateneum" została ona przeniesiona, w swoim zasadniczym kształcie inscenizacyjnym nadanym jej przez Macieja Prusa, z Teatru TV (premiera 4.4. w TV2). Sztuka w tym właśnie kształcie - mimo że, pomyślanym dla telewizji - bardziej się sprawdziła na scenie teatralnej.

Nie ma potrzeby przypominania jej treści i problematyki, gdyż "Godot" wszedł już na stałe do języka potocznego jako symbol oczekiwania, nadziei, "czekania na czekanie" - jak mówi jeden z bohaterów sztuki. Kiedyś, na prapremierze odbierało się tę sztukę jako dno beznadziejności ludzkiej egzystencji, opiumowanej złudą oczekiwania na coś czy na kogoś, kto zmieni cokolwiek w tej egzystencji dwóch ludzi (można by powiedzieć "z marginesu", czy "byłych" - gdyby postacie te nie miały charakteru uogólnienia). Odbierało się też ją jako egzystencjalistyczną "metafizykę nadziei". Ale od tego czasu literatura, teatr i film wpompowały w nas tak olbrzymie ładunki pesymizmu, że dziś sztukę Beckett a odbiera się jako utwór optymistyczny. I chyba w tym kierunku szły wysiłki reżysera spektaklu telewizyjnego i teatralnego, Macieja Prusa. Bo jest to także rzecz przeciw samotności, jakaś pośrednia polemika że sztuką Sartre'a "Przy drzwiach zamkniętych" (piekłem prawdziwym dla człowieka jest drugi człowiek): kiedy człowiek straci wszystko, nawet nadzieję, pozostaje jeszcze drugi człowiek. Właśnie: Estragon i Vladimir (czy - tak jak sami siebie nazywają: Gogo i Didi). Prus sugeruje jeszcze jeden plan - metafizyczny. Tych planów jest więcej, ich dostrzeganie zależy od tego, z czym sam widz przychodzi do teatru, od jego światopoglądu.

Ważną funkcję pełnią w przedstawieniu kostiumy: mają - wobec "otoczenia" (jakiś jałowy pagórek z martwym drzewem) "kolor ochronny". Nie tylko ubrania Gogo i Didi ale również Pozzo i jego "tragarza" Lucky, których reżyser umieścił na tej samej drodze: pierwsi czekają na Godota, drudzy zdążają gdzieś do równie mało sprecyzowanego i może równie złudnego celu. Wędrowcy. Ludzie.

I jeszcze "kostium" chłopca, łącznika między Godotem a Gogo i Didi: jest nagi, tylko na biodrach ma opaskę, stylizowany układ rąk. To niewątpliwie inspiracja biblijna. W zgodzie z Beckettem.

W zgodzie z Beckettem są też niemal wszystkie postaci. Niemal - bo z nieco innego wymiaru, zbyt "realistycznego" chciałoby się powiedzieć, jest Vladimir (Didi) Zbigniewa Zapasiewicza. Ma tylko dwie sceny w drugim akcie (końcowe) w których mieści się w przedstawieniu Prusa. Kiedy natomiast ogląda się Michnikowskiego w roli Gogo, trudno oprzeć się refleksji, że został aktorem i gra na scenie lat kilkanaście tylko po to, żeby zagrać tę właśnie postać. Jest spopielały i jałowy, jak pagórek na którym "akcja" się toczy a jednocześnie jest w nim zastygła lawina rozpaczy, zawodu, cierpienia, przebijana od czasu do czasu przez bezgłośny krzyk. Michnikowski prezentuje też w tej roli - tu bardzo wyciszony - swoisty gatunek humoru, który pozwala go rozpoznać pośród tysięcy aktorów.

Pewne kłopoty są ze zdefiniowaniem postaci Pozzo w interpretacji Romana Wilhelmiego: bardzo rozbudował tę postać o ekspresję głosową i ruchową, jak gdyby świadomie Ją komplikuje i - niekiedy - zamazuje. Dojmujący jest natomiast Lucky Mariana Kociniaka, który wyrzuca z siebie tylko jeden kończący się bełkotem monolog, ale całą nędzę człowieczą wyraża twarzą i ruchem (a jest w tym też rzutujący na postać Pozzo element z kręgu "kat i ofiara").

No więc w Teatrze Ateneum - bez zmian: jeszcze jedno wybitne przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji