Kraków. Lidia Wilk nie żyje
Była artystką, choć z wykształcenia inżynierem po AGH. Zaczęła wystawiać w połowie lat 70. - martwe natury, kwiaty, pejzaże, portrety.
I może malarstwo pozostałoby tylko jej hobby, gdyby nie wybrała się do teatru i nie zaczęła rysować przedstawień. Jej pierwszą wielką fascynacją był teatr Tadeusza Kantora. I Kantor, artysta, którego niełatwo było zadowolić, zachwycił się jej rysunkami. Pisał: "Oglądam te rysunki i widzę "Wielopole" po raz drugi. Ani film, ani fotografia, wiernie zatrzymujące w kadrze elementy przedstawień Cricot, nie potrafią przedłużyć ich życia. Potrafi to właśnie tylko rysunek i tak właśnie dzieje się w tym przypadku. Rysunki Lidii Wilk świadczą o ogromnej intuicji i wrażliwości, ocierają się o genialność".
Następną po Kantorze fascynacją Lidii Wilk był teatr Krystiana Lupy - powstały cykle rysunków i pasteli na temat wielu spektakli Lupy - od jeleniogórskich "Pragmatystów" począwszy. Lidia Wilk zagrała nawet w "Mieście snu" Lupy (w 1985 r.) - siebie, szaloną portrecistkę, malującą na scenie portret Herkulesa Bella.
Lidia Wilk pisała też opowiadania i dramaty - założyła własny teatr i nazwała go Teatrem Bezdomnym. Według jej opowiadania "Z południowych mórz" Lupa zrealizował telewizyjny film "Julia". Była namiętnym i przenikliwym widzem teatralnym. Starsi teatromani na pewno pamiętają niedużą, okrągłą panią w powłóczystych szatach, która nie opuściła żadnego spektaklu Lupy czy Jerzego Jarockiego. I wystawy jej rysunków teatralnych - naiwnych i drapieżnych jednocześnie, dokumentujących teatr i przedłużających jego życie.