Artykuły

Gdansk 2016. Pogwizdywanie

Lubimy wypowiadać się. Z wielką determinacją dzielimy się swoimi błyskotliwymi opiniami o wszystkim, nie mając w sumie nic ciekawego do powiedzenia. Czekamy na kolejnego newsa lub też medialną prowokację, aby wyrazić swoje pół-zdania, wykrzyczeć coś, czego ostatecznie sami nie przemyśleliśmy. Dlaczego więc nie pogardłować trochę o naszych (waszych? ich? moich?) staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury - pisze Leszek Bzdyl, twórca Teatru Dada von Bzdülöw, zaproszony do dyskusji przez portal Trójmiasto.pl.

W europejskiej demokracji kultura, to dobro przynależne każdemu i każdy, na równi z innymi, według zapisów konstytucyjnych, może z niej korzystać, a nawet, jeśli poczuje taką potrzebę, kreować kolejne jej emanacje. I będzie to zarówno występ zespołu, co gra covery coverów na placu Zebrań Ludowych, koncert filharmoników wiedeńskich, szekspirowskie spektakle, podziemne happeningi, kabarety pod niebieskim melonikiem, muzealne ekspozycje, kontrowersyjne instalacje... Imprezy, festiwale, spędy a nawet koncerty galaktycznych gwiazd komercji.

Wyliczanka z konieczności ograniczona, ale i tak przyprawiająca o zawrót głowy, bo nic w tej wyliczance do siebie nie pasuje. A skoro nie pasuje, to tym łatwiej da się o tym gadać. Nie Rozmawiać, ale właśnie Gadać. A jak jeszcze pojawia się tak fantastyczna zbitka trzech słów, czyli Europejska Stolica Kultury, to już tego Gadania nie można opanować.

Poproszony o zabranie głosu w tej sprawie, w pierwszym odruchu chciałem swój "głos" ukryć głęboko w sobie. Po co wzmagać medialne decybele szumu, skoro i tak nikt nikomu nie ma nic nowego do powiedzenia. Ale ta prośba jest niczym gwizdek, który przez przypadek wpadł do gardła Trampowi w filmie "Światła wielkiego miasta".

Nieszczęśliwie ów Tramp, grany przez Chaplina, cierpiał dodatkowo na złośliwą czkawkę, zatem co chwila, nie mogąc owej czkawki opanować, wygwizdywał coś z siebie. Dość żenująca okoliczność czkać i gwizdać jednocześnie. Spróbuję pokonać zawstydzenie i skoro już gwiżdżę, to pogwiżdżę trochę w temacie: Europejska Stolica Kultury - tak, a może nie, a może tak...

Miasto Gdańsk stara się o tytuł Stolicy. Miasto Gdańsk, czyli zarówno brukowane ulice, odrestaurowane fasady kamienic, jak i nie mająca szczęścia do odrestaurowania Wyspa Spichrzów, budowany od lat Teatr Szekspirowski i ciągle zagubiona na obrzeżach miasta Ołowianka, muzealne zbiory bursztynowych skarbów na równi z niezależnymi inicjatywami współczesnych sztuk wizualnych.

Gdańsk, ale poniekąd również i ja (choć prawdę powiedziawszy nie wiem dokładnie, kiedy zacząłem i nie pamiętam, czy ktoś pytał się mnie o zdanie), staramy się o tytuł Stolicy Kultury. Skoro jednak już tak jest, że staram się o ten tytuł, to nachodzą mnie pytania, co to znaczy dla mnie i czym to staranie się w ogóle jest.

Załóżmy jednak, że jakimiś kolejami losu Gdańsk, czyli i ja, i ty, i my (i oni?), otrzymujemy ów honorowy tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Otrzymujemy tytuł, czyli jesteśmy wyróżnieni, wybrani, w pewnym sensie wyniesieni do godności przejęcia jednorocznej władzy nad Europejską Kulturą (w innym przypadku nie nazywano by wyłonionego miasta stolicą, nieprawdaż?).

Władza, wbrew temu, co się myśli - za przyczyną ogólnego pomieszania pojęć - to nie korzyść, a obowiązek. A zatem Gdańsk, czyli zarówno ja, ty, my wszyscy, będziemy musieli przyjąć u siebie w pełnym wymiarze europejskie dziedzictwo kulturowe - zarówno kolejne wykonanie pra-opery Monteverdiego, jak i dzieła artystów, dla których prowokacja i gra z przestrzeniami tabu jest podstawową materią twórczości.

Będziemy musieli otworzyć się na tę falę dobrodziejstw, których nie da się zrozumieć konsumenckim rozumem. Będziemy musieli wybudować lub zaadoptować budynki, w których powstawać będzie nowa jakość europejskiej kultury, a to znaczy, że będziemy musieli zapomnieć o doraźnym zysku ze sprzedaży intratnych gruntów miejskich i na tych gruntach budować kolejne sale teatralne i koncertowe, niekomercyjne galerie sztuki współczesnej, studia twórcze dla artystów sztuk wszelakich (muzycy, aktorzy, tancerze, artyści wizualni i artyści akcji performatywnych).

Będziemy musieli zgodzić się na to, że kultura, to nie jest jedynie ciąg imprez, festiwali i spędów, których podstawowym celem jest zagłuszenie codziennej nudy. Będziemy musieli wykreować miejskie, prywatne i społecznościowe przestrzenie, w których profesjonalna i tak zwana "niezależna" praca twórcza będzie się toczyć grubo przed ową datą 2016, ale i trwać będzie przez kolejne dekady.

Będziemy musieli zapomnieć o partykularnych interesach i zgodzić się na to, że pracujemy w perspektywie wielkiego europejskiego projektu, który ostatecznie wpłynie na powstanie nowego społeczeństwa o wyrazistej europejskiej tożsamości... et caetera, et caetera.

Koniec pogwizdywania. Proszę mi nie pomagać klepnięciami w plecy. Już się opamiętałem. Gwizdek wypadł mi z gardła. Koniec pogwizdania. I proszę mnie nie zawstydzać komentarzami dotyczącymi tego tekstu. Jest mi już i tak wystarczająco głupio, a policzki płoną mi ze wstydu. Zabrałem głos w sprawie Europejskiej Stolicy Kultury, a przecież, tak jak ty-my-wy-oni, nie mam w tej materii nic nowego do powiedzenia.

Prezentujemy cykl felietonów, w których ludzie kultury pomagają Metropolii Gdańskiej znaleźć sposób na zdobycie w 2016 roku tytułu Europejskiej Stolicy Kultury.

Do tej pory pisali dla nas: Mieczysław Abramowicz, Anna Czekanowicz, Abelard Giza, Leszek Możdżer, Jadwiga Charzyńska i Elwira Twardowska. Kolejnym felietonistą będzie specjalista ds.komunikacji międzykulturowej i wicedyrektor Teatru Szekspirowskiego Krzysztof Król.

Na zdjęciu: Leszek Bzdyl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji