W cztery oczy z Ewą Podleś
- Bycie na etacie we wszystkich teatrach łącznie z Metropolitan Opera, to zastępowanie gwiazd. Etat nie zapewnia występów. Etatowi śpiewacy mają jedynie zastępować zapraszanych artystów - mówi śpiewaczka EWA PODLEŚ.
Ze światowej sławy śpiewaczką Ewą Podleś [na zdjęciu] rozmawia Marek Zaradniak.
Marek Zaradniak: W połowie stycznia zaśpiewa pani w poznańskiej Auli UAM w estradowej wersji "Orfeusza" Glucka. Woli pani sceniczne czy estradowe wersje oper?
Ewa Podleś: To zależy. Są opery, które powinny być wykonywane wyłącznie estradowo jak "Norma" Belliniego, gdzie nic się nie dzieje. Jest tylko piękna muzyka i sporo możliwości do pokazania belcanta. Ale na przykład nie wyobrażam sobie estradowej wersji Carmen. To sceniczny fajerwerk. Gluck może być wykonany na scenie i estradowo. Osobiście lubię wykonanie estradowe, z tego względu, że jest tam do tego mnóstwo muzyki baletowej. Kiedy jest wykonywana na scenie, nie bardzo harmonizuje z całym dramatem, a gdy jest na estradzie, stuchacz po prostu stucha pięknej muzyki. Ostatnio pani menedżerowie pochodzą właśnie z Poznania. Jak do tego doszło?
- W Poznaniu ludzie bardzo interesują się muzyką operową. Mam wielu przyaciół znawców opery i muzyki. Są wspaniale chóry chłopięce, wspaniała filharmonia i opera. To miasto prowadzone jest w zachodnim stylu.
Śpiewa pani w wielu teatrach świata. Czy z którymś z nich jest pani związana na stałe?
- Nie jest honorem związać się z teatrem na state. Honorem jest utrzymywać się na takim poziomie, by być zapraszanym.
Dlaczego pani woli być wolnym strzelcem?
- Bycie na etacie we wszystkich teatrach łącznie z Metropolitan Opera, to zastępowanie gwiazd. Etat nie zapewnia występów. Etatowi śpiewacy mają jedynie zastępować zapraszanych artystów. Jeśli nikogo nie można znaleźć, bierze się kogoś, kto jest na etacie i musi wystąpić. Etatowi uczą się roli i muszą być zawsze gotowi na telefon, aby w razie czego w ciągu dziesięciu minut dojechać nawet na drugi akt.
Skoro śpiewa pani w wielu teatrach, jak daleko ma pani zajęty kalendarz?
- Do roku 2007.
Nie ma żadnego wolnego terminu?
- Na moje szczęście coś się zmieniło. W 2005 powinnam przez dwa miesiące być w Seattle, gdzie przygotowuję caty "Ring" Wagnera. Na szczęście próby skrócono i będę mogła w domu odpocząć.