Artykuły

Pod skorupą brutala skrywał niezwykle wrażliwe wnętrze

Z taką samą werwą zbijał deski sceny w Piwnicy pod Baranami i pisał scenariusze filmowe. Humorystycznymi rysunkami zapełniał dziesiątki notatników, serwetek i kartonów. Poeta, rysownik, aktor, a jak trzeba, także krawiec i stolarz - słowem, człowiek legenda krakowskiej bohemy. Tak w największym skrócie określić można WIESŁAWA DYMNEGO.

W Teatrze Ludowym grają Dymnego. U nas przyjaciele i żona wspominają artystę

Chociaż od śmierci tej barwnej krakowskiej postaci minęło już ponad 30 lat piwniczni przyjaciele wciąż bardzo dobrze go pamiętają. - Obok Piotra Skrzyneckiego to właśnie Wiesiek był największą osobowością Piwnicy. Byli jak ogień i woda. Podczas gdy Skrzynecki jeszcze na dwie godziny przed naszym wylotem do USA potrafił paradować w swoim ulubionym szlafroczku, mówiąc, że "pośpiech uwłacza godności człowieka", Wieśkowi wszystko dosłownie paliło się wrękach - wspomina Zygmunt Konieczny, kompozytor.

- Duch ogromnie niespokojny - wtóruje mu Marek Pacuła, dzisiejszy szef kabaretu. - Kiedy poznałem Wieśka, byłem studentem polonistyki. Podziwiałem go za łatwość, z jaką wymyślał swoje słynne dwuwiersze, jak np. "Zbiór bzdur". Pamiętam jeden z nich. "Na emigrację szedł se chochoł, i tak se idąc, jak bóbr szlochoł. Bo go w Krakowie (k...) nikt nie kochoł", albo ten jego genialny skrót myślowy "Dlaczego w Polsce jest albo idealizm, albo materializm, albo nie ma (k...) nic śmiesznego?". Zwykle wygłaszał owe myśli na scenie Piwnicy.

Pacuła przyznaje jednak, że niełatwo było przyjaźnić się z Dymnym, podobnie jak z nim współpracować. Wielu artystów autentycznie się go bało.

- A najbardziej Piotr Skrzynecki. Bo on był człowiekiem delikatnym z natury, a Wiesiek brał go krzykiem i groźbą. Pewnego razu przyniósł do Piwnicy butelkę wina i kazał mu to wino wypić duszkiem. Piotr posłusznie wykonał polecenie - opowiada Pacuła.

Znajomi uważają, że Dymny sam chciał prowadzić piwniczny kabaret. Ale zwykle w realizacji kolejnych projektów przeszkadzał mu alkohol.

- Wiesiek miał taki okres, że potrafił pić bez przerwy. Do tego ciągle robił awantury - mówi Tadeusz Kwinta.

Wtóruje mu Pacuła. - Ja też kiedyś ostro się z nim starłem. Wracaliśmy z Piwnicy nocą. Obydwaj mieliśmy już ostro w czubach. Kłóciliśmy się. Chciał wyrwać metalowy słupek na ulicy i rzucić nim we mnie.

- Pamiętam, jak Wiesiek przyszedł kiedyś do Piwnicy w stanie wskazującym. Piotr Skrzynecki tego nie zauważył, a że Wiesiek, zawsze wychodząc na scenę, wywoływał aplauz widowni, Skrzynecki zapowiedział go tak, jak tylko on to potrafił. Wiesiek powoli, żeby nie ujawnić swojego stanu, wszedł na scenę. Kiedy już się na niej znalazł, zaczął nerwowo przeglądać kieszenie wposzukiwaniu słynnej kartki, gdzie na wypadek takich właśnie sytuacji miał zrobioną dokładną rozpiskę, co, kto i kiedy mówi. Na szczęście nasz przytomny piwniczny elektryk "rzygnął" mu w twarz ostrym światłem reflektora. Wtedy Wiesiek nieco otrzeźwiał. Otrzepał się, machnął ręką i powiedział - "I tak nic z tego nie zrozumiecie" - opowiada kompozytor Andrzej Zarycki, który od Dymnego trzymał się raczej z daleka.

- Bardzo podobało mi się to, co robił na scenie i co pisał, ale kompletnie nie rozumiałem tych jego wybuchów. Nigdy nie było wiadomo, czego można się

spodziewać. Był ordynarny i jednocześnie bardzo wysublimowany. Człowiek zagadka. Byłem bardzo zdziwiony, że tak delikatna kobieta jak Ania Dymna poślubiła takiego hardego faceta - mówi.

Aktorka twierdzi, że Dymny pod skorupą brutalności skrywał wyjątkowo wrażliwe wnętrze. - Wiesiek był niesłychanie pracowity. To, co mam teraz w domu, tysiące zapisanych stron, miliony słów, setki rysunków, to tylko niewielka cząstka. Na strychu znalazłam setki jego obrazków. Ale dużo czasu stracił, niestety, na picie wódki. Wtedy nie robił nic. Chyba połowę dorosłego życia przepił. Kiedy go poznałam, był w bardzo złym stanie. Potem niby pił mniej, ale bywało różnie . Jednak gdy nie pił, pracował dzień i noc. Miał jakieś zeszyty, coś w nich notował, rysował, kombinował. Nagle coś go napadało i zaczynał mi szyć torebkę. Albo futro. Wyszło naprawdę piękne, ja tylko wszyłam rękawy - wspomina męża Anna Dymna.

"Skrzyneczka bez pudła" w Ludowym

Spektakl w reżyserii Andrzeja Sadowskiego grany jest na Scenie pod Ratuszem. To historia na poły kryminalna, na poły miłosna. Jej bohater trafia do beskidzkiej wsi, gdzie u stolarza chce zamówić drewnianą skrzynkę. W sztuce występują Beata Schimscheiner, Andrzej Franczyk i Paweł Kumięga.

Na zdjęciu: Wiesław Dymny w filmie "Przyjecie na dziesięć osób plus trzy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji