Artykuły

"Irydion" po latach

Niniejsza powieść pomyślana jest w trzecim wieku po Chrystusie. - Stan państwa rzymskiego w tych latach był stanem konania - rozwiązywania się - dezorganizacji. - Wszystko co niegdyś było życiem jego, co sprawiało ruch jego postępowy i byt, teraz wracało w nicość, w wieczność, słowem umierało - przetwarzało się. - Trzy systemata stały obok siebie... pisze sam Zygmunt Krasiński w przypisach do "Irydiona". Popisując się znakomitą erudycją (niektórzy krytycy uważają nawet, że nadmiernie) kreśli wieszcz w dramacie obraz tego konania. Ale, jak sam zaznacza, chodzi mu nie tylko o zdegradowany wizerunek samego Rzymu - imperium, ale również próbujących odzyskać dawno zapomniane czasy wielkości Greków i rosnący w siłę świat chrześcijan. Tytułowy bohater chce za wszelką cenę - nawet zdrady - przyspieszyć upadek kolosa, szerząc destrukcję od wewnątrz. Ten dobrze znany motyw Mickiewiczowskiego Wallenroda Krasiński pogłębia i nadaje mu bardziej uniwersalny wymiar. Wyraźniej też obnaża szatański mechanizm destrukcji w osobie Masynisy

Kiedy ponownie obejrzałem po 9 latach od realizacji (spektakl powstawał w 1981 roku, kończony był w stanie wojennym, a jego premiera odbyła się w maju 1982 roku) tę opowieść o upadającym Rzymie, nie wypadało mi nic innego jak po raz kolejny schylić głowę przed wielką klasyką. I choć Jan Englert opracowując tekst i reżyserując spektakl wtedy, na początku lat 80., miał z pewnością inne intencje, niż gdyby sięgnął po ten tekst dzisiaj - zarówno widowisko jak i sam dramat bronią się doskonale, ba, nabierają nowych znaczeń. Englert nie poszedł bowiem na tanią doraźność, efektowne tzw. aluzje (choć chyba chwilami miał na to wielką ochotę). Owszem, zaproponował - na ile to było możliwe - spektakl współczesny. Zredukował rozwlekłe dialogi, wyeliminował staroświeckie chóry. Dzięki temu ten arcytrudny, a i chyba nie do końca rozwikłany dramat stał się przystępniejszy.

Zgromadził reżyser w "Irydionie" całą czołówkę aktorską, nawet epizody są po prostu dobrze zagrane (to niestety dość rzadkie na telewizyjnej scenie). Ale na czoło wybija się gra nieodżałowanego Jana Świderskiego, a także Jana Frycza, Joanny Szczepkowskiej i Zdzisława Mrożewskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji