Artykuły

Wykonuje ten zawód z olbrzymią przyjemnością

- Cały czas trzymam kciuki za Mikołaja Grabowskiego, który próbuje naprawić Stary Teatr. Ale boję się, że to może się nie udać. Ten teatr to moloch, który broni się wszystkimi swoimi mackami - związkami zawodowymi, ciepłymi posadami, wysokimi apanażami, ogromną machiną administracyjną i techniczną - mówi JAN PESZEK, aktor Starego Teatru w Krakowie.

Rozmowa z aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym JANEM PESZKIEM [na zdjęciu].

Tegoroczna wizyta na Barbórkowej Dramie Teatralnej ze "Scenariuszem dla trzech aktorów" nie jest Pana pierwszą w Tarnobrzegu?

- Tak. Byłem tu już kilkakrotnie. Ostatnio chyba ze "Scenariuszem dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego". A pierwszy raz, przed laty, jeszcze z Teatrem Słowackiego i "Psim sercem" w reżyserii waszego krajana, tarnobrzeżanina z pochodzenia Rudolfa Zioło. Było jeszcze kilka innych spektakli. Jestem w Tarnobrzegu częstym gościem. Lubię tu przyjeżdżać.

Pewnie mówi tak Pan z czystej kurtuazji...

- O, nie. Jest tu świetna publiczność. Publiczność, która teatr rozumie. Pewnie procentuje wieloletnia tradycja organizacji tych grudniowych przeglądów teatralnych. Oczywiście, wyjazdy w tzw. teren są w jakimś stopniu uciążliwe. Ale to jest wpisane w naszą profesję. Aktorstwo od wieków było zawodem wędrownym. Ja wykonuję go jednak z olbrzymią przyjemnością i zaangażowaniem. Jeżdżę naprawdę dużo. Jeśli podczas spektaklu czuję, że pozytywne emocje wracają do mnie i widowni, to, proszę mi wierzyć, taki wyjazd nie jest uciążliwy. I tak jest tutaj. Szkoda jedynie, że nie możemy trochę dłużej zostać. Po ciemku tu dotarliśmy i po ciemku zaraz odjedziemy...

Ten mijający rok był dla Pana rokiem 60. urodzin. Czy przez to był jakiś szczególny?

- To był dobry dla mnie rok. Zagrałem dwie duże role w Teatrze Telewizji: "Noc jest matką dnia" i "Śmiech w ciemności". Ten drugi jeszcze nie był emitowany. Z ról filmowych warto chyba wymienić "Króla Ubu" w reżyserii Piotra Szulkina. Najważniejszym wydarzeniem był jednak powrót na etat do Starego Teatru w Krakowie za namową obecnego dyrektora Mikołaja Grabowskiego. Z Mikołajem tak co kilka lat się schodzimy i rozchodzimy. Zagrałem tam w "Wyzwoleniu", "Tangu" i ostatnio w "Niewinie". Teraz czeka mnie wielkie wyzwanie w nowej premierze "Autodafé" Eliasa Canettiego, gdzie gram główną rolę. Trochę też reżyserowałem w Teatrze Stu i w Słupsku Cały czas wykładam w PWST.

Czy pilnie śledzi Pan postępy w aktorskiej karierze swoich dzieci - Marysi i Błażeja?

- A jakże. Także synowej! Syn ma, ku mojemu zadowoleniu, anioła stróża artystycznego w osobie Mikołaja Grabowskiego. Po udanym sezonie w Teatrze Nowym w Łodzi, ściągnął Błażeja do Starego Teatru i gra on teraz w Krakowie. Ma taki charakter, że trochę stroni od szerokiej popularności. Co innego Marysia. Ona wrosła już w Warszawę. Przygotowuje dwie płyty ze swoimi piosenkami, stale gdzieś gra, ma za sobą seriale, filmy i głowę pełną projektów, o których nie powiem, żeby nie zapeszyć.

Przed laty powiedział Pan, że uciekł ze Starego Teatru i z Krakowa, bo to jest miasto, które trzeba "przewietrzyć". Czy to się już dokonało, skoro Pan wrócił po 10 latach gościnnego grania w kilku teatrach Warszawy, Łodzi i Krakowa?

- Niestety, nie. Mam wrażenie, że klimat w Starym Teatrze nie poprawił się, a wręcz przeciwnie. Kraków w ogóle ma dla mnie dwa oblicza. Wiele by mówić o jego magii, poezji, urodzie. A z drugiej strony, niesłychanie konserwatywny i niechętny nowym rzeczom. Wiele złego robią w tej dziedzinie tzw. recenzenci teatralni, którzy propagują po prostu zły gust i nie są w ogóle przygotowani do zawodu. A to oni próbują kształtować opinie. To niesłychanie smutne i prowincjonalne. Cały czas trzymam kciuki za Mikołaja Grabowskiego, który próbuje naprawić Stary Teatr. Ale boję się, że to może się nie udać. Ten teatr to moloch, który broni się wszystkimi swoimi mackami - związkami zawodowymi, ciepłymi posadami, wysokimi apanażami, ogromną machiną administracyjną i techniczną. To wąż, który zjada własny ogon.

Dziękuję za rozmowę.

Jan Peszek - ur. w 1944 r. Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. L. Solskiego w Krakowie ukończył w 1966 roku. Zagrał w 60 filmach fabularnych i odcinkach seriali telewizyjnych (nagrody filmowe za "Łabędzi śpiew" 1988 i "Pożegnanie jesieni" 1990). Ma na swoim koncie blisko 100 ról w spektaklach Teatru Telewizji oraz niezliczone role na deskach wielu polskich teatrów. Jest wykładowcą PWST w Krakowie i aktorem Starego Teatru. Laureat wielu nagród aktorskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji