Artykuły

"A ja nie chcę czekolady..."

Sama treść "Kopciucha" daje dużo do myślenia, gdyż jest sztuką na miarę współczesnych problemów. Bardzo wiele jest bowiem dziewcząt (i nie tylko) pozbawionych opieki, przeżywających trudne dzieciństwo, jest to częstokroć powodem ich wykolejenia. Głowacki obnaża i dorosłych, którzy mają "nawrócić je na właściwą drogę". Okazuje się, że są oni niewiele lepsi i kryje się w nich tyle zła, kłamstwa, bezduszności i przebiegłości, że sami powinni się znaleźć w zakładach poprawczych na miejscu tych dziewcząt. W obecnym świecie jest wiele zła, obok którego częstokroć przechodzimy obojętnie, a na cierpienie innych jesteśmy niewrażliwi. Trzeba z tym walczyć!

Walkę taką podjął Teatr Współczesny wystawiając "Kopciucha". Czy cel swój osiągnie? Zależy to od sposobu, w jaki współtwórcy tego rodzaju sztuk zechcą wedrzeć się do serc widzów.

Warto też zwrócić uwagę na środki, jakimi posłużyli się realizatorzy "Kopciucha". Już piosenka, którą słyszeliśmy przed odsłonięciem kurtyny, była zwiastunem niewesołych wydarzeń. Ta znana melodia, którą często śpiewaliśmy w gronie młodzieży, w teatrze, przy wygaszonych światłach, zabrzmiała niezwykle smutno i ponuro. Ciekawy był też pomysł wykorzystania głośników na widowni i rozwiązanie obszernych scen zbiorowych, kiedy np. zastępca dyrektora przemawia do wszystkich pensjonariuszek na ogólnym apelu. Reżyser mógł to zrobić symbolicznie przy pomocy kilkunastu dziewcząt. Znalazł jednak inne wyjście z tej sytuacji, włączając do udziału widzów, do których zwracają się aktorzy.

Przyznam się, że akcji "Kopciucha" nie wyobrażałam sobie na tle sali gimnastycznej (z liną do wspinania, kozłem ćwiczebnym i skrzynia gimnastyczną), skromnie udekorowanej do "Kopciuszka". Ale dało to poczucie jakiejś surowości i bezwzględności, świadczyło jakby o braku uczucia i ciepła. Było to przecież bardzo charakterystyczne dla zakładu poprawczego. Scenograf Marcin Stajewski dzięki swej wyobraźni uatrakcyjnił odbiór sztuki.

Obsada ról, jak mi się wydaje, również była właściwa szczególnie dyrektora, którego postać odtwarzał Jacek Polaczek. Jego osoba na scenie rzeczywiście wzbudziła w nas wiele sympatii. Dyrektor w interpretacji Polaczka, to człowiek pełen serca i dobrych intencji, lecz nie umiejący przeciwstawić się żadnym problemom.

Jeśli chodzi o postać zastępcy dyrektora, którą stworzył Tadeusz Zapaśnik, to zgodzę się, jak najbardziej z opinią redaktora Z. Wrzosa w felietonie teatralnym "Kopciuch oskarża". Zastępca dyrektora w jego interpretacji jest bardziej komicznym, niż odpychającym, a przecież nie powinniśmy tak odczuwać tego jeżeli chodzi o pozbawioną skrupułów postać.

Duże wrażenie zrobiła na mnie rola Kopciucha w wykonaniu Barbary Remelskiej, tym bardziej, że była to rola trudna. Kopciuch jest. przecież dziewczyną inteligentną, która ukrywa swoją psychikę przed otoczeniem.

Warto zastanowić się nad tą sztuką, a szczególnie nad jej zakończeniem - Kopciuch popełnia samobójstwo, lecz pracownicy filmowi nie są tym zbyt wstrząśnięci. Kito doprowadził do tej tragedii? Odpowiedź znamy, lecz zastanówmy się - czy pod postacią tych obojętnych na krzywdę i cierpienie filmowców nie kryje się więcej winnych.

MIROSŁAWA PAJĄK

Studium Wychowania Przedszkolnego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji