Artykuły

Dobranoc

O "Valerie" w reż. Alaina Lecucqa z Białostockiego Teatru Lalek prezentowanej podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Antoni Winch z Nowej Siły Krytycznej.

Rzecz dzieje się wśród dekoracji z papieru. Z tego materiału wykonane są również lalki. Nawet fabuła i intryga są papierowe. Choć jest w tym jakaś konsekwencja i spójność, to nie zrobiło to przedstawieniu "Valérie" Białostockiego Teatru Lalek dobrze.

Spektakl opowiada historię młodej, pięknej dziewczyny, tytułowej Valérie (Agnieszka Sobolewska). Wychowuje ją Babka (Magdalena Czajkowska). Pewnego dnia Valérie zaczyna interesować się Konstabl (Wiesław Czołpiński). Jest to... no właśnie nie do końca wiadomo, czy bardziej diabeł, czy ktoś w rodzaju Prospera, czyli uczony, który zdobył wiedzę tajemną, a może mag albo czarnoksiężnik. Niejasności budzi również kwestia tego, czy jest on dziadkiem, ojcem, czy może kimś zupełnie nie spokrewnionym z Valérie W każdym razie, to postać negatywna, żywiąca się kurzą krwią i dzięki temu długowieczna. To właśnie nieprzemijającej młodości pragnie Babka, dawna kochanka Konstabla. Sprzedaje mu dom, który niegdyś był jego własnością, zmusza do tego, aby zdradził jej sekret oszukania czasu i uniknięcia starości. Tymczasem do Valérie zgłasza się Orlik. To jej... no właśnie znowu nie do końca wiadomo, brat albo absztyfikant, niewykluczone również, że jest jednym i drugim.

Ten bardzo pobieżny szkic fabuły pokazuje jak jest ona poplątana i niejasna. Ciężko śledzi się coś, czego się nie rozumie i w czym nie posiada się rozeznania. Widz zwyczajnie gubi się nie mogąc zidentyfikować postaci. Trudności sprawia też określenie, o czym właściwie jest spektakl. Z jednej strony to opowieść o poszukiwaniu wiecznej młodości, panicznym lęku przed starością. Z drugiej to historia o dojrzewającej dziewczynie, która chce zacząć żyć, kochać i być kochaną. Być może całość jest snem lub fantazją Valérie. Mamy tu również elementy klasycznej walki dobra ze złem. Tyle tylko, że one ze sobą tak naprawdę nie walczą. Konstabl robi jakieś tam podchody, Valérie ich unika, lecz to wszystko wzięte jest w duży cudzysłów, przypomina sparing sił dobra i zła, czy mecz charytatywny oldboyów. Dobro i zło ścierają się tylko po to, aby pokazać pomysłowość wykorzystania dekoracji i kostiumów.

Ciekawym chwytem było nadanie tylko tytułowej bohaterce spektaklu ludzkich kształtów. Reszta postaci odgrywana jest przez lalki. Jedynie bowiem Valérie odznacza się niewątpliwą czystością intencji i niepodważalną szlachetnością duszy. Fakt, miewa chwile załamania, ale nie są one aż na tyle istotne, cechują się raczej dziecięcą naiwnością niż szczerą chęcią, żeby ważyły one na ocenie moralnej bohaterki.

Spektakl Białostockiego Teatru Lalek, mimo jego mankamentów, dało się oglądać. Co prawda bez chęci obejrzenia go powtórnie. Ostatnie słowo padające w przedstawieniu to pytanie: "Dobranoc?". Cóż, bezwątpienia, "dobranoc".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji