Artykuły

Teatry z Chatki Żaka

Zanim lubelska Chatka Żaka skostniała i zamarła przez wiele lat kipiała życiem i sztuką, przyciągała artystyczne dusze, ale i młodych ludzi spoza uczelni, dla których towarzystwo studentów i tworzona przez nich kultura były nobilitujące. Z Chatki wyrosły świetne awangardowe teatry. Czym był ten złoty wiek kultury studenckiej? - Danuta Majka z Gazety Wyborczej - Lublin pyta lubelskich twórców.

- Byłem w Chatce Żaka, gdy kultura studencka była silna, rozwijał się teatr, piosenka poetycka... Ale nie można zapomnieć, że ważny był kontekst: wtedy kultura studencka była obszarem wolności. Czuliśmy, że jesteśmy w nurcie jakiejś nowej myśli. Tym bardziej, że byłem związany z teatrem, wokół którego wtedy gromadziła się inteligencja i opozycja - opowiada Janusz Opryński, reżyser, twórca alternatywnego teatru Provisorium, związany z Chatką w latach 70, dziś dyrektor ds. artystyczno-programowych Centrum Kultury w Lublinie.

Cechą Chatki, podkreśla Opryński, było to, że zarządzali nią ludzie młodzi, którzy rozumieli, że w tym wieku szuka się różnych możliwości wyrażenia siebie. Stąd był tak dobry klimat dla offowych działań.

- Kiedyś Chatka przyciągała też niestudentów, bo środowisko studenckie było elitarne i niedostępne. Było magnesem, a my sztucznie nawet podsycaliśmy tę elitarność, na przykład organizując spektakle dla ograniczonej liczby widzów, choć na widowni zmieściłoby się dwa razy tyle - śmieje się Kazimierz Iwaszko, szef Chatki na przełomie lat 70. i 80., zwolniony w stanie wojennym.

O atmosferze tamtych lat świadczy choćby relacja Barbary Henkel z konfrontacji teatralnych w 1978 r., opublikowana w "Sztandarze Młodych": "Nie bez satysfakcji gąszcz głów, wypełniających klatkę schodową, prowadzącą do salki na wyższych piętrach, śledził wspinaczkę po zewnętrznej stronie balustrady dyrektora dwóch potęg: Starego Teatru w Krakowie i Teatru Telewizji Jana Pawła Gawlika. W ten sposób wdrapał się on na jedno z najbardziej oblężonych przedstawień, na "Przecenę dla wszystkich" w wykonaniu poznańskiego Teatru Ósmego Dnia. Głównymi bohaterami Konfrontacji Młodego Teatru Lublin 1978 byli bramkarze. Musieli wysiłkiem mięśni godnym igrzysk olimpijskich walczyć z naporem tłumu i w dodatku jeszcze wysłuchiwać urągań osób wymachujących im pod nosem legalnymi biletami i kartami uczestnictwa".

Kazimierz Iwaszko wspomina, że wtedy w Chatce było jak w ulu: rozpychały się teatry alternatywne, próbując usunąć w cień folklorystyczny zespół taneczny, były próby wydawnicze, kwitła piosenka turystyczna i jazz, a na spotkania z opozycjonistami przychodziły takie tłumy, że balkon w sali widowiskowej groził oberwaniem. - Kręcili się bardzo różni ludzie, a ja starałem się godzić te różne środowiska i oczekiwania repertuarowe. Nie chciałem dopuścić do tego, żeby teatr dominował, próbowałem łączyć wymagania Socjalistycznego Związku Studentów Polskich z alternatywnymi pomysłami - opowiada Iwaszko i dodaje, że kiedyś można było zrobić wszystko prawie za darmo, twórczość studencka była niekomercyjna. - Dzisiaj nie ma takiej atmosfery, świat się zmienił i nie mówię, że jest gorszy, jest inny. Nie da się porównać tego co wtedy i co dziś - zastrzega Iwaszko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji