Artykuły

Atrakcyjni dzięki kulturze

- Mamy szansę wygrać i zdobyć ten tytuł. Władze miasta ogłosiły w końcu konkurs na lidera projektu. Nie wiem, czy jego przeprowadzenie było konieczne. Być może zostanie wyłoniony jakiś inny podmiot a nie Łódź Art Center. Byłoby niedobrze, gdyby wygrał ktoś spoza Łodzi, bo nie zna realiów naszego miasta. Poza tym nie może to być agencja PR-owska czy koncertowa złożona z 5, 6 ludzi. Mając doświadczenia wileńskie i obserwację wielu festiwali, wiem, że musi być powołany ogromny organizm organizacyjny. Zespół musi liczyć 20-50 osób - dyrektor Teatru im. Jaracza Wojciech Nowicki o staraniach Łodzi o tytuł ESK.

W tym roku Europejskimi Stolicami Kultury są Linz i Wilno. Drugie z tych miast odwiedził Wojciech Nowicki, dyrektor naczelny Teatru Jaracza. Jak jest w Wilnie? Jakich błędów w przygotowaniach nie powinna popełnić Łódź?

Krzysztof Kowalewicz: Jak się prezentuje Wilno jako Europejska Stolica Kultury?

Wojciech Nowicki: Nie ma wielkich reklam na każdym kroku. Zabrakło mi na ulicach bannerów i jakiejś ciekawej identyfikacji graficznej. Informatory z całorocznym programem świętowania w różnych językach dostaje się w wielu punktach miasta. Niestety ta książeczka, która początkowo była gruba, ma już drugą edycję, a szykuje się trzecią. Każda kolejna jest skromniejsza. To, co zapowiadano w szalenie ambitnych wstępnych planach, uległo kompresji. Jest o wiele mniej imprez.

Dlaczego?

- Spotkałem się z dyrektorem biura ESK, które mieści się w Wilnie w pięknym nowoczesnym przeszklonym budynku. Z powodu kryzysu budżet obchodów obcięto o 70 proc. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie cięć w aż takiej skali. Można było oszczędzić 20, 30 proc., ale nie aż tyle. To rozkłada imprezę. Oszczędności wprowadziły władze samorządowe i państwowe. Unia przekazała obiecaną transzę. Budżet miał początkowo wynosić w przeliczeniu 130 mln zł, ostatecznie organizatorzy mają 30 mln zł na cały rok. Myślę, że wpływ na tę sytuację miał nie tylko kryzys, ale i rozgrywki polityczne. Jeżeli trwająca rok impreza nie jest przeprowadzana ponad podziałami partyjnymi, to nie ma szansy przebiegać bez problemów. Poza tym biuro nie może być po prostu kolejną miejską instytucją kultury. W jej szeregach powinien się znaleźć pełnomocnik rządu albo chociaż przedstawiciel ministerstwa kultury. Wtedy są większe możliwości działania i oddziaływania na innych. Biuro organizacji ESK nie może być petentem, które prosi innych o współpracę. Musi mieć mocne kompetencje i stawiać różne wymagania. Trzeba o tym pomyśleć w naszych przygotowaniach, żebyśmy nie popełnili tych samych błędów.

O czym jeszcze powinniśmy pamiętać?

- Wilno nie nawiązało bliskiej współpracy z drugą równoległą w tym roku ESK, czyli z Linzem. W przypadku zwycięstwa Łodzi naszym miastem partnerskim będzie któreś z hiszpańskich miast. Nie wyobrażam sobie, żeby nie doszło do ścisłej wymiany, a nawet wspólnie przygotowanych imprez. Jeśli się nie zainteresuje ludzi z drugiego miasta partnerskiego, to jak myśleć o przyciągnięciu turystów z innych państw? Kolejny błąd to ograniczenie imprez do samego Wilna. Zupełnie nie widziałem aktywizowania regionu. A należy pokazywać to, co się dzieje w najbliższym sąsiedztwie takiej kulturalnej stolicy. To najlepsza forma reklamy i promocji całego regionu.

A jak wygląda łódzka tkanka miejska w porównaniu z wileńską?

- Nie mamy się czego wstydzić. W Wilnie jest bardzo ładna starówka, ale już 50 metrów poza ścisłym centrum widziałem obdrapane mury i zasikane bramy. Na pewno przygotowując się na takie całoroczne święto kulturalne, należy odrestaurować najbardziej charakterystyczne i odwiedzane przez turystów miejsca. W Wilnie tak zrobiono. My też nie możemy o tym zapomnieć. Poza tym tam mają kilka miejsc do plenerowych występów wszelkiego rodzaju. Letnia scena ze sporą widownią powinna powstać również w Łodzi.

Od dwóch lat wiemy, że walczymy o ten tytuł, ale dziś dzieje się niewiele.

- Krzysztof Candrowicz [dyrektor Łódź Art Center - przyp. red.] na razie prowadził ten projekt bardzo dobrze. Może powinien być silniej wspierany. Naprawdę mamy szansę wygrać i zdobyć ten tytuł. Władze miasta ogłosiły w końcu konkurs na lidera projektu. Nie wiem, czy jego przeprowadzenie było konieczne. Być może zostanie wyłoniony jakiś inny podmiot a nie Łódź Art Center. Byłoby niedobrze, gdyby wygrał ktoś spoza Łodzi, bo nie zna realiów naszego miasta. Poza tym nie może to być agencja PR-owska czy koncertowa złożona z 5, 6 ludzi. Mając doświadczenia wileńskie i obserwację wielu festiwali, wiem, że musi być powołany ogromny organizm organizacyjny. Zespół musi liczyć 20-50 osób. Obawiam się, że nie wszyscy decydenci zdają sobie sprawę, jak wielkie to jest przedsięwzięcie. Jeśli będzie nad tym pracowało kilka osób, to możemy zrobić jedynie coś zwykłego, standardowego, a chyba nie o to nam chodzi. Taki tytuł wpłynie na rozwój społeczny, ale i ekonomiczny regionu. Gminy prześcigają się w obniżaniu podatków w celu przyciągnięcia inwestorów. Nie wolno jednak zapominać o tym, że ważnym czynnikiem lokalizacji biznesu jest dzisiaj również możliwość ciekawego spędzenia wolnego czasu. Kilka dni temu prezydent Sieradza, który był sceptycznie nastawiony do sceny regionalnej Jaracza w swoim mieście, przyznał mi rację. Wyremontowany obiekt - działający nie tylko przecież na potrzeby teatru - tętni życiem. Co więcej, prezydent zauważył, że znacznie wzrosła atrakcyjność jego miasta w regionie. Wyczytałem, że turystyka kulturowa w Europie Zachodniej, czyli jeżdżenie na spektakle, festiwale czy zwiedzanie zabytków stanowi 70 proc., a rekreację wybiera tylko 30 proc. ludzi. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Na pewno w Polsce więcej jest osób wypoczywających biernie. No, ale my zabiegamy przecież przy tej okazji o gości z Europy zafascynowanych właśnie turystyką kulturową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji