Artykuły

Świat bez Boga

W 35 lat od pamiętnej premiery dzieła Zygmunta Krasińskiego w inscenizacji Konrada Swinarskiego, na scenie krakowskiego Sta­rego Teatru nowe odczytanie utworu wystawił Krzysztof Nazar. Pokazał oszalały świat z wyraźnymi odniesie­niami do współczesności. Rewolucja jest tu przedstawiona jako kult wszel­kiego rodzaju rozwiązłości. Niczym w berlińskiej Love Parade, w rytm muzy­ki techno i skandowanego zwrotu: "rykacha!", przetaczają się watahy rozma­itych seksualnych orientacji, z własny­mi guru, którzy głoszą objawienia swoich nowych "religii".

Adaptacja Krzysztofa Nazara moc­no ingeruje w tekst sztuki, co przy wy­stawianiu wielkich dzieł klasyków pol­skiego romantyzmu jest oczywiście, usprawiedliwione. Ich niezwykła siła oddziaływania na nasze emocje polega właśnie na tym, że wieszczowie w naj­mniejszym stopniu nie przejmowali się uwarunkowaniami sceny. Stąd też do końca XIX wieku panowało przekona­nie o "niesceniczności" ich dramatów.

Jarosław Iwaszkiewicz, zachwycony "Nie-boską..." Leona Schillera w Te­atrze Bogusławskiego z 1926 r., 40 lat później w ostrych słowach potępił in­scenizację Swinarskiego, nazywając ją "Casino de Cracovie" i żądając "po­wszechnej reakcji pisarzy". Jego głos należał wszak do odosobnionych. Swinarski swoją interpretację sceniczną dramatu wysnuł z pedantycznie dro­biazgowej analizy tekstu.

Natomiast Krzysztof Nazar wziął z niego tyle, ile mu było potrzebne. Stąd też ironiczny zwrot: "Dramat ukła­dasz", można by skierować wprost do niego. Przeplecione porządki "drama­tu rodzinnego" z "rewolucyjnym" po­zwoliły reżyserowi na równoległe pro­wadzenie mocno skondensowanej ak­cji obu nurtów. Na tym tle Hrabia Henryk występuje jako jedyny sprawie­dliwy, broniący resztek honoru magnaterii, która sama skazuje się na przegraną, paktując z przywódcami rewolucyjnej tłuszczy.

Henryka, arystokratę krwi i ducha, gra Roman Gancarczyk. Aktor, spraw­dzający się w rolach krętaczy, mnie do wizerunku tytana poetyckiej myśli przekonał umiarkowanie, co tym wy­raźniej rzucało się w oczy w jego spo­tkaniu z najgroźniejszym przeciwni­kiem, Pankracym (Krzysztof Globisz). Ten z kolei zupełnie nieoczekiwanie zatraca się i przegrywa w finałowym zetknięciu z perwersyjnym Leonar­dem (Adam Nawojczyk), który jako kapłan nowej rewolucyjnej religii zacałowuje go (dosłownie!) na śmierć. Reszta postaci, w tym Żona (Dorota Segda) i Dziewica (Sonia Bohosiewicz), wpisuje się w tło parad nowych religii w rytmie techno.

Krzysztof Nazar pokazał swoją "Nie-boską komedią" przerażający świat, w którym żyjemy Świat pseudowartości i fałszywych proroków. Zaryzy­kował finał, w którym z ust Pankrace­go słynny zwrot "Galileaee, vicisti!"... nie pada. Końcowa ingerencja Boga ogranicza się do Anioła Stróża prowa­dzącego za ręce parkę dzieci. Jak z ki­czowatego oleodruku.

Przyznając każdemu reżyserowi prawo do własnej wizji utworu, przeciw takiej buntuję się. Wynika to z głębokie­go przeświadczenia, że wizja reżysera nie powinna, moim zdaniem, w swej wymowie przeczyć intencjom autora. Świat bez Boga, zdominowany przez tłum o najprymitywniejszych odru­chach, z upodobaniem oddający się es­tetyce kiczu, w całości odrzucam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji