Artykuły

Opowieści spod maski, czyli drag queens w teatrze muzycznym Capitol

"Królowe nocy" w reż. Arkadiusza Wójcika w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Młodzi aktorzy, Arkadiusz Wójcik i Jakub Firewicz, stworzyli autorski spektakl mówiący o jednym wieczorze z życia drag queens. Ani pomysł, ani wykonanie nie satysfakcjonują.

Drag queens Tina i Madonna spotykają się, by nagrać kolejny odcinek talk-show, którego pierwsza z nich jest gospodynią. Jak możemy wywnioskować po pseudonimach pań, ważne miejsce w ich życiu i karierze zajmują Tina Turner i Madonna - obie chcą wieść życie podobne do tego, jakie wiodą ich idolki. Gdy okazuje się, że Madonna nie zna scenariusza wieczoru, drag queens gorączkowo zaczynają poszukiwać tematu do rozmowy. Swoje kłótnie przeplatają krótkimi rozmowami z publicznością i piosenkami śpiewanymi przez Tinę.

"Królowe nocy" to początkowo lekka opowieść osadzona w lokalnych realiach: panie witają się z widzami Capitolu, zaznaczając, że znajdujemy się we Wrocławiu, wspominają niedawny teatralny skandal z homarem w roli głównej, komentują artykuły lokalnej prasy. Wypadki sceniczne do końca spektaklu nie drgną jednak ani o milimetr. Poznamy jedynie ckliwą historię z życia Madonny, która, choć pewnie miała być parodią telewizyjnych wyciskaczy łez a la program Ewy Drzyzgi, wypadła zupełnie serio.

Trudno powiedzieć, jakich tematów właściwie dotykają "Królowe nocy". Nie jest to ani spektakl o problemach z akceptacją siebie czy z określeniem tożsamości seksualnej, daleko mu także do niezobowiązującej scenki rodzajowej z życia drag queens, spotykających się, by wymienić plotki. Twórcy przedstawienia próbują maskować swój brak pomysłu na klarowną historię formułą talk-show, ta jednak szybko staje się oczywista i nudna. Interakcja z widzami niewiele wnosi do spektaklu, zdaje się jedynie wypełniać "antenowy" czas, a zwierzenia "gwiazd" mówiących o samotności i niezrozumieniu brzmią co najmniej banalnie.

Atutem spektaklu jest spójna kreacja Arkadiusza Wójcika, który dzięki umiejętnościom wokalnym i zdolnościom interpretacyjnym był wiarygodny w roli Tiny. Jakub Firewicz jako rozedrgana, głupia Madonna irytował nadekspresją - sztucznym, łamanym chodem i zamaszystą gestykulacją.

"Królowe nocy" są dowodem na to, że młodzieńczy entuzjazm i pracowitość nie zawsze wystarczają, by stworzyć pełny i przemyślany spektakl. Zapewne usłyszmy jeszcze o duecie Firewicz - Wójcik - jednak "Królowe nocy" to sceniczny falstart.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji