Artykuły

Heroiczna Elin

Ostatnio coraz częściej oglądamy w Teatrze Telewizji powtórki spektakli teatralnych z różnych lat. Podstawowym kryterium zakwalifikowania przedstawienia do powtórki jest oczywiście jego poziom artystyczny. A zatem powinny to być spektakle najlepsze. W praktyce bywa różnie, są lepsze i gorsze.

Zastanawiam się, które z premierowych przedstawień emitowanych w bieżącym roku w Teatrze TV zasługują na powtórzenie. Myślę, że na pewno sztuka "Noc jest matką dnia" Larsa Nórena głośnego szwedzkiego dramaturga, nazywanego spadkobiercą Ibsena, Strindberga, Bergmana. Przedstawienie wyreżyserowane przez Henryka Baranowskiego było emitowane jakiś czas temu w telewizyjnej Dwójce o bardzo późnej porze ze względu - jak sądzę - na drastyczność tematu.

Dziś, kiedy żyjemy w świecie, w którym wartości niebezpiecznie wymieszały się i zatarły się punkty odniesienia, rodzina powinna być tym podstawowym fundamentem, na którym można budować resztę. Tymczasem status rodziny jest dziś zagrożony jak nigdy dotąd. Niebezpieczeństwa bywają różnego autoramentu, jednym z nich jest alkoholizm. Sztuka Nórena dotyka właśnie tego problemu, ukazuje rodzinę naznaczoną piętnem alkoholizmu. Pije ojciec rodziny, Martin, ale cierpią wszyscy: żona, dwóch synów, a także sam Martin. Jego nałóg jest jak trucizna zatruwająca relacje między czwórką w końcu najbliższych sobie ludzi.

Na czoło wybija się postać Elin, żony i matki. Choć wydawałoby się dość słaba psychicznie, jest ona przecież główną osią zdarzeń. To właśnie wokół niej toczy się akcja.

Ona jest główną ofiarą tego piekła zgotowanego rodzinie przez Martina. O jej miłość rywalizują ze sobą dwaj synowie. Nie mogą wybaczyć ojcu tego, że pije, że unieszczęśliwia matkę i siebie doprowadził do ruiny. Pogardzają nim.

Przez cały spektakl widz odczuwa, jak narasta nieunikniony dramat prowadzący ostatecznie do bolesnego rozdarcia wszystkich bohaterów sztuki Nórena rozpisanej na cztery głosy. Przedstawienie świetnie poprowadzone przez Henryka Baranowskiego jest, można powiedzieć, wiwisekcją podświadomości bohaterów.

Klimat i walory artystyczne spektakl w dużej mierze zawdzięcza aktorom. Wyrazistą postać Martina - alkoholika odznaczającego się pomysłowością w wyszukiwaniu rozmaitych miejsc, by ukryć butelkę wódki - stworzył Jan Peszek. Wizerunki synów precyzyjnie nakreślili: Grzegorz Małecki jako Georg (agresja będąca niejako kompensatą poczucia niepewności, wymierzona przeciwko ojcu a w obronie matki oraz zazdrość w stosunku do młodszego brata, ulubieńca matki) i -jeszcze student Akademii Teatralnej - Cezary Łukaszewicz jako nadwrażliwy, wybuchowy i zagubiony Dawid.

Ale najbardziej utkwiła mi w pamięci przejmująca i zarazem heroiczna postać Elin, rewelacyjnie zagrana przez Halinę Łabonarską. Dość oszczędna w środkach wyrazu i skupiona wewnętrznie, ta wybitna aktorka wspaniale wydobyła z postaci jej wewnętrzne rozdarcie i pokazała złożoność ludzkiej psychiki. Dramat Elin nie jest tu demonstrowany jakąś nadzwyczajną ekspresją. Przeciwnie, jej cierpienie najgłębiej wyraża milcząca, ale jakże wiele mówiąca twarz. To milczenie jest jak potężny krzyk sprzeciwu wobec sytuacji, z której nie znajduje wyjścia. Aż wreszcie wybuchnie naprawdę (dosłownie), bo jak długo można tłamsić w sobie ten krzyk.

Spektakl "Noc jest matką dnia" na pewno jest tym przedstawieniem, które chciałabym ponownie zobaczyć w Teatrze Telewizji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji