Artykuły

Biografistyka

Z tekstem Michała Zadary o biografiach polemizuje w felietonie pisanym dla e-teatru Rafał Węgrzyniak

Czytając w ostatni piątek felieton Michała Zadary z tezą, że biografie polskich reżyserów nie powstają z powodu homofobii teatrologów, przypomniałem sobie przewrotny epizod wprowadzony przez Wojciecha Tomczyka do serialu "Trzeci oficer". Do mieszkania starszego aktora przychodził młody mężczyzna prezentujący się jako zbierający dokumentację pracownik redakcji "Słownika biograficznego teatru polskiego" działającej w Instytucie Sztuki w Warszawie. Aktor będący homoseksualistą (skądinąd grany przez nowego dyrektora jeleniogórskiego teatru, Bogdana Kocę), zaczynał bezceremonialnie uwodzić swego biografa. W trakcie wspólnego picia kawy uświadamiał sobie nagle, że "Słownik" zawiera wyłącznie sylwetki twórców już zmarłych. Ale w tym momencie konał podstępnie otruty przez gościa, który okazywał się bezwzględnym mordercą działającym na zlecenie służb specjalnych.

Poniekąd Zadara ma rację. Niewątpliwie przydałoby się w Polsce więcej biografii, których umiejętność pisania zanikła w okresie dominacji w humanistyce strukturalizmu zabraniającego dostrzegać związki życia autora z jego dziełem albo podkreślać wpływ jednostki na historię. Nie powinien się jednak dziwić, że w Polsce została wydana biografia Adama Michnika francuskiego autora, bo zapewne słyszał, iż za opublikowanie krytycznej opinii o nim grozi proces sądowy. Jako reżyser "Wałęsy" prawdopodobnie zauważył też, jak są szykanowani za napisanie jego biografii historycy, a nawet instytucje, które im podjęcie tych prac umożliwiły.

Przede wszystkim Zadara słabo orientuje się w dorobku lub w obecnym stanie rodzimej teatrologii, w której historia i biografistyka spychana jest na margines. Przecież rewelacyjny "Kazimierz Junosza-Stępowski" Jolanty Kowalskiej nie mógł się ukazać przez całą poprzednią dekadę. Od paru lat czeka na wydanie trzeci tom "Słownika biograficznego teatru polskiego", który rzeczywiście odnotowuje wyłącznie związki heteroseksualne i raczej sformalizowane. Mimo wszystko powstają książki o Erwinie Axerze i Kazimierzu Dejmku. Zadara myli także monografie z biografiami. Dlatego deprecjonuje studia Grzegorza Niziołka o twórczości Krystiana Lupy ("Sobowtór i Utopia") i Krzysztofa Warlikowskiego ("Extra ecclesiam"), dwie nieco hermetyczne, ale bodaj najważniejsze książki o współczesnym teatrze mijającego dwudziestolecia, które usankcjonowały pozycje tych reżyserów. Przy tym obie analizują pojawiające się w ich spektaklach wątki homoseksualne.

Natomiast ciekawość Zadary dotyczącą rodowodu społecznego, kształtowania się upodobań estetycznych lub pracy z aktorami na próbach współczesnych reżyserów powinny w znacznym stopniu zaspokoić monograficzne zeszyty "Notatnika Teatralnego". Są wśród nich przecież wielogłosowe portrety Jerzego Jarockiego, Lupy, Warlikowskiego czy Grzegorza Jarzyny. Sam Zadara w "Notatniku" poświęconym mu jako jednemu z siedmiorga najmłodszych reżyserów jakoś w niewielkim zakresie skorzystał z okazji, aby odsłonić swoje życie prywatne.

Jeśli teatrolodzy nie mają dostępu do osobistych archiwów z listami, pamiętnikami, dziennikami czy zdjęciami, są przecież zdani na to, co gotowi są im ujawnić twórcy i ich najbliższe otoczenie. A jeszcze mniej są oni skłonni dopuścić do publikacji. Opracowując w 1971 "Żywot Osterwy", Józef Szczublewski musiał obiecać rodzinie, że nie zrobi użytku z udostępnionych mu świadectw jego krótkotrwałego związku z Hanką Ordonówną uznawanego za kompromitujący. Lecz wiele aspektów biografii - bynajmniej nie tylko życie erotyczne - ma w Polsce charakter drażliwy. Do "Notatnika" o Henryku Tomaszewskim podjąłem się w 2003 przygotowania szkicu mającego wyjaśnić powody zatajania przez niego niemieckiej tożsamości (naprawdę bowiem nazywał się Heinrich Koenig) i jej wpływ na pantomimy czy inscenizacje dramatów. Próbowałem się wtedy osobiście oraz przez osoby trzecie skontaktować z wieloletnim partnerem i niedoszłym spadkobiercą Tomaszewskiego. Jednak kategorycznie odmawiał on udzielenia jakichkolwiek informacji. Pisząc "Ukryty rodowód" byłem więc zdany na parę dokumentów z państwowych archiwów i domysły.

Zadara przeciwstawia szczerość Barbary Witek-Swinarskiej zakłamaniu komentatorów twórczości jej męża. Najwyraźniej nie wie, że Witek zniechęciła Martę Fik do pisania monografii Konrada Swinarskiego, gdyż przez szereg lat uniemożliwiała wydanie zredagowanego przez nią zbioru jego tekstów i wywiadów żądając ich ocenzurowania. A dopiero po ukazaniu się w 1991 książki Joanny Walaszek o krakowskich inscenizacjach Swinarskiego - ujawniającej również skutki przyjęcia przez jego matkę narodowości niemieckiej w czasie wojny - zaczęła publikować dokumenty z domowego archiwum i różnorakie sprostowania. Mimo, iż wdowa zapowiadała, że sama napisze biografię Swinarskiego, swej obietnicy nie spełniła.

Ceni Zadara "Kantora" Krzysztofa Pleśniarowicza. Gdy recenzowałem dla "Didaskaliów" w 1997 tę przystępnie i w miarę rzetelnie napisaną książeczkę, poruszyłem całkowicie w niej zignorowaną kwestię żydowskiego pochodzenia Tadeusza Kantora, wręcz eksponowanego poza Polską. Nie doczekałem się żadnych wyjaśnień ze strony autora. Przekazano mi tylko jego sarkastyczny komentarz, że jakoby domagam się stosowania ustaw norymberskich w historii teatru. A przecież ewokowane przez Kantora w spektaklach sceny z Zagłady Żydów mają nieco odmienny wydźwięk w zależności od tego, czy dominuje w nich perspektywa świadka, czy też potencjalnej ofiary.

Nieco zaskoczyło mnie przekonanie Zadary, że "Książe Niezłomny" Jerzego Grotowskiego był utrzymany w stylu camp. Omawiając na łamach "Teatru" antologię "Misterium zgrozy i urzeczenia" zwróciłem uwagę na motywy homoseksualne w "Akropolis" czy w "Apocalypsis" oraz postulowałem, aby ktoś podjął się ich interpretacji psychoanalitycznej. Przypuszczam, że warunkiem powstania takiej analizy jest złamanie monopolu dotychczasowych egzegetów Grotowskiego, których praktyki opisałem w felietonie "Sekciarstwo". Być może reakcje na filipikę Ludwika Flaszena wygłoszoną podczas wrocławskiej konferencji, nagłe odejście Grzegorza Ziółkowskiego ze stanowiska dyrektora Instytutu Grotowskiego, krytyczne opinie szczególnie młodych teatrologów o jego "Guślarzu i eremicie", czy wreszcie radykalna wypowiedź Lupy, zapowiadają przełom w tej dziedzinie.

Opublikowane przez "Krytykę Polityczną" w ubiegłym roku "Homobiografie" Krzysztofa Tomasika podważyły obowiązujący do niedawna w polskiej literaturze - pomimo szeregu precedensów - zwyczaj dyskretnego przemilczania albo zdawkowego komentowania orientacji seksualnej w sylwetkach pisarzy. Domyślam się, że Zadara chciałby przeczytać "Homobiografie" z kręgu twórców polskiego teatru. Taką książkę powinni raczej przygotować badacze skupieni na przejawach seksualności, żonglujący pojęciami z teorii gender lub queer, a biorący udział w organizowanych w Instytucie Teatralnym sesjach z cyklu "Inna scena". Chociaż zapewne przydatny byłby w owym przedsięwzięciu również solidny warsztat historyczny i elementarne doświadczenie na polu biografistyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji