Przeciwstawiam się niszczącym nurtom
- To, że próbuje się nie dopuścić mnie do pewnych zdarzeń teatralnych, nazwałabym dyskryminacją i pewnym rodzajem wykluczenia mnie ze względu na moje poglądy, wyznawany system wartości, którego bronię i którego poszukuję też w przedstawieniach teatralnych - mówi TEMIDA STANKIEWICZ-PODHORECKA.
Z Temidą Stankiewicz-Podhorecką, krytykiem teatralnym, rozmawia Anna Ambroziak
Dyrektorzy dwóch teatrów warszawskich: Teatru Dramatycznego oraz Teatru na Woli, najwyraźniej nie chcą Pani widzieć w teatrze. Wydają specjalne rozporządzenia w Pani sprawie, skreślają z listy krytyków. O co tak naprawdę chodzi?
- To, że próbuje się nie dopuścić mnie do pewnych zdarzeń teatralnych, nazwałabym dyskryminacją i pewnym rodzajem wykluczenia mnie ze względu na moje poglądy, wyznawany system wartości, którego bronię i którego poszukuję też w przedstawieniach teatralnych. Dla mnie ważna jest w przedstawieniu idea, wymowa utworu, czyli to, co on ze sobą niesie. Dopiero na drugim miejscu jest forma. A wszystko razem stanowi o wartości artystycznej spektaklu. Dlatego jeśli forma jest obraźliwa, wnosi wyłącznie elementy destrukcyjne, krótko mówiąc, stanowi "bełkot" nie do odczytania, to nawet jeśli w tekście nie padają bluźniercze słowa i tak w moim odbiorze spektakl rani moje, czyli widza, z którym się utożsamiam, uczucia. Nie mogę zgodzić się z tym, żeby teatry, które są finansowane z budżetu państwa i utrzymują się z naszych podatków, niosły treści, które są dla nas obraźliwe, szkodliwe, niszczące polską kulturę, nasze pamiątki narodowe, naszą wiarę, naszą tożsamość. Tego wszystkiego powinno się strzec z wielkim pietyzmem, tak jak to się dzieje w innych krajach, wśród innych narodów broniących w ten sposób swojej narodowej tożsamości.
Takie nihilistyczne trendy, które krzewi współczesna subkultura, są niebezpieczne przede wszystkim ze względu na to, że w pewien sposób formują młodzież, która przychodzi do teatru.
- Wiele przedstawień przekazuje dziś młodym ludziom fałszywy, wykreowany zgodnie z wymogami obowiązującej obecnie polityki poprawnościowej obraz rzeczywistości, niemającej nic wspólnego z obiektywnym wizerunkiem tejże rzeczywistości. Kościół broni prawdy, podstawowych wartości, dlatego tak często jest poniewierany i bity przez teatr. Zresztą nie tylko przez teatr, a w ogóle przez współczesną sztukę w różnych dziedzinach. Dlatego przeciwstawiam się tym niszczącym nurtom, które zawładnęły dziś teatrami, a które trudno nazwać sztuką, wszak prawdziwa sztuka jest poszukiwaniem prawdy, a tu mamy tylko fałszywki.
Jak Pani ocenia to, że nikt nie poinformował Pani o tym formalnie, na piśmie?
- Sama chciałabym wiedzieć.
Dziękuję za rozmowę