Jestem zawodowym opowiadaczem historyjek
Teatr Polski rozpoczyna nowy sezon spektaklem "Zwodnica" Thomasa Middletona i Williama Rowleya, w reżyserii Wojciecha Adamczyka. Premiera 7 października na Scenie Kameralnej.
- Jak radzi sobie młody, ambitny reżyser w czasach skomercjalizowanej sztuki?
- Trudność polega na tym, że w czasach kryzysowych, gdy nie ma pieniędzy, dyrektorzy teatrów raczej myślą o wystawieniu czegoś, co ma szansę powodzenia artystycznego. I nie zawsze za sprawą komedii czy farsy, ale np. dzięki wybitnemu nazwisku reżysera czy aktora. Wobec tego trudno jest młodemu reżyserowi przebić się przez taką zaporę.
-Panu się powiodło.
-Przyznam, że spełniło się jedno z moich kilku reżyserskich marzeń. Proponowałem "Zwodnicę" kilku teatrom i telewizji, ale zainteresował się Teatr Polski. Okaże się, kto miał rację. Tamci odmawiając, czy ja - proponując.
- Czym zafascynowała Pana sztuka spółki autorskiej z 1622 roku?
- Jest to atrakcyjnie i niebanalnie opowiedziana stara prawda o tym, że zło nie rodzi dobra, tylko zawsze następne zło, i że łatwo ulegamy negatywnym skłonnościom. Poza tym ,Zwodnica' jest napisana jak dobry hollywoodzki scenariusz, w estetyce czarnego kryminału i tragedii elżbietańskiej. Myślę, że właśnie teraz, w dobie kryzysu różnych wartości, warto taką historię o wielkiej miłości, intrydze i zbrodni opowiedzieć. A ja, jako reżyser jestem zawodowym opowiadaczem historyjek.