Artykuły

Mądry śmiech

ŚMIECH bywa różny: głupawy, obleśny, wręcz idiotyczny. Ale bywa też śmiech radosny, wyzwoleńczy, mądry. Z mądrym śmiechem, który jednocześnie spełnia role wyzwoleńczego i napełnia takim uczuciem, jak grecka "Katharsis" (oczyszczenie), z śmiechem, który triumfuje nad złem i podłością spotykamy się zawsze wtenczas, gdy dane nam się jest zetknąć z Gogolem. Gogol bowiem najbezlitośniejszy z satyryków, potrafi swą karykaturą nie tylko rozśmieszyć do łez, ale i do łez wstrząsnąć. Przy każdym zetknięciu z utworem Gogola musimy podziwiać jego odkrywczość w podpatrywaniu śmiesznych stron i niezawodną broń śmiechu, jaką walczy z dużymi i małymi występkami.

Gracze" to jedna z najdoskonalszych w swej zwięzłości i dramatyczności komedia gogolowska.

O "Rewizorze" powiedział sam Gogol, że komedia ta wynikła z jego chęci - zebrania do kupy wszystkiego co złe i wyśmiania za jednym zamachem. W "Graczach" wziął na warsztat tylko jeden występek - szulerstwo, ale uczynił z niego arcydzieło satyry.

Nie wiadomo co tu bardziej podziwiać - humor słowny iskrzący się dowcipem, czy sytuacyjny kryjący, aż do samego końca nie lada niespodzianki.

Ten obrazek ukazujący spotkanie paru szulerów z nieznanym im kolegą po niesławnym fachu, zagrany został na scenie Teatru Narodowego znakomicie. Zabłysnął zwłaszcza Tadeusz Bartosik w roli oszusta oszukanego Icharewa. Bartosik jest jednym z tych nielicznych artystów, których stopniowy, ale znakomity rozwój artystyczny obserwujemy od lat. Z nieśmiałego zrazu i raczej ślimazarnego odtwórcy ról pozytywnych bohaterów wyrósł w naszych oczach na niezapomnianego Pierra Bezuchowa w "Wojnie i Pokoju", by teraz w "Graczach" pokazać nam swój świetny talent komiczny. Jego Icharew był ogarnięty żądzą gry tak gorąco i namiętnie, że bladły przy tym wszelkie żądze miłosne. Wystarczyło spojrzeć na jego palce, poruszające się nieustannie w niespokojnym ruchu tasowania niewidzialnych kart, wystarczyło obserwować jego pożądliwe spojrzenia, rzucane na zielony stół - by zrozumieć w całej pełni jego pasję. Tadeuszowi Bartosikowi należy się wielkie brawo za jego Icharewa.

Władysław Krasnowiecki jako obłudnik Ucieszycielny bawił nas wyśmienicie każdym swym świetnie obmyślonym gestem. Wichniarz i Leszczyński stworzyli typy starej rosyjskiej prowincji z czasów carskich. Władysław Kaczmarski może trochę zbytnio przejrzyście "udawał" czułego ojca rodziny, ale był bardzo zabawny. Jak wyciętym z kart starego zbioru karykatur urzędnikiem carskim był Jan Koecher, Daniel Bargiełowski zagrał kandydata na głupkowatego huzara bardzo zabawnie. Lech Ordon był stylowym pańskim sługą, drugiego służącego zagrał Zbigniew Kryński.

W CAŁKIEM inny, a równie przedni klimat humoru przenosi nas "Niedźwiedź" Czechowa. Ta świetna groteska, w której gra każdy pokazany przez autora szczegół, nie jest tak bezlitosna, jak gogolowski utwór. Satyrę łagodzi tu uroczy sentyment, który godzi człowieka z życiem.

Niewymyślna historyjka o Wdówce, którą niespodziewanie szturmem zdobywa nie pociągający niedźwiedziowaty sąsiad, stała się na scenie uroczym obrazkiem w interpretacji, która nic nie popsuła z klimatu Czechowa. Zawdzięcza się to przede wszystkim Danucie Szaflarskiej. Ziemiankę Popową ukazała jako czarującą filigranową kobietkę (jakże Szaflarskiej do twarzy W fin-de-sieclowych strojach), której wdzięki podbić mogą nie tylko gburowatego awanturnika, ale najbardziej wytrawnego Don Juana. Ilość środków artystycznych, jakimi rozporządzała Szaflarska była niezliczona, a każdy wypróbowany znakomicie.

Płakała, rozpaczała, złościła się, śmiała - wszystko jednakowo uroczo i uwodzicielsko. Umiała przy tym zachować świetnie styl dziewiętnastowiecznej epoki.

Drugą znakomicie wynalazczą kreację pokazał Adam Mularczyk jako klasyczny stary sługa Popowej. Był nieodparcie komiczny, a jednocześnie żałosny w swej starości. Andrzej Szalawski był bardzo zabawnym wybuchowym złośnikiem i awanturnikiem. Tylko szkoda, że kazano mu się tak zeszpecić. Powinien był być niedźwiedziem, ale dobrodusznym i nieodrażającym. Ale to tylko detal. Całość wypadła znakomicie.

Scenografię obu spektakli zawdzięczamy R. Nowickiemu. Skonstruował ją z jak największą prostotą i oszczędnością środków. Czemu zabrakło jednak na ścianie salonu Popowej spowitego w krepę portretu jej męża i zastąpiono go małą fotografią na stole? Odstąpiono w ten sposób od tradycji przy wystawianiu tej sztuki.

Wieczór Gogola i Czechowa w Teatrze Narodowym jest naprawdę znakomity. Kto lubi śmiech mądry, niech się przekona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji