Artykuły

Wspomnienie i młodość

W TEATRZE Ateneum - "Kram z piosenkami". Przez trzy go­dziny spektaklu przed oczami wi­dzów obrazki i scenki - pełne humoru, liryczne i sentymentalne, zadzierzyste i nastrojowe. Piosenki, tańce, scenki mimiczne. Korowód postaci, wachlarz wspomnień.

Wszystko zrośnięte z obyczajem dawnym, dziś już przekazanym histori, choć należącym jeszcze do kręgu wspomnień naszych babek i naszych prababek. Z teki mistrza Leona Schillera wirtuoza teatru miłośnika ludowości, pilnego i czu­łego zbieracza piosenki powróciło na scenę widowisko barwne i pełne życia - "Kram z piosenkami". Widowisko, które w sposób har­monijny łączy odległe czasy z nie­kłamanym i prawdziwym na dziś urokiem młodości.

Warszawa znała "Kram" jedynie z gościnnych występów Teatru Nowego z Łodzi i z - opowiadań. Znała poszczególne piosenki, frag­menty widowiska, nie mając oka­zji poznania całości, rozsmakowa­nia się w nim. Poznanie i rado­wanie się "Kramem" należy do wyjątkowej przyjemności. W tece szperacza pozostały teksty i nuty, pozostało widoczne umiłowanie tego co dawne i tak bardzo polskie, po­dziw nie tylko dla obyczaju, któ­ry autor widowiska przekazał wier­nie zachowując i nastrój i klimat i specyfikę.

Wśród tego bogactwa stylów, różnorodności obyczaju, wśród tych postaci wskrzeszonych z tak odle­głych środowisk Leon Schiller po­ruszał się ze swobodą i pewnością człowieka, który je nie tylko wskrzesił, ale poznał i pokochał. Umiał skomponować widowisko teatralne bez akcji, bez początku właściwie i bez finału, widowisko barwne, pełne ruchu, dynamiki - umiał puścić w ruch ten kram z piosenkami tak, aby ani na chwilę nie zgubić uwagi i zainteresowa­nia widza. Ani na chwilę nie za­pomnieć, że to widowisko ludowe dzieje się w teatrze. Wykwintny styl dworu króla Stasia z paniami prze­mienionymi w pastereczki, bandurka i galowe mundury ułanów Księstwa Warszawskiego, dawne sentymentalne piosenki pana Barthelsa, nastrój poddasza krakow­skiej cyganerii z okresu Młodej Polski, walczyk katarynkowy i Bielany - można patrzeć, słuchać, bawić się niemal bez końca.

"Kram z piosenkami", gdzie nie ma ról, bohaterów, pierwsze­go, czy dalszych planów - nakła­da na aktorów obowiązki nie lada. Ta wspólna zabawa widowni i sce­ny, ruch, przemiana, radowanie się piosenkami, wymaga wesołości, na­turalności i swobody, prosi o uśmiechnięte twarze.

W Teatrze Ateneum wskrzeszenie "Kramu z piosenkami" powierzono BARBARZE FIJEWSKIEJ, która współpracowała z LEONEM SCHIL­LEREM przy pierwszym spektaklu "Kramu" w prowadzonym przez Schillera teatrze objazdowym im. Bogusławskiego w Lingen w Niemczech zachodnich. Był wtedy rok 1945. Współpracowała również z mistrzem, kiedy realizował to widowisko w Łodzi. Zachowała zape­wne w swej pamięci wiele wska­zań, uwag Schillera, a co więcej utrwaliła w wspomnieniach klimat tego widowiska. Przedstawienie jest i interesujące i skomponowane w sposób wysoce kulturalny, dopro­wadzone w drobnych nawet szcze­gółach do precyzji, każda scena prowadzona jest ręką pewną, każ­da kończy się ciekawym i w szcze­gółach opracowanym finałem. Jednocześnie ciekawie zróżnicowany klimat każdej scenki, przy zacho­waniu wierności szczegółom.

W przedstawieni bierze udział niemal cały zespól Teatru Ate­neum - poddając się bez reszty i nastrojowi zabawy, doskonale "udają" postacie i młodych i staru­szków. Po raz pierwszy mamy oka­zję w stolicy przekonać się, że w zespole Teatru, który sięga po re­pertuar ambitny i wysoce drama­tyczny jest i ta konieczna w tea­trze rezerwa na przygotowanie spek­taklu wymagającego innych umie­jętności. Że może nie wszyscy śpie­wają doskonale - czy to ważne? Wszyscy, naprawdę wszyscy potra­fią się bawić, wywoływać nastrój, odtwarzać humor.

TRUDNO wymienić wszystkich spośród wykonawców - może wiec w pierwszym rzędzie HANNĘ SKARŻANKĘ doskonalą odtwór­czynię piosenek, tworzącą wiele charakterystycznych postaci, nie gardzącą postaciami w stylu "cio­tuni". Obok niej doskonała KRY­STYNA BOROWICZ w "Emulacji", dziewczęca WANDA KOCZEWSKA, przezabawny pan Artur - BOGU­MIŁ KOBIELA, doskonały także w charakterystycznych scenkach z "Bielan", MARIAN RUŁKA z du­żym poczuciem humoru, bardzo różny i bardzo charakterystyczny w poszczególnych scenkach, dosko­nałą Małgorzatą była ELŻBIETA KĘPIŃSKA. Jedyną pretensję do wykonawcy zgłosić można do in­terpretatora "Czarnej peleryny" STEFANA ŚRÓDKI. Może zresztą znalazłoby się parę scenek nieco rozwlekłych, mniej dopracowanych - one jednak nie zaważyły na wartości spektaklu, który gorąco należy polecić wszystkim. Dosko­nałe kostiumy!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji