Artykuły

Nadobnisie i koczkodany

W krakowskim teatrze "Cricot 2" (Galeria Krzysztofory) odbyła się 4 maja premiera sztuki Witkacego "Nadobnisie i koczkodany" w inscenizacji Tadeusza Kantora. Spektakl jest bardzo swobodną transkrypcją zawartości tekstu Witkacego: więcej w nim Kantora niż Witkacego. Jest w nim sporo "ładnych" obrazków, scen, sytuacji rozegranych arcyzabawnie przez aktorów zawodowych i niezawodowych. Jest także trochę miejsc pustych, przegadanych i nużących. Do jakiej kategorii zjawisk spektakl ten zaliczyć? Czy jest on jeszcze teatrem, czy już nie? Faktem artystycznym czy tylko zdarzeniem, happeningiem? W notatkach odbitych na powielaczu, dołączonych do drukowanego programu. Kantor nadaje mu walor sztuki. Ale ten walor wydaje się najmniej oczywisty dla odbiorcy. Gdyby" przyjąć, że pozostaje się w sferze zabawy, gry, improwizacji, to ..działanie teatralne" wcale nie zostałoby pomniejszone czy poniżone, ale "odnalazłoby właściwą sobie rangę. Nie wszystko, co robi artysty (po co to wielkie-słowo?!) musi być artystyczne. Główny pomysł reżyserski w spektaklu "Nadobnisie i koczkodany" - chwyt to nowy w teatrze Kantora - sprowadza się do u-mieszczenia na scenie, w miejscu zarezerwowanym wyłącznie dla aktora, szatni. "Miejsce gry - zwierza się Kantor w "notatkach na marginesie" - zostało bezprawnie i skandalicznie zajęte przez szatnią. Szatnia jest w teatrze miejscem i instytucją najniższej rangi, jest zazwyczaj przeszkodą, którą chciałoby się ominąć. Jeśli dobrze rozważymy, jest ona czymś bezwstydnym, gwałcącym: pozostawiamy w niej intymną część siebie samych, i to pod przymusem. Jest w niej coś z terroru, jeśli pozwolimy sobie nieco na egzagerację, możemy stwierdzić, że przez czas spektaklu wisimy częściowo pomieszani byle jak z nieznanymi nam osobnikami, oznaczeni numerkami, bezwolni, pozbawieni osobowości, zhańbieni, skarceni i tak dalej... Ta haniebna instytucja dokonała gwałtu, opanowała teatr. Stoi jak karny bezduszny batalion, dowodzony przez parę zbirów, szatnia zwrócona donikąd funkcjonująca, funkcjonująca bezustannie i absurdalnie, bezcelowo, sama dla siebie, jak sztuka dla sztuki, szatnia dla szatni... Szatnia funkcjonuje, rozpiera się, zajmuje coraz szersze obszary imaginacji, staje się nieodzowna. Ważne: nie demonizować szatni ani nie symbolizować! Ma funkcjonować bez przerwy, automatycznie, sprawnie, bezdusznie, monotonnie! Szatniarze nie obsługują klientów-widzów, obsługują szatnię. Szatniarze strzegą szatni, bronią dostępu, wyrzucają gości poza obręb szatni, wypychają, obchodzą szatnię, sprawdzają, szeregują ubrania, poprawiają kapelusze podobne do oderwanych głów, jak kaprale pilnują ordunku..."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji