Artykuły

Przypadkiem

ELŻBIETA LENKIEWICZ opowiada o 30 latach pracy w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie na stanowisku kierownika literackiego, dbaniu o przyjaźnie, gotowaniu i o tym, z czego jest dumna.

Zapraszamy Czytelników do tworzenia razem z nami cyklu "Znani i nieznani olsztynianie". Przedstawiamy w nim historię Olsztyna poprzez życiorysy i ciekawe epizody z życia mieszkańców miasta - tych, którzy odeszli, i tych żyjących, znanych i nieznanych. Dzisiaj ELŻBIETA LENKIEWICZ opowiada o 30 latach pracy w Teatrze im. Stefana Jaracza na stanowisku kierownika literackiego, dbaniu o przyjaźnie, gotowaniu i o tym, z czego jest dumna.

Elżbietę Lenkiewicz pamiętam od zawsze. I zawsze, kiedy widziałam ją w teatrze, była elegancko ubrana, uczesana i umalowana. Z wdziękiem, taktem, ale i powagą prowadziła konferencje prasowe. Do teatru przyprowadzała syna. Nawet kiedy był w podstawówce, przychodził w czarnej marynarce i krawacie. - Dzisiaj mój syn, niedawno jeszcze drobny blondynek, kończy europeistykę

w Toruniu, studiując równocześnie prawo - mówi Elżbieta Lenkiewicz. - Jestem z niego bardzo dumna.

Wałcz, Toruń, Kraków

Rodzice Elżbiety Lenkiewicz pochodzą z Wilna, poznali się w Łodzi. - Ja urodziłam się w Wałczu na Pomorzu - opowiada. - Studiowałam polonistykę w Toruniu, a w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim filmoznawstwo i teatrologię. To film był moją pierwszą miłością. Do Olsztyna trafiłam "za mężem" i praca kierownika literackiego w Teatrze Jaracza, którą rozpoczęłam w 1978 roku, była moją pierwszą po studiach i, jak się okazało, ostatnią posadą. Chociaż to był prawdziwy przypadek, trwał 30 lat.

Dyrektorem teatru był wówczas Krzysztof Rościszewski. - Ja wtedy dopiero się uczyłam - wspomina. - W końcu drugą pracę magisterską napisałam o polskiej filmowej komedii przedwojennej. Pamiętam pierwszy spektakl, który oglądałam jako kierownik literacki. Był to monodram w reżyserii Edwarda Wojtaszka "Płaszcz" według Gogola. Po spektaklu Wojtaszek zapytał, jak mi się podobało. Powiedziałam, że tekst, owszem, bardzo dobry. Nie umiałam jeszcze analizować teatralnej materii.

To fajna praca

Co robi w teatrze kierownik literacki? - Wszystko - odpowiada Lenkiewicz. - Byłam konsultantem repertuarowym, redagowałam programy i afisze, dbałam o kontakty z prasą, organizowałam konferencje prasowe. Czuwałam nad poprawną polszczyzną - w mowie i w piśmie. Zajmowałam się prawami autorskimi do sztuk. Jeździłam na festiwale i oglądałam spektakle w całej Polsce, żeby dostrzec słabości i wielkość naszych przedstawień. No, a przede wszystkim czytałam mnóstwo nowych sztuk. To chyba fajna praca? - Bardzo fajna. Pokochałam ją od pierwszej chwili.

Czterech dyrektorów

Elżbieta Lenkiewicz "przetrwała" czterech dyrektorów Jaracza. - Zaczynałam w bardzo dobrym czasie - opowiada. - Za Krzysztofa Rościszewskiego nasz teatr liczył się w Polsce. Przedstawienia były nagradzane na festiwalach w Toruniu, sprzedawano na nie stojące miejsca. Na "giełdzie" absolwentów szkół aktorskich teatr stał wysoko. Do Jaracza przyjeżdżali dobrzy reżyserzy, scenografowie, kompozytorzy. Ja siedziałam na próbach jak zaklęta i uczyłam się teatru. Teraz widzę, że moje życie zawodowe zatoczyło koło. Po 5 latach dyrektorowania Janusza Kijowskiego teatr odzyskał markę w Polsce. Zaczynałam w dobrym teatrze i kończę w dobrym.

Czy po środku było aż tak źle? - Stan wojenny rujnował zespoły w całej Polsce, choć u nas "substancję" udało się zachować. Natomiast na początku transformacji, kiedy znikła cenzura i wydawało się, że będziemy mogli robić wszystko, okazało się, że nie ma pieniędzy. Teatrowi groziło zamknięcie, albo że, w najlepszym razie, stanie się scena impresaryjną. Teraz cieszę, się, gdy słyszę pochwały naszych spektakli i repertuaru.

Przekazuję pałeczkę

I nie żal pani odchodzić? - Sztafeta pokoleń jest niezbędna - stwierdza Lenkiewicz. - Przekazuję pałeczkę Ewie Jarzębowskiej. Ale z - teatrem się nie rozstaję. Szefuję Teatrowi przy Stoliku. To jest moje ukochane dziecko. Mamy fantastyczną publiczność, która na nas czeka. Ostatnio w Reszlu zgotowano nam owację na stojąco. Zajmuję się też teczkami archiwalnymi teatru. Jest ich ponad 500. Opisuję szczegółowo zdjęcia dokumentujące pracę aktorów, bo przecież one zostaną na wieki. Jestem maniaczką świstków i ulotek, wszyscy o tym wiedzą i je przynoszą.

Czy ma pani jakieś życie pozateatralne? - Ależ oczywiście. Nadal dużo czytam, latem jeżdżę nad morze, kocham zbierać grzyby, dbam o przyjaźnie. Na spotkania towarzyskie przygotowuję smakołyki.

- Na przykład jakie?

- Zrazy z karkówki zawijane w suszoną śliwkę z chińską przyprawą 5 smaków albo udka w miodzie z czosnkiem. Moim popisowym numerem jest kremowa zupa z groszku z posiekanymi pieczarkami.

Kończymy rozmowę i wychodzimy z kawiarni Teatralnej. Właśnie przestało padać i wyszło słońce. Elżbieta, stukając obcasami, wraca do teatru.

***

Zachęcamy do nadsyłania wspomnień

Chętnych do podzielenia się swoją historią lub historią rodziny, opowiedzenia o przyjaciołach, nauczycielach, współpracownikach, szefach i ciekawych wydarzeniach z dziejów miasta zapraszamy (z fotografiami) codziennie, w godz. 12-18, do redakcji miejskiej "Gazety Olsztyńskiej" (ul. Partyzantów 71, wejście przez biuro ogłoszeń). Telefon 089 53 97 647, maił: e.mazgal@gazetaolsztynska.pl. Materiały będziemy publikować co piątek w "Olsztynie Dzień po Dniu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji