Artykuły

Jak Jezusa do krzyża przybijali

Nie jest to zwyczajny teatr. Jest w nim tajemnica, tak jak w misterium męki i zmartwychwstania Chrystusa - pisze Joanna Klimowicz w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Wielkanoc Ostatnia wieczerza, Chrystus łamie bochenek chleba, rozdaje apostołom. Mówi do Szymona, że zanim kogut zapieje dwa razy, on trzy razy się go zaprze. Rabbi, nigdy nie zwątpimy w Ciebie. Modlitwa w Ogrójcu, Panie oddal ode mnie ten kielich, ale jeśli taka Twoja wola, niech się spełni. Piłat: - Ja w nim winy nie znajduję. Ukrzyżuj go, ukrzyżuj! Wypuść Barabasza! Piłat umywa ręce. Żołdacy biczują Chrystusa, przybijają do krzyża, rzucają kości o jego szatę. Pod krzyżem zbolała matka, jest przy konającym, gdy wydaje ostatnie tchnienie. Panie, w Twoje ręce oddaję ducha mego. Wykonało się. Słowa stare jak chrześcijaństwo, a po twarzy siwowłosej staruszki łzy lecą jak groch. Zawstydziła się, wyciera oczy i czuje się w obowiązku wytłumaczyć: - Bo wie pani, ja wiem, co matka czuje w takiej chwili. Jak stoi przy dziecku, a ono umiera. Ja też syna straciłam, w styczniu minął rok, jak pochowałam...

Razem: Niech żyje Piłat!

- Nie jest to zwyczajny teatr. Jest w nim tajemnica, tak jak w misterium męki i zmartwychwstania Chrystusa - ksiądz Maciej wprowadza poważny nastrój, na sali Monieckiego Ośrodka Kultury milkną śmiechy i przechwałki, kto ile kilometrów przebiegł na wuefie. Ksiądz przypomina najmłodszym widzom, siedzącym na podłodze przed pierwszym rzędem, żeby nie ciągali aktorów za szaty i nie skubali kurtyny.

Dziewczyny z liceum przerzucają kartki scenariusza, bo widownia też bierze czynny udział w spektaklu.

- Jak Piłat wejdzie, wszyscy krzyczą: "Niech żyje Piłat". Pani też. Proszę powtórzyć: "Niech żyje Piłat" - instruuje mnie mężczyzna zajmujący sąsiednie krzesło.

- Niech żyje Piłat! Niech żyje namiestnik! - wyje publiczność i oskarża Jezusa: - Podburza lud w całej Judei, łamie szabat, zabrania płacić daninę cesarzowi! To buntownik. Ukrzyżuj go! Na krzyż z nim!

Zbawiciel wisi na krzyżu, na sali cisza jak makiem zasiał. Tu nie ma miejsca na żarty czy aktorskie popisy. Dopiero następny akt, głoszący wieść zmartwychwstania, rozluźnia atmosferę. Po ostatnim odsłonięciu kurtyny na scenę wychodzi cały zespół, już w uśmiechach - blisko 40 osób: uczniowie tutejszego ogólniaka, studenci, którzy przyjechali na święta, hip-hopowcy, księża. Wyraźnie są dumni z gradu oklasków. Ani dla nich, ani dla nagradzającej ich publiczności wzięcie udziału w misterium pasyjnym nie jest żadnym "obciachem". Dla niektórych jest czymś więcej niż tylko przygodą z teatrem w malutkich Mońkach...

Jak Boziulka da

- Jak było, pani Albertyno? - Kajfasz i Judasz biegną do siwowłosej staruszki.

- Pięknie, Krzysiu, pięknie, Darku, dziękuję wam - uśmiecha się Albertyna Gudel, przez wszystkich nazywana "naszą babcią". - Co rok na Pasję przychodzę, ale tym razem najbardziej się mi podobało - chwali.

- Jak Pana Jezusa do krzyża przybijali i matka przy nim stała, wzruszyłam się - wyciera oczy.

Bo jego już tam w lepszym świecie rany po biczu i gwoździach nie bolą, a my tu zostajemy i tęsknimy. Już drugi rok idzie, jak syn pani Albertyny zginął tragicznie. Z zabawy sylwestrowej wyszedł na papierosa. Pewnie się poślizgnął... Nikt nie zauważył. Okrągły rok matka chodziła codziennie na grób. Teraz - co drugi dzień. Energii ma dużo, starcza jej na obejście wszystkich monieckich imprez kulturalnych i na 17 pielgrzymek do sanktuarium w Różanymstoku. Przed nią jeszcze osiem.

- Do 25 dojdę, jak Boziulka da. Mam za co dziękować. Choć ciężko było, bo ośmioro dzieci sama wychowałam, ja od 35 lat wdowa - opowiada staruszka. - Do tej pory Boziulka dopomagała. 76 lat mam skończonych, a u lekarza nigdy nie byłam!

Trzej kumple z podwórka

Środowe misterium męki było już dziewiątym, tradycja sięga 2000 r. Na pomysł wpadli trzej koledzy z osiedla: Dariusz Gwiazda (dziś dyrektor MOK-u), Krzysztof Falkowski (teraz nauczyciel) i Andrzej Bojarzyński (obecnie ksiądz Andrzej). Ten ostatni przywiózł tekst sztuki z seminarium w Czerwińsku, od salezjanów. Wszyscy mieli po 24 lata i ogromny zapał. Rówieśników nie musieli za bardzo namawiać, wszyscy się cieszyli, że w Mońkach cokolwiek się dzieje. Zanim zebrali całą obsadę, musieli odgrywać na raz dwie-trzy role. Po każdym opadnięciu kurtyny gnali za kulisy, aby zmienić kostium.

A jakie żywiołowe były pierwsze reakcje publiki! Gdy w odpowiednim momencie włączały się uczennice siedzące wśród publiczności i jedna z nich krzyknęła: "Na krzyż z nim!", siedząca za nią nobliwa pani nie wytrzymała i zaczęła ostro ją strofować: "Dziecko, jak cię rodzice wychowali?".

Misterium wpisało się w pejzaż miasteczka

Trzon ekipy pozostaje stały, tyle że ksiądz Andrzej dziś w Kuźnicy Białostockiej zbiera dzieciaki i wystawia tam ich wspólną Pasję. Aktorzy w Mońkach się zmieniają, przewinęło się ich blisko 200. Może nieco trudniej namówić młodzież, która na początku zadaje sobie fundamentalne pytanie: "Co kumple z klasy powiedzą?". Ale jako że śmichy-chichy są umiarkowane, zazwyczaj zapada decyzja na tak. Potem zaczyna się "polka" z próbami. Niejedną wieczorną trzeba było odwołać. A to Łukasz Sak (tegoroczny Chrystus) ma trening, a to komuś wypadła ważna randka. Jednak jak na trzy tygodnie prób, efekt jest świetny. Prawdziwy klimat złapali, gdy na jedną z pierwszych prób wstąpił ksiądz i poprosił o wspólną modlitwę na początek. Od tej pory nie było już błaznowania.

Zdziwiony złoczyńca

Aktorzy z pełną powagą podchodzą do zadań. Jedni deklamują poprawnie, powoli, pamiętając o dykcji, inni wcielają się w role brawurowo, wyciskając na nich swoje piętno. Szczególnie postać żołnierza rzymskiego Malchusa ma w sobie coś, co przyciąga do niej wyjątkowych "aparatów". Napisał ją jeden z księży, współpracujących na przestrzeni lat z twórcami spektaklu. Jeździł wtedy na studia podyplomowe do Białegostoku, wrócił z któregoś zjazdu i oświadczył chłopakom, że tak się nudził, że napisał im drugi akt - trochę lżejszy, żeby dać oddech widzom i rozładować mroczną atmosferę.

Tym razem Malchusa, którego zawdzięczamy duchownemu, odgrywa chłopak z grupy breakdancerów, wywołując śmiech za każdym razem, gdy pojawia się na scenie. Energia aż go rozsadza: żywo gestykuluje i podryguje, opowiadając o tym, jak w starciu z uczniami Jezusa stracił ucho, a ono jakimś cudem trzyma się głowy i nawet na nie słyszy - czary czy co? - Dołóżcie do ognia, żeby mi język nie zesztywniał z zimna - obsztorcowuje towarzyszy.

Jego kolega z grupy tanecznej jest dość nietypowym Barabaszem. Zamiast groźnego zarośniętego zbira, mamy do czynienia z najbardziej zdziwionym złoczyńcą świata - wyraźnie niemogącym zrozumieć, dlaczego to jego wypuszczają na wolność zamiast Chrystusa, mrużącym oczy przed światłem, którego długo nie oglądał, z trudem trzymającym się na nogach.

Do tego dodajmy dbałość o szczegóły - z nosów aktorów znikają okulary, z nadgarstków - zegarki, spod szat nie mają prawa błyskać tenisówki, tylko sandały "rzymianki". I skromne, ale gustowne dekoracje (zarys świątyń, palmy, gaj oliwny na slajdach z rzutnika), zmontowane za skromne fundusze MOK-u. Cały spektakl właściwie nie pochłania żadnych kosztów, wszystko robimy sami - deklarują jego twórcy.

Tylko Judasz się nie zmienia

Judasz to popisowy numer Darka Gwiazdy. Nerwowy, odganiający się od anioła (albo głosu sumienia, jak kto woli) jak od natrętnej muchy, mamroczący: "Nie mam czasu, nie mam czasu". Potem chichoczący diabolicznie i tulący do piersi sakiewkę z 30 srebrnikami, upajający się chwilą triumfu i zemsty za to, że mimo lat wiernej służby, to nie on stał się pierwszym i ukochanym uczniem Chrystusa. I wreszcie w chwili opamiętania, gdy dociera do niego, że będzie wiecznie żył w świadomości pokoleń jako zdrajca. W tym roku scenariusz zmodyfikowany jest w kierunku bardzo łagodnym - o haniebnym końcu Judasza wspomina tylko diabeł (dziewczyna w czarnych trykotach, makijażu "smokie eyes" i nastroszonej fryzurze), wlokąc załamanego zdrajcę za kulisy. Ale był taki rok w historii misterium, że Darek-Judasz prawie naprawdę wisiał na scenie. Gruby powróz otaczał mu szyję, nogi się majtały. Po sali przetoczyło się zduszone "oooch". Pod szatą podtrzymywały go pasy, z zewnątrz niewidoczne, ale jeden fałszywy ruch - i mógłby naprawdę zrobić sobie krzywdę. Darek zdradza jeszcze inne triki, które zaskakiwały mieszkańców Moniek w przeszłości - np. tryskająca podczas brutalnej sceny biczowania krew była świńską, zamrożoną w kostkach.

Jedno jest co roku niezmienne - ta sama twarz Judasza. Za każdym razem, kompletując obsadę, Darek podejmuje od nowa próbę zainteresowania kogoś tą rolą. Bez skutku. Chętnych brak. No bo któż chciałby być Judaszem? Nie tylko dlatego, że postać to paskudna. Także - bardzo trudna, właściwie dźwigająca cały spektakl. Przypisanych jest do niej sporo monologów, utrzymanych w różnych nastrojach. Jest też wielowymiarowa, wzbudzająca litość i współczucie, miotana sprzecznościami. Może stanowić wyzwanie nawet dla profesjonalisty.

- Początki wcielania się w tę postać były trudne. Musiałem dużo przeczytać o historii Judasza, żeby dotrzeć do tego, kim był, i zrozumieć jego postępowanie, to było kluczowe - opowiada Dariusz Gwiazda. Nie ma żadnego przygotowania scenicznego, skończył wyższe studia administracyjne. Ale teatr wciąga. W międzyczasie razem z kolegami porwał się na bardziej profesjonalny eksperyment aktorski - sztukę "Dzień sądu", w której zagrał równie trudną postać - Heroda. - Myślę, że takie postaci, które ciągle się zmieniają, są niejednoznaczne, trudniej jest zagrać tak, by były wiarygodne. Ale satysfakcja pewnie większa - dodaje.

Jeszcze większa jest wtedy, gdy ktoś z ich grona - zaczynający w amatorskim przedstawieniu - odnosi sukces zawodowy. Tak stało się w ubiegłym roku, kiedy to chłopak z Moniek dostał się do szkoły aktorskiej w Krakowie. Między innymi dlatego warto ślęczeć nad próbami całe noce, powtarzając role i szyjąc szaty z zasłon. I dla pani Albertyny oczywiście.

Na zdjęciu: Misterium Męki Pańskiej w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji