Aż kwadrans zabawy
Podobno w niebie Anglicy żartują, Francuzi są kochankami, a Niemcy dbają o stan techniczny wszelkich urządzeń. W piekle natomiast tę ostatni funkcję pełnią Francuzi, dowcipy wymyślają Niemcy, erotyka zaś jest domeną Anglików.
Anthony Marriott i Alistair Foot najwidoczniej podzielali ten pogląd, przynajmniej w tym zakresie, w jakimi dotyczy on wyspiarzy. Wyciągnęli zeń dwa wnioski. Po pierwsze - jako Anglicy - zajęli się twórczością komediową. Po drugie - tematem farsy uczynili perypetie swych rodaków w dobie rewolucji seksualnej. Zderzywszy brytyjski temperament i obyczaj z frywolną rozwiązłością, szerzącą się za sprawą wydawnictw pornograficznych, stworzyli arcyśmieszną sztukę pt "Bez seksu, proszę". Nie przewidzieli jednego, te napisaną w niebie angielską farsę, w piekle wystawia warszawski Teatr Syrena.
Istnieje wiele piekielnych sposobów, którymi unieszkodliwić można dzieło tryskające humorem. Najlepszym jest likwidacja samego źródło komizmu. Skoro aktorzy zamiast brytyjskich manier demonstrują prostacką bezpośredniość mieszkańców PRL-u, kontrast napędzający farsową machinę przestaje istnieć, a dowcipy sytuacyjne stoją się nieczytelne. Jeśli w dodatku zwariowaną komedię zagra się w tempie, które przystoi retorycznym tragediom - efekt jest prawie pewny.
Prawie - bo o dziwo, sztuka Marriotta i Footo resztką sił opiera się diabelskim poczynaniom. Spektakl trwa około dwóch godzin, z czego mniej więcej kwadrans upływa widzom no dobrej zabawie. Wynika z tego, że angielski humor w istocie pochodzi z boskiego nadania. Nawet w Syrenie nie sposób z kretesem go unicestwić.
Teatr SYRENA: "Bez seksu, proszę" Anthony Marriotta i Alistaira Foota. Reż. i il. muz. Krzysztof Szuster. Prem. 21 grudnia 1990.