Nastrój surrealistyczny
Spotkania otworzyła pomysłowa, lecz teatralnie tradycyjna interpretacja "Dziadów", zamknęła je pomysłowa, lecz teatralnie awangardowa interpretacja Nie-Boskiej. Podobnie jak "Dziady", "Nie-Boska" to polskie arcydzieło romantyczne, myślowo zaś to jeden z najwybitniejszych utworów romantyzmu europejskiego. I również utwór wielowątkowy, mało spójny, bogaty i wieloraki, a więc poręczny dla kogoś, kto chce go potraktować swobodnie: czytać od środka, opuszczać epizody, których nie lubi, powtarzać te, którymi się zachwyca itp.
Swoboda reżysera poszła w tym wypadku bardzo daleko: kto nie zna "Nie-Boskiej", ten z przedstawienia niczego nie zrozumie. Ale choć skrócony i zrekomponowany, tekst użyty w przedstawieniu pozostałe przecie wierny dziełu Krasińskiego, w planie akcji idzie za Autorem.
Jednak scenicznie interpretowany jest nie w estetyce Autora, lecz reżysera: w tej własnej i oryginalnej estetyce, którą Grzegorzewski stworzył w znanej etiudzie scenicznej pt. "Wariacje". Jest to estetyka snu, wizji fantastycznej, marzenia: w niekonwencjonalnej przestrzeni, wśród niekonwencjonalnych przedmiotów, w niekonwencjonalnym ruchu scenicznym układają się sytuacje symboliczne. Pogłosem i półszeptem przemawiające, wspomagane przez muzykę dziwnej piękności, suną przez scenę jakby po księżycowej powierzchni, płynnie i sennie, dziwne postacie i wypełniają sobą surrealistyczną przestrzeń snu, który jest przeczuciem klęski, a może wielkim symbolem lęku. Klęski życia, lęku przed życiem.
Ale to nie myśl, nie refleksja - to nastrój. Właśnie nastrój, w jaki wprowadza reżysera dzieło Krasińskiego, jest tu inscenizowany, a nie dzieło samo.
Swoją drogą - ciekawe: wszystkie cztery prezentowane na tegorocznych Spotkaniach utwory, to dzieła średniego pokolenia reżyserów i wszystkie cztery to wizje, sny, marzenia, mary senne. Czyżby znaczyło to, że średnie pokolenie reżyserów polskich wszelkie rzeczywiste problemy tkwiące w inscenizowanych utworach uważa za rojenia, marzenia, mrzonki?