Artykuły

Ciągle się gimnastykuję

- Oglądając współczesnych aktorów w telewizji zauważam, że są wśród nich tacy, którzy każdą rolę grają podobnie i wyglądają tak samo. To mi się nie podoba, bo aktor musi się zmieniać tak jak postaci, które kreuje - mówi najstarszy łódzki aktor. ZBIGNIEW JABŁOŃSKI kończy w tym roku 90 lat.

Łódzkiej publiczności jest dobrze znany z trzech scen: Teatru Powszechnego, Teatru 7.15 i Teatru im. S. Jaracza, ogólnopolskiej z udziału w filmach i serialach.

Na koncie ma około 160 znaczących ról w teatrach i 60 epizodycznych postaci w filmie. Współpracował także z rozgłośnią Polskiego Radia w Łodzi. W dubbingu wystąpił 1000 razy, a na koncertach estradowych ponad 5000. Debiutował 1 maja 1945 roku.

Pasjonowała go także praca społeczna Był sekretarzem, a potem przewodniczącym teatralnego Koła ZASP, a następnie członkiem zarządu oddziału ZASP. Od ponad 20 lat nie gra, odpoczywa. Aktora odwiedziłem z okazji zbliżających się urodzin i w Międzynarodowym Dniu Teatru.

Bohdan Gadomski: Czuje się pan aktorem spełnionym?

Zbigniew Jabłoński: Nie. Mój najlepszy czas zawodowy był zabrany przez ówczesny aparat partyjny PZPR, który wydawał dyrektywy dyrektorom teatrów, w których grałem, żeby mnie nie angażować i nie obsadzać, aż zmuszony byłem podjąć pracę w teatrze muzycznym. A wszystko dlatego, że odrzucałem ich propozycje wstąpienia w szeregi tej partii. M.in. obiecywali mi dyrekcję teatru, ale ja tego nie chciałem, interesowała mnie przede wszystkim praca aktora. Pewnego dnia spotkałem prezesa Stronnictwa Demokratycznego, który był zdziwiony, że nie

gram w teatrze. Kiedy opowiedziałem o swoich kłopotach, zaproponował mi przystąpienie do SD. Zapisałem się.

Ale ma pan wiele medali i odznaczeń?

- Tak, ale tylko dzięki Stronnictwu Demokratycznemu. Dla nich przygotowywałem okolicznościowe programy artystyczne, za co często byłem nagradzany. Kiedy zachorowałem, odwiedził mnie w szpitalu kierownik artystyczny Teatru Muzycznego, z którym podpisałem umowę o pracę. Z dramatu przeszedłem do operetek i wodewili.

Który z okresów swojej czynnej pracy zawodowej uważa pan za najbardziej pomyślny dla siebie?

- Myślę, że okres pracy w Teatrze Powszechnym, do którego zaangażował mnie wybitny artysta i dyrektor Karol Adwentowicz. Podjąłem tam pracę 1 września 1948 roku i byłem mu wierny przez długie lata, reżyserując około 30 bajek dla dzieci takich jak np. "Królewna Śnieżka i siedem krasnoludków" czy "Królowa śniegu". Coraz bardziej pochłaniała mnie twórczość teatralna dla dzieci. Odszedłem z Powszechnego po 15 latach pracy. W Teatrze 7.15 też miałem co robić, bowiem zagrałem tam wiele ról komediowych i farsowych.

Ulubione role teatralne?

- Nieśmiałowski w "Klubie kawalerów", Fortunato w "Awanturze w Chioggi", marszałek dworu w "Intrydze i miłości", tytułowa rola w "Szczęściu Frania", jFilipko w komedii "Ludzie z naszej ulicy", Strzyga Strzycki w "Porwaniu Sabinek".

Czy dzisiaj zagląda pan do łódzkich teatrów, ogląda sztuki dawnych kolegów i nowych aktorów?

- Nie chodzę, bo mam uraz. Taki stan trwa od momentu, gdy po raz ostatni zszedłem se sceny. Ludzie teatru wiedzą, że mieszkam w Łodzi, ale ani razu nie zostałem zaproszony na którąś z premier. Nikt się mną nie interesuje.

Czy miał pan jubileusze pracy?

- Miałem jubileusz 40-lecia, który urządziło mi Towarzystwo Przyjaciół Łodzi. Wydano okolicznościowy program. Z kolei 50-lecie miałem w sali należącej do Kościoła Środowisk Twórczych, nie w teatrze.

Aktorem został pan z powołania?

- Chyba tak. W czasie okupacji stworzyliśmy teatr amatorski, w którym graliśmy wyjątki z różnych sztuk. Przedstawienia odbywały się w mieszkaniu mojego wujka, które było bardzo duże. To były początki mojego aktorstwa w Krakowie, w którym się urodziłem.

Gdyby dzisiaj miał pan raz jeszcze wybierać zawód dla siebie, ponownie postawiłby na aktorstwo?

- Mimo wszystko tak, ale w innych warunkach i okolicznościach niż dane mi było je uprawiać.

Co jest w tym zawodzie najciekawsze?

- Różnorodność zadań i to, że każdą rolę trzeba inaczej grać. Oglądając współczesnych aktorów w telewizji zauważam, że są wśród nich tacy, którzy każdą rolę grają podobnie i wyglądają tak samo. To mi się nie podoba, bo aktor musi się zmieniać tak jak postaci, które kreuje.

W jaki sposób zachowuje pan tak znakomitą formę psychiczną i fizyczną?

- Rano trochę się gimnastykuję, systematycznie łykam zalecone leki trzy razy dziennie, dużo czytam, rano słucham radia, wieczorem oglądam telewizję. Czasami odwiedzam działkę syna, bo swoją sprzedałem kilka lat temu. Prowadzę osiadły tryb życia, ale dawniej bardzo aktywny. Od pięciu lat nie prowadzę już samochodu. Ogólnie czuję się nieźle, wszystko zależy od ciśnienia atmosferycznego. Musi być dla mnie ponad tysiąc hektopaskali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji