Artykuły

Wyznania dramaturżnicy

Nie Berlin, nie Praga, tylko mantra - pisze w felietonie specjalnie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk

Ponieważ mamy rok pański 2009, to czytam w gazetach, że nie jest dobrze. Przede wszystkim dlatego, że ktoś nam wszystkim ukradł show. Chodzi o 20. rocznicę Zmiany Na Lepsze. Nie jest dobrze, bo nie mieliśmy Muru Warszawskiego, którego nie obaliliśmy, więc nie mamy rocznicy Obalenia. Jest tak, jak w sztuce Masłowskiej, że mamy swoje Niewyjeżdżanie na wczasy i swoje Niemanie wszystkiego. Co oznacza, że prawdziwa sztuka jest profetyczna.

Mamy Plac Konstytucji, Zbawiciela, na Rozdrożu, ale nie mamy Placu Wacława. Czesi mają swoją Aksamitną Rewolucję i swój symboliczny plac. A my - Niemanie placu. I przez to nie wiadomo dokładnie, kiedy świętować. Może 4 czerwca 1989 r. w rocznicę wyborów? Ale, jak czytam, jakie to wybory 1989 r. były, trochę wolne, trochę niewolne. Niedobrze.

A może 28 października, kiedy Joanna Szczepkowska ogłosiła koniec komunizmu? Ja bym to jakoś odświętowała, bo pociągają mnie takie przedziwne sytuacje: koniec komunizmu - początek komizmu. Ale właściwie, po co ja się tym zajmuję? Ja i tak nie będę świętować, bo ja jestem kobieta pracująca, pracuję piątek-świątek, niedziela czy rocznica, dla mnie wsio ryba. Ale-ale. Już wiem. Przeczytałam, że nie wiemy, kiedy świętować również z powodów śmiertelnie poważnych - bo wszyscy zostali przy życiu. W decydującym momencie polskiej rewolucji, jak czytam, nikogo nie rozstrzelaliśmy, nie polała się krew. No właśnie. Z jednej strony dobrze, a z drugiej jakby niedobrze. Piarowo niedobrze.

Ale ja, na przykład, to nie potrzebuję jakiejś specjalnej rocznicy do czczenia, bo ja czczę upadek komuny codziennie. Nie świętuję, jak wspomniałam, bo nie mam na to czasu, ale cieszę się jak głupi do sera. Bo ja uczyłam się czytać na banerach z napisem "program partii - programem narodu". Biegałam z kluczem na szyi i wcale nie wspominam tego z rozrzewnieniem. Bo... - stop martyrologii. Napiszę, jak ja czczę. Najpierw przykucam, potem się pokiwam troszkę, na koniec skupiam się w sobie, koncentruję, a potem wypowiadam swoją mantro-modlitwę:

No, no, no

W życiu bym nie pomyślała, że dożyję

W życiu bym nie przypuszczała, że zobaczę

W życiu bym nie założyła, że przegram

Założyłam, że zawsze tak będzie

W życiu już nie będę się zakładać

Om, om, om

Przegrałam zakład, że rozpadnie się Związek Radziecki, i to była najpiękniejsza przegrana w moim życiu, czego i wszystkim życzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji