Artykuły

W czasie cudu dzieci się nudzą

"Najzwyklejszy cud" w reż. Wojciecha Kobrzyńskiego w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Lublin.

"Najzwyklejszy cud" w Arlekinie to same zagadki. Jest spektaklem lalkowym, ale lalki muszą ustąpić miejsca aktorom. Powstał dla dzieci, ale dzieci na nim zasypiają. Premierę miał 27 marca, choć grany jest od połowy miesiąca. A kto zechce go obejrzeć, musi poczekać do następnego sezonu.

Towarzystwo Przyjaciół Łodzi przyznało Srebrną Łódkę za "Operę za trzy grosze" Brechta w reżyserii Waldemara Wolańskiego, dyrektora Teatru ArlekinReżyser Wojciech Kobrzański inscenizuje poetycką baśń Eugeniusza Szwarca, rosyjskiego pisarza. Nie wyciągnął jednak wniosków z faktu, że wydano ją w cyklu "Baśnie dla dorosłych" i właśnie do takich odbiorców Szwarc ją adresował.

"Najzwyklejszy cud" to melancholijna przypowieść o niemożliwym uczuciu, przemijaniu, bezkompromisowej walce o marzenia. W łódzkim spektaklu na pierwszy plan wysuwa się postać Czarodzieja, który przed oczami ukochanej żony - i zarazem widzów - kreuje niezwykłą historię miłosną. Jej bohaterem jest niedźwiedź przemieniony przed laty w chłopca. Warunkiem zachowania ludzkiej postaci jest ostrożność w uczuciach - młodzieniec nie może sobie pozwolić na miłość księżniczki. Jeśli kiedykolwiek zostałby przez nią pocałowany, powróci do zwierzęcego ciała. Czarodziej zręcznymi sztukami sprawia, że chłopiec mimo uników poznaje smak zakazanej miłości.

Spektakl powstał z myślą o dzieciach, ale dzieci na nim zasypiają. Ich uwagi nie przyciąga ani skomplikowana fabuła, ani jej statyczna teatralna ilustracja. Przedstawienie przypomina książkę odkurzoną po kilkudziesięciu latach zalegania na półce. Pył pokrywa staroświecką scenografię "z epoki", kostiumy aktorów, środki ekspresji. "Najzwyklejszy cud" to raczej realizacja stereotypu o klasycznym teatrze dla dzieci, a nie prawdziwy dialog z młodą publicznością nastawiony na jej potrzeby i możliwości percepcyjne.

Trudno też zrozumieć, dlaczego przedstawienie "lalkowe" całkowicie zdominował żywy plan. Postaci powołane do życia przez Czarodzieja najpierw pojawiają się jako małe drewniane lalki - inna rzecz, że z dalszych rzędów prawie niewidoczne - ale po chwili przeobrażają się w ludzi. I tak zostaje do końca spektaklu. Zabieg, choć uzasadniony fabularnie, znacznie zubaża widowisko. I pozostawia naprawdę niewiele powodów do jego obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji