Filozofia bekonu i eros - mediator
"Raj leniuchów czyli demokracja ateńska" - tak brzmi tytuł nowej premiery którą na scenie przy ul. 27 Grudnia zrealizował Leszek Czarnota, ongiś znanyrmim w zespole Henryka Tomaszewskiego. Widowisko to reprezentuje teatr popularny, adresowany do szerokiego widza; teatr który dostarczając rozrywki przemyca jednocześnie nieco przewrotne treści.
Część pierwsza widowiska oparta jest na "Rycerzach", a druga na "Lizystracie" dwóch komediach Arystofanesa, najwybitniejszego przedstawiciela komedii starogreckiej. Nie lada odwagę wykazał Arystofanes kiedy cztery wieki przed naszą erą pokazał ateńskiej publiczności "Rycerzy". Uderzał bowiem wprost w ówczesne stosunki polityczne w rządzącego A-tenami Kleona w całą demokrację ateńską, która była tylko karykaturą prawdziwej demokracji w dużej zresztą mierze z winy samego ludu ateńskiego.
Dzisiejszego widza niewiele to już dziś - rzecz jasna - obchodzi. "Raj leniuchów" przyjmuje jako parabolę, jako rzecz przyobleczoną w historyczny kostium w sposób pretekstowy. W "Rycerzach", które są grą o władzę, ukazany jest jeden z mechanizmów walki o władzę i zdobywania popularności tłumów. Walczą o to dwie siły, przelicytowując się wzajem w spełnianiu pragnień i żądań ludu. Która z nich da więcej, która więcej naobiecuje ta zyska sympatię Hegemona i uzyska prawo do sprawowania w jego imieniu władzy. Dawny tyran jest już zupełnie skompromitowany, a chytry kiełbaśnik który ubiega się o władzę, umiejętnie schlebia ludowi: ofiarowuje mu nowe buty i kosmetyki, hojnie rozrzuca po scenie kiełbaski a w końcu dodaje do tego smakowitą pieczeń, wydostaną podstępem z koszyka, którym dysponuje jeszcze upadająca właściwie, skompromitowana swą prywatą i złodziejstwem władza. Kiedy lud jest czuły na pochlebstwa - zda się mówić Arystofanes - i łasy na drobne przywileje, łatwo zyskać jego po klask i łatwo go otumanić.
Nic tedy dziwnego, że zwycięża kiełbaśnik, zwyczajny prostak, ale demagog pierwszej klasy. Po zdobyciu władzy odsłania wszakże swoje właściwe oblicze - despoty. Część pierwsza kończy się więc obłędnym kołem, szaleńczą karuzelą, którą on uruchamia swoistym chocholim tańcem.
W tej sytuacji satyra musi mieć dwa ostrza; dostaje się wnet również ludowi, który występuje pod alegoryczną postacią rachi tycznego i ubogiego staruszka Demosa na dodatek kompletnie ubezwłasnowolnionego bo przykutego jakby do krzesła - lektyki. Owe skarlenie fizyczne jest też skarleniem duchowym i moralnym, jest karykaturą ludu który daje się wodzić za nos, choć to niby on stoi u szczytu swego władztwa. Jest to obraz rozkładu demokracji idącej na lep pochlebstw, omamionej obiecankami, tumanionej demagogią, obraz anarchii i warcholstwa ochlokracji . Z kolei "Lizystrata" (albo "Gromiwoja") wypełnia drugą część widowiska i jest jakby dalszym ciągiem tej samej historii. Trwa stan wojenny. Kobiety ateńskie postanawiają użyć fortelu, aby ten stan zmienić, aby zmusić mężów do zawarcia porozumienia, zgody i pokoju. W tym celu ogłaszają strajk erotyczny.. I na nic zda się demonstracja siły ze strony mężów ateńskich, którzy nie tyle usiłują bronić swej władzy, ile możliwości egzekwowania bez przeszkód przywilejów z władzy tej płynących. Solidarność kobiet przynosi spodziewane efekty. Porozumienie zostaje zawarte.
Taki sposób rozwiązywania konfliktów jest oczywiście możliwy tylko w komedii, i to w komedii tak komicznie wyuzdanej jak u Arystofanesa. Na nobliwej scenie padają kwestie zdolne porazić ucho niejednego purytanina obyczajowego. Ale nie tylko ucho. Sławetni mężowie ateńscy prezentują swą chuć nadto dobrze widoczną choć niby skrywaną pod szeroką szatą. Sama sprośność.
Leszek Czarnota zrealizował widowisko wykorzystując elemen ty pantomimy, taniec i śpiew, nawiązując do satyrowego dramatu i do zabaw dionizyjskich, wreszcie do komedii ludowej i współczesnego musicalu. Stworzył widowisko sprawne rucho wo, zupełnie niezłe aktorsko, widowisko w którym oglądamy wiele nowych twarzy zwłaszcza tych młodych których w zespole sporo. Po latach nieobecności znów na scenie Teatru Polskie-go występnie Kazimiera Nogajówna.
W sumie powstała rzecz pogodna z podtekstami. Żadne wielkie dzieło ale przecież widz bawi się nieźle. Spektakl daje wytchnienie i złudną - co do tego nikt nie ma żadnych wątpliwości - wiarę w możliwość rozwiązywania konfliktów jednym sposobem, który w swej prostocie jest tak absurdalny że obnaża tragiczne zawikłanie współczesnej epoki.