Artykuły

Mroki kamienicy albo trzy Maryjki i jeden Marian

"Kieszonkowy atlas kobiet" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Sylwia Chutnik namieszała swoim "Kieszonkowym atlasem kobiet" - jej debiutancka powieść zdobyła Paszport "Polityki" i okazała się Najlepszą Książką Roku 2008 w plebiscycie radiowej Trójki. Teraz w adaptacji Waldemara Śmigasiewicza trafiła na deski Teatru Powszechnego. Powstał spektakl wewnętrznie spójny, złożony z serii monologów mieszkańców pewnej kamienicy przy Opaczewskiej: Marii vel Czarnej Mańki, pani Marii, pana Mariana i Marysi, a także dialogów-spotkań z proteuszowo zmiennym Narratorem (Adam Woronowicz), który wszystkich ich chce wykorzystać i okpić. W "Atlasie kobiet" znaleźli się: zdradzona przez obiboka męża młoda handlarka z bazaru (Paulina Holz) wygnana z domu przez matkę; była łączniczka AK, uciekinierka z getta, która całe życie ukrywa żydowskie pochodzenie (wstrząsająca Joanna Żółkowska); pan Marian, rencista, wyrzucony z wojska po dziwnym "wypadku", samotny mężczyzna/niemężczyzna (delikatnie zarysowana rola Kazimierza Kaczora), i Marysia, zbuntowana przeciw całemu światu dziewczyna (furia ekspresji Anny Moskal), która chce się wyrwać z więzienia swego życia. Tutaj wszyscy tego łakną lub łaknęli i już ułożyli się ze swoim życiem, rozpamiętując dawne chwile i wspominając poniżenia. Każda z tych postaci realnych i widmowych ujawnia swój ból, marzy o zmianie swego miejsca w "atlasie", gdzie przypięta jak okaz w zielniku pozostaje na zawsze unieruchomiona.

Sylwii Chutnik, a za nią Śmigasiewiczowi udało się zbudować na scenie nie tylko świat wewnętrzny kilku kobiet i jednego mężczyzny, nie tylko obraz jednej kamienicy z Ochoty, gdzie jak w lustrze odbija się historia, współczesność i trudna przyszłość, lecz także obraz nieodświętnej Warszawy, w której sąsiadują grzechy wielkie i małe, ksenofobia, nienawiść, zdeptane szanse i przygasłe marzenia. To nie jest najpiękniejszy ze światów - pełen obolałości i niepewności, a także przestróg. To pierwszy krok ku poprawie: przyjrzeć się sobie bez retuszu.

Wszystkie bohaterki (i bohater też) noszą imię idące od Marii, tak ważnej w polskiej bogoojczyźnianej tradycji; pani Maria sama nazwie się Matką Boską Żydowską. Monologi Mańki, Marii, Mariana i Maryśki to zapomniane, czasem celowo zagłuszane głosy obolałej kamienicy, Warszawy, Polski. Jest w tym coś z Żeromskiego rozdrapywania ran, żeby nie zarosły błoną podłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji