Artykuły

Przybyszewski pół żartem, pół serio

Koncepcja mego dramatu najprostsza w świe­cie: los kobiety, którą szał miłości popchnął na drogę tego, co społeczeństwo nazywa występ­kiem, i grzechem, i która wskutek tego dostaje się w bezlitośnie miażdżące tryby obrażonego porządku społecznego. Przybyszewski, pisząc obszerny wstęp do dramatu GODY ŻYCIA chciał jasno i dobitnie wyłożyć swoje racje, aby usunąć narosłe nieporozumienia wokół prapre­miery w r. 1909. Dysertację tę czyta się obecnie z większym chyba zainteresowaniem, niż sam dramat. W niej bowiem kłębi się i szamoce wielki talent Przybyszewskiego, uwięziony sche­matami literackimi, z których nie mógł się wyzwolić.

Bo porażka pisarza w tym tkwi, że napisał mu się melodramat, a chciał skroić tragedię i to dużego formatu. Stawiał wcale odważnie problem jednostki. Pokazywał los kobiety, która odważyła się zerwać ustalony konwenans społeczny. A tymczasem wyko­nawcy prapremiery odgrywali jego własną historię z Jadwigą Kasprowiczową. My zaś nie bardzo wie­rzymy w motywacje psychologiczne, które wymyślił swojej bohaterce. Bezlitosny porządek społeczny, który musiał zniszczyć Hankę obecnie nie funkcjo­nuje z taką ostrością. Z tej materii tragedii się nie wykroi.

Najbardziej śmieszy więc w tym utworze Przyby­szewskiego ekwilibrystyka z jaką uśmierca swoją bohaterkę. Wygląda to tak mniej więcej. Hanka opu­ściła męża i dziecko. Żyje z kochankiem. Traci więc opinię, rodzinę, przyjaciół. Tęskni jednak za dziec­kiem, więc postanawia go zobaczyć. Ale nikt jej w tym nie pomoże. Musi być zaszczuta, powiada Przyby­szewski. Nie ma wyjścia. Nawet ostatnie wyjście - powrót do kochanka i szukanie u niego ukojenia musi być zamknięte. Przez samą Hankę, aby spełnił się tragiczny los. Zgwałci ją człowiek bliski, zresztą w niej zakochany. I to według pisarza wywoła tra­gedię Hanki. Jej bowiem czystość nie wytrzyma tej próby. Odbierze sobie życie. Czwarty akt GO­DÓW ŻYCIA, w którym spełnia się tragiczny los bo­haterki skonstruował pisarz świadomie, aby odciąć się od trzech poprzednich, bo o te tanie, melodramatyczne efekty się nie troszczyłem i nigdy się o nie kusić nie myślę.

Jak zagrać ten utwór obecnie? Wanda Laskowska w krakowskim Starym Teatrze zdecydowała się bro­nić pisarza przed melodramatem, którego się tak lę­kał i wstydził. Gdy tylko publiczność, ta skłonna do wzruszeń i szlochów, sięga po chusteczki - pod­cina gwałtownie arterie, melodramatu i każe akto­rom grać "w stylu epoki". A więc śmiechem i drwi­ną ratuje publiczność przed melodramatem. I dzieli ją w sposób zdecydowany na tych, którzy się śmieją i tych, którzy z wściekłością syczą przez zęby obel­żywe uwagi o złym zachowaniu się chichoczących.

Anna Polony, grająca Hankę Bielską, boha­terkę dramatu, w sposób zaiste znakomity i doskonały buduje postać melodramatu, aby ją w najbardziej kulminacyjnych momentach ośmieszyć, a z sytuacji zadrwić. Podejrzewam, że naraża się niepomiernie tym wszystkim, któ­rzy chcieliby choć trochę popłakać. Współczuję im, bo przecież wiem, że z polskiego teatru już bardzo dawno wypędzono melodramat. No cóż, sam Przybyszewski tego chciał!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji