Artykuły

"Kartoteka" jest wielka

Jutro w Teatrze Narodowym odbędzie się premiera "Kartoteki" Tadeusza Różewicza ze Zbigniewem Zamachowskim, Teresą Budzisz-Krzyżanowską i Janem Englertem w rolach głównych. Reżyseruje Kazimierz Kutz.

KW: Pańskie odczytanie "Kartoteki" Tadeusza Różewicza, przed laty kiedy została napisana, i teraz musi się różnić. Jakie są to różnice?

KK: Tekst jest napisany ponad czterdzieści lat temu. Wtedy uchodził za utwór awangardowy, ale bardzo polski; organicznie powstały z polskiej tradycji arcydzieł. Był jednym z utworów należących do wielkiej literatury, która pochylała się nad losem Polski. Jednocześnie przez swoją formę i talent autora, nigdy nie był uznany za tekst "prowincjonalny", czy doraźny - inaczej dzisiaj by nie istniał. Przeciwnie - on istnieje równie dobrze jak wtedy, tyle, że całkowicie zmieniły się konteksty. Wojna dziś istnieje tylko w świadomości nielicznych. Jest daleką pamięcią, zwłaszcza dla następnych pokoleń "poróżewiczowskich". Umarł komunizm. A "Kartoteka" została napisana w komunizmie. Cały spleen, niemoc, wyizolowanie, bezradność tu zawarta - to ślady komunizmu; to okoliczności, w których bohater żył, choć się z nimi nie identyfikował. Wojna i socrealizm już umarły. Nawet więcej - umarła "Solidarność" jako idea, jako szansa na wspólnotę. A mimo to, dzisiaj ta sztuka wcale się nie zestarzała.

KW: Na czym w takim razie, polega według pana, jej aktualność?

KK: Tekst dotyka bardzo ważnych i uniwersalnych problemów polskich, nadal jest żywy. Być może dawniej były one postrzegane jako znacznie bardziej poważne i dramatyczne. Dzisiaj tekst stał się w pewnym sensie komedią. Dostrzegamy w nim inne wartości - przede wszystkim jego ironię. Patrząc na "Kartotekę" z perspektywy obecnej rzeczywistości i naszego stosunku do tego co się stało, to dziś jest ona utworem zadziwiająco ironicznym i jednocześnie gorzkim. Żyjemy w dziedzictwie polskich stereotypów historycznych, narodowościowych itd., które są wśród nas wszechobecne i stanowią udrękę naszego życia społecznego. Polacy mają nawyk życia poprzez pryzmat przeszłości. Nadmiernie kultywują aspekty narodowościowe, martyrologiczne itd. To, co Różewicz kiedyś opisywał wprost, teraz stało się cudzysłowem, ironicznym dystansem do tego co zostało. A zostały atrapy, które są ciągle żywe. Tekst dzisiaj nabiera zupełnego nowego blasku - to. co było kiedyś poważne, przemieniło się w komedię, humoreskę. I w tym sensie utwór jest bardzo ciekawy.

KW: Czy określenie "Kartoteki" komedią, nie jest profanacją tekstu?

KK: Nie. Kiedy dawniej czytałem teksty Różewicza, wtedy też były dla mnie bardzo śmieszne. Zawsze odbierałem je jako pisane przez człowieka, który po prostu swoiście, tzn. bardzo mądrze patrzy na to, co go otacza. On robi to co jest podstawową funkcją pisarza - opisuje świat, w jakim żyje, patrząc na niego z dystansu. Czasem jest to bardzo smutne, czasem bardzo śmieszne, ale zawsze jest to dzisiejsze. I nasze.

KW: Jan Kott napisał kiedyś, że "Emigranci" Mrożka, "Do piachu" Różewicza i "Antygona w Nowym Jorku" Głowackiego, to trzy najważniejsze powojenne dramaty polskie. Pan wszystkie je zrealizował w teatrze telewizyjnym. Jak w tym zestawie mieści się według pana "Kartoteka"?

KK: "Kartoteka" jest wielka dlatego, że w sensie formalnym była nowatorska. Mówiło się, że bez niej nie byłoby ani Kantora, ani Mrożka, ani Głowackiego. Ten tekst wciąż jest ważnym wzorem polskiej sztuki współczesnej. Wymienione przez Kotta dramaty wyrastają ze wspólnego pnia: z Mickiewicza, Słowackiego, Norwida. Dlatego nie bez powodu zostały nazwane przez Kotta największymi. One zawierają w sobie niezwykle ważny arcypolski kontekst, z tym, że w wersji drastyczno komediowej.

KW: Która z inscenizacji tekstów Różewicza jest dla pana jakoś szczególnie ważna?

KK: To jest trzecia moja praca nad Różewiczem. W 1990 r. zrealizowałem "Do piachu", a w ubiegłym roku "Kartotekę rozrzuconą". Oba dramaty w Teatrze Telewizji. Unikam prawdziwego, scenicznego teatru, ponieważ nie potrafię przyzwyczaić się do nowej atmosfery pracy, która zapanowała ostatnio. W ostatnich czasach odbyły się tu wielkie zmiany, przede wszystkim w mentalności aktorów. Teatr przestał być dla nich główną sprawą, bo mają na głowie tysiące innych. Bardzo trudno jest dziś robić sztukę w teatrze, bo stał się on tylko "domem przez który się przelatuje". Kiedyś teatr był świątynią sztuki, teraz stał się dodatkiem do komercyjnych zabiegów.

KW: Czy obecna pana realizacja nie jest próbą rozliczenia się z epoką komunizmu?

KK: Nie. Różewicz to poeta wielki, który patrzy na historię z punktu widzenia człowieka, który żyje w jakiejś konkretnej rzeczywistości, musi znosić swój los. A los to jest wszystko, co się przeżywa: okupacja, komunizm, kapitalizm, solidarność i to co będzie. To jest sztuka skupiona na człowieku. Różewicz z niczym się nie rozlicza, tylko pokazuje skalę doznań, dociekliwości, którym człowiek musi sprostać. Różewicz to prawdziwy humanista, który patrzy na świat uniwersalnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji