Artykuły

"Kartoteka" po 40 latach

W połowie lat 60. sztuka, o której bohatera toczono spór: partyzant czy outsider? współczesny Kordian, czy osadzony w swojskich realiach rodzimy egzystencjalista. jakiś taki polski Obcy rodem ze słynnej powieści Camusa - pojawiła się w lekturach szkolnych. Pierwsi poznali się na niej Niemcy, za nimi Anglicy; w 1962 roku wystawia "Kartotekę" zachodnioberliński Schiller Theatre, jakiś czas później gościła ona na antenie Radia BBC. Bo też wykazał ten utwór niezwykła żywotność i pojemność; wystawiany na różnych etapach PRL i niezmiennie współbrzmiący z każdym z nich. Czy to w momencie prapremiery, kiedy się zbiegł z odkryciem surrealno-purnonsensownych dramatów Witkacego; czy w okresie boomu lat 70., które były zarazem najwspanialszym okresem polskiego teatru powojennego, czy w latach 80., gdy. w przedstawieniu Teatru Powszechnego, Chór Starców pointujący rozwój "akcji" reżyser przedstawił jako po prostu trójkę smutnych panów w garniturach wiadomej, raczej poufnej proweniencji.

Parali się wystawianiem "Kartoteki" nierzadko znakomici reżyserzy - od Konrada Swinarskiego, który pokazał ją dwukrotnie, w Teatrze Zavit w Tel Awiwie (1965) oraz w naszej telewizji (1967): poprzez Kazimierza Brauna - który swoje lubelskie przedstawienie z 1972 roku nazwane drugą prapremierą), po Tadeusza Minca

(1973) i Krzysztofa Kieślowskiego (1979, Teatr Telewizji). Wylegującego się na łóżku w przelotowym pokoju - któremu na imię Polska, jeżeli nie świat, czy Kosmos zgoła - Bohatera kreowali aktorzy miary Tadeusza Łomnickiego, Wojciecha Siemiona, Gustawa Holoubka, Władysława Kowalskiego i znów Łomnickiego. Nie jeden też z pomniejszych twórców teatralnych połamał sobie na tej sztuce zęby... Skutek taki, że dobiegający dziś 80. autor, który swój debiutancki dramat pisał jako 40-latek. a więc w samym środku życia, dorobił się zarówno u nas. jak i na świecie, miana żyjącego klasyka. I jemu to właśnie, znanemu z surowości wobec reżyserów - majsterkowiczów, musiał stawić czoło Kutz, twórca dwu "Kartotek" z lat 90.

Spektakl Kutza w Narodowym zaczyna się z biglem. bardzo w stylu tego reżysera. Babie lato z wolna płynie przez jesienny park/ z dala ktoś na mandolinie kołysankę gra, w tle pogrążonej w mroku sceny rozlegają się pierwsze strofy starego przeboju Marty Mirskiej. Nim wybrzmi "Siwy włos", wszczyna się na niej gorączkowy, dynamiczny ruch we wszystkich kierunkach. W pewnej chwili ciemne postacie skupiają się w głębi, po czym tłum ten wypycha prawie na proscenium łóżko ze śpiącym na nim Zbigniewem Zamachowskim, Bohaterem. Pochylają się nad nim Matka (Teresa Budzisz-Krzyżanowska) i Ojciec (Jan Englert), zaniepokojeni, że Jacuś (Wacuś) wyjadł cukier z cukiernicy, czy brzydko się bawi pod kołdrą. Z lewej Chór Starców basuje kolejnym, nie znaczącym (i znaczącym) jego poczynaniom, jak oglądanie własnej żywej ręki...

Bohatera, noszącego różne imiona i będącego w różnym wieku, odwiedzają kolejne postacie z jego wspomnień i majaków. M.in. chłop były przyjaciel z partyzantki, którego pan podchorąży w lesie śmiertelnie postrzelił. Co jest tu dość czytelnym nawiązaniem do telewizyjnej realizacji "Do piachu". Pomiędzy kolejnymi odwiedzinami i przysypianiami. Bohater morduje Chór, który - jak u Witkacego - ni stąd ni zowąd ożywa.

Dzięki maestrii reżysera i kunsztowi aktorów - na czele ze Zbigniewem Zamachowskim, trwający półtorej godziny spektakl ani przez chwilę się nie dłuży. Trzeba się zgodzić z Kazimierzem Kutzem, że "Kartoteka" brzmi dziś świeżo, by nie powiedzieć aktualnie i bodaj jeszcze zabawniej niż onegdaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji