Artykuły

Kłopoty nie tylko z tytułem

Jeszcze nie przebrzmiał wszystkoistyczny stwór "Stendhal i S-ka nie cieszący się raczej uznaniem publiczności, a już pojawiły się "Parady" J. Potockiego, które też "nie chwyciły" (nie wiadomo zresztą dlaczego, bo był to spektakl wartościowy i interesujący. Widocznie większość łódzkiej publiczności nie dorosła jeszcze do nieco specyficznego, odmiennego humoru tego typu komedii).

Wydaje się jednak, że tę samą publiczność usatysfakcjonuje i zadowoli nowa, szósta w tym sezonie premiera Teatru 7.15 "Znamy cię tylko z widzenia", napisana przez dwóch leningradzkich lekarzy A. Arkanowa i G. Gorina, a przetłumaczona przez K. Żywulską.

Pod tym tajemniczym tytułem kryje się inny: "Wesele na całą Europę" (Swadba na wsiu Jewropu), ale realizatorzy spektaklu zmienili go celem uniknięcia ewentualnych skojarzeń z "Weselem" Wyspiańskiego. I słusznie. Omawianej sztuce i tak wszystko jedno pod jakim tytułem będzie grana.

Nie należy wątpić, że w Łodzi rzecz ta będzie podobać się wszystkim, którzy szukają w teatrze łatwej, bez problemowej rozrywki. Nie należy jednak zapominać, że powodzenie nie zawsze idzie w parze z tzw. poziomem artystycznym spektaklu, jeśli zaś mowa o poziomie, to nie wychodzi on poza przeciętność.

Na treść sztuki składają się perypetie młodej pary, której wesele ma transmitować telewizja i to nie tylko w programie lokalnym, ale na całą Europę. (Stąd też wziął się pierwotny tytuł sztuki). A że mowa tu właśnie o telewizji i jej zakulisowych sprawkach, przeto dla uniknięcia wspomnianego już słowa "wesele", łódzcy realizatorzy zmienili tytuł na: "Znamy cię tylko z widzenia", przy czym słówko "cię" odnosi się do telewizji.

Sztukę tę adaptował i reżyserował znany reżyser telewizyjny Kazimierz Oracz, który dzięki doskonałej znajomości sposobów i metod pracy telewizji uczynił całą rzecz dowcipną i aktualną. Ale K. Oracz koncentrując się głównie na wypracowaniu poszczególnych typów tej komedyjki, oraz na jak największym namnożeniu zabawnych sytuacji i nieporozumień, zbyt mało uwagi zwrócił na zgranie całego zespołu aktorskiego. Rezultat? Oglądając spektakl odnosi się wrażenie, że każdy z aktorów działa na "własną rękę", wymyśla dla siebie jak najwięcej grepsów scenicznych, czasem nawet za cenę tzw. "ugotowania kolegi". Taka sytuacja z kolei powoduje - brak kontaktu ze współgrającymi partnerami, dalej - prowadzi do zbyt przerysowanych gestów i nazbyt głośno wygłaszanych dialogów.

Trudno tu mówić o wyrównanej grze aktorskiej. W tym przypadku należy raczej ocenić poszczególne wcielenia aktorskie. I tak w "indywidualnych" popisach wystąpili:

Alicja Krawczykówna - urocza panna Maryna Żurenkowa. Nina Król - Rima Kurkina "pragnie się wydać za artystę", przyjaciółka panny młodej entuzjastycznie przyjmująca wszelkie poczynania pracowników telewizji. Jerzy Balbuza - nie zawsze szczęśliwy pan młody, Paweł Agiejew. Lena Wilczyńska - w podwójnej roli: prostodusznej, poczciwej, "lubiącej patrzeć na świat przez łzy" Jewdokii Agiejewny, oraz rutynowanej aktorki obdarzonej charakterystyczną manierą wygłaszania swych ról. Henryk Staszewski - także w podwójnej roli: komicznego, nie rozstającego się z czajnikiem wypełnionym bynajmniej nie wodą - Iwana Głotowa, a następnie aktora który ma zastąpić Głotowa w "telewizyjnym weselu". Sławomir Misiurewicz - zabawny, sympatyczny dziadek. Wasyl Żurenkow, któremu towarzyszy nieodłącznie ogromny puzon i kolka. Henryk Jóźwiak - telewizyjny reżyser Sedych. Irena Burawska - redaktor Wiera Jeszurina "słodka i bardzo ważna". Krzysztof Różycki - Marek Persik "scenarzysta, który nie lubi pisać". Hanna Boratyńska - dobrze zapowiadająca się spikerka telewizyjna. Andrzej Herder - dziadek "z lumbago i tytułem zasłużonego artysty", oraz Bohdan Wróblewski - aktor operetki "śpiewa dość głośno".

Muzykę opracował Piotr Hertel. Wydaje mi się, że wykorzystanie w spektaklu piosenki "Znamy się tylko z widzenia" w zestawieniu z tytułem "Znamy cię tylko z widzenia" może dawać powód do nie istniejących skojarzeń.

Trochę zawiodła scenografia Bolesława Kamykowskiego ograniczająca znacznie wielkość sceny, a tym samym nie pozwalająca aktorom na swobodniejsze rozegranie akcji na całej przestrzeni scenicznej. Z tego to powodu większa część przedstawienia ograniczała się do gry na proscenium.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji