Artykuły

Kabaret egzystencjalistyczny

"Arka Noego. Nowy koniec Europy" w reż. Janusza Wiśniewskiego z Teatru Nowego w Poznaniu, gościnnie w Teatrze Wielkim w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

Cale przedstawienie rozgrywa się w pokoju o czarnych ścianach ozdobionych kabaretowymi żarówkami. To przestrzeń otwarta na projekcję umysłu artysty. Janusz Wiśniewski jeszcze raz wprowadza na scenę fantomy zaczerpnięte z własnej wyobraźni. Zapalają się żarówki. Zaczynają galop marionety pochwycone w obłędny rytmiczny taniec.

"Arka Noego. Nowy Koniec Europy" daje się zanalizować jako kabaret egzystencjalistyczny. Galopują marionetki tak jak chcą sataniczne Satanowskiego staccata. Pulsowanie rytmu, pulsowanie formy, ciągła zmiana, rewia pomysłów i w ogóle wieża Babel Mieszają się literatura, pantomima i karykatura, elementy kiczu, cytaty kulturowe oraz wszystkie siedem języków wielonarodowej obsady aktorskiej. Natarczywie piłują sataniczne staccata. Krąży kobieta-koń, piękna, na głowie ma cylinder. Leci zapowiedź mikrofonowa. Wirują ludzie i kukły. W tańcu życia i śmierci płynie zakochana młodość i podryguje zgrzybiała starość. Czarny Arlekin otwiera przed nami otchłań pożądań, wyczarowuje monety i kusi - ten wielki bankier złudzeń.

Niegdyś tą dekadencką sztuką Wiśniewski żegnał przeszły wiek dwudziesty, teraz pokazuje nową wersję. "Arka" to wyzwanie dla obecnego stulecia. W jej stylu zamknięta jest krytyka nowoczesności i głębokie pragnienie etyczne. Artysta z krwi i kości - a więc chory na duszę - mroczny spektakl przeciwstawia współczesnej cywilizacji szczęścia. W tonie zgryźliwej grotechy i ekspresjonizmu przypomina, że czas przeszły i obecny pchają ten sam kierat narodzin i śmierci.

Reżyser umie zaklinać czarną melancholię w metafory teatralne o głębinowych korzeniach. Wszystko leży w kreacyjnym stylu przedstawienia W autorskim teatrze Wiśniewskiego, wyrastającym z polskiego awangardyzmu, z Kantora, Szajny, Grzegorzewskiego, każdy gest artystyczny ma moc definicji Gra zmierza do syntezy i uniwersalizacjl Tutaj nie ma wcielania się ani przeżywania tekstu. Aktor jest ideogramem prezentującym treści filozoficzne. Tekst podlega nadrzędnej regule kon-wencjonalizacji, znakowości, konceptualizacji. Wiśniewski może robić ze swoimi marionetami wszystko władając ich ciałem i życiem. W efekcie powstaje struktura polisemiezna. Dzieło otwarte na wielość znaczeń.

Oglądamy rewię groteskowych symboli o statusie, by tak rzec, eminencji filozoficznych Ekspozycja - pierwsze minuty przedstawienia, gdy na proscenium stają aktorki mówiące kwestie w swoich narodowych językach - wprowadza ideę marionety jako definicji człowieczeństwa. Ten temat rozwjjany będzie przez korowód person powiązanych tańcem, galopem. Przedstawienie układa się w kompleksowy obraz - symboL Wsparty na archetypie błędnego koła, chocholego tańca czy tańca śmierci. Dźwigający potężną ilość zagadnień.

Oto Jagoda Stach i Łukasz Mazurek w duecie poetyckim. Ona to Ukochana Lala jak nakręcona w marionetkowych pozach. On to koń imieniem Czajkowski uwięziony w zwierzęcym truchcie. Wiśniewski syntetyzując w jeden znak teatralny elementy nieoczekiwane prowadzi nas w głąb egzystencji Opowiada istnienie wrzucone w świat niezależny od ludzkiej woli Jednostkę jako siedlisko antynomii - gdzie duch kłóci się z ciałem, emocje z rozumem, szczęście z cierpieniem.

Albo inny przykład. Z bestiarium zapełniającego seanse wyobraźni Wiśniewskiego. Przed nami galopują

Czas przeszły i obecny

niepoprawne bestie, uszate, grzywiate, Franz Solar jako osioł wystawia obrzydliwie jęzor. Figura człekozwierza charakteryzuje człowieka jako niewolnika materii, ośrodek biologizmu. Koń o imieniu Sapelnikoff-Stallo-ne zaczepiony został o ten jeden jedyny - o apokaliptycznym brzmieniu - wers z poetą: Dech w nozdrzach waszych jak dym.

Ale przecież Alessandro Lombardo w tej roli, mówi rozpaczliwy wiersz o tym, że wszystko, co nasze wydane na zagładę:

Upijajcie się winem młodości/Włóżcie wieniec z róż, zanim zwiędną/Zanim miną dni/Zanim odejdziecie/Jak wszyscy wasi przodkowie!Wszędzie zostawiajcie ślady rozkoszy,/Bo to tylko macie/Bo to tylko jest wasze/Bo niczym jesteście; kurzem/Jedno machnięcie ścierki/ I już odchodzi wasze pokolenie.

W tym momencie, na gorąco, widzimy jak reżyser lepi nową jakość z cząstek, co przestają być już plastyką, literaturą, aktorstwem. Tak powstaje czytelna tylko w tym spektaklu biometafora.

Galopuje Złota Materna, piękna Alexandra Finder Każdy obrót jest niczym zejście do kolejnego kręgu piekła egzystencji. I wreszcie ta najbardziej groteskowa i makabryczna w całym spektaklu scena. Mirosław Kropielnicki w roli konia Wiatronogiego cytuje przedśmiertny monolog Kordiana. U Słowackiego to słowa samoofiarowania się Bogu. Kordian w rozmowie z księdzem. Oczywiście, chodzrtu o wiarę w mit ofiary i odrodzenia przez cierpienie, ale nie wprost, rzecz dzieje się w chwili ostatecznej ludzkiej rozpaczy, bohater odrzuca zły świat i spodloną ludzkość. Wiśniewski - w bluźnierczym kontraście - tę scenę rozgrywa w gabinecie tortur Doktora Dixa, w realiach rzeźni, gdzie materia ludzka podlega ćwiartowaniu. I z jawnym szyderstwem sonduje trwałość naszych romantycznych uroszczeń. W tej ponurej sztuce utrzymanej scenograficznie w dominującym kolorze czerni krew wyróżnia się jaskrawą plamą. Wszechwładza kastatora została pokazana ze zgrzytem brutalnego konkretu. Oto, jaki jest świat.

Czerń jest tutaj barwą istnienia. Reżyser otwarcie wyznaje niewiarę w samego człowieka, w społeczeństwo, w cywilizację. Chce uciec z okrutnego i nieodwołalnego żywiołu czasu. Tytułowa "arka" jest zarówno marzeniem jak i imperatywem jego obronnej wobec świata postawy. Na tę arkę niczym Noe zabiera przeróżne przykłady natury ludzkiej, całą rodzinną Europę, aktorów z Austrii, Izraela, Kosowa, Niemiec i Włoch i z Polski. Rośnie sterta walizek przywołująca archetyp wędrowania. Wraz z człowiekiem - wędrowcem idą zawiedzione nadzieje i plany.

Rozpacz kulminuje w wyznaniu Nowej Ewy. Boleściwej. Gdy Antonina Choroszy, z kiczowatymi krwawymi ni to rzęsami ni to łzami, mówi Eliota katastroficzne ostrzeżenie przed dehumanizacją współczesnej kultury z "Ziemi jałowej", wtedy jako projekcja jej pragnień pojawia się kolorowy, tańczący Hindus. Finał ląduje w utopii Mandar Purandare z rytualnym gestem, w sanskrycie głosi odnowę i odrodzenie świata. To symbol naszych najgłębszych tęsknot. I czas przeszły i obecny znają wyprawy w stronę czasu łaskawszego, ten przybliża się wraz z silą mitycznych zaklęć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji